Juniorzy młodsi Pogoni znów nie potrafili znaleźć sposobu na drużynę AP Reissa Poznań. Po wyjazdowej porażce 3:4 tym razem granatowo-bordowi ulegli poznanianom na własnym boisku 0:3. – Popełniliśmy dziś zbyt wiele błędów – zarówno w defensywie, jak i ofensywie. Wynik nie do końca oddaje jednak to, co działo się na boisku – ocenia trener Bielecki.
Przed sobotnim pojedynkiem – zgodnie z tradycją – w kadrze Dumy Pomorza doszło do kilku roszad personalnych. W wyjściowej jedenastce zabrakło dotychczasowych pewniaków, Dawida Fornalika i Dawida Kroczka, których na prawej flance zastąpili Adam Dyczewski i Oliver Albiński. Na ławce rezerwowych – po kilkumiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją – zasiadł natomiast Borys Freilich. – Taka jest nasza rola. Zbudowaliśmy Igora Mencnarowskiego i Michała Samborskiego, którzy zbierają minuty w drużynie U18. Teraz pomagamy Borysowi odbudować się po kontuzji. Po raz kolejny zrobiliśmy też kilka zmian, by chłopacy mieli okazję złapać minuty i pokazać swoje możliwości – tłumaczy trener Bielecki.
W pierwszej odsłonie Portowcy nie potrafili złapać właściwego sobie rytmu gry. Dłużej utrzymywali się przy piłce, budowali akcje w ataku pozycyjnym, ale ich marsz na bramkę gości z Poznania zazwyczaj kończył się przed polem karnym. Zawodnicy AP Reissa również zbyt często nie wystawiali szczecińskiej defensywy na próbę. Na dziesięć minut przed zejściem do szatni dopisało im jednak szczęście – po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Maciej Styn zdecydował się na piąstkowanie, ale zrobił to na tyle niefortunnie, że trafił piłką w Huberta Dorczyka i po chwili musiał wyciągać ją z siatki. – Co tu dużo mówić – pierwszą połowę przespaliśmy. Za bardzo dostosowaliśmy się do sposobu gry rywala – ocenia szkoleniowiec Pogoni.
Po przerwie granatowo-bordowi wrzucili wyższy bieg i zepchnęli rywali do defensywy. Stworzyli sobie również kilka okazji, po których mogli doprowadzić do wyrównania. Po koronkowej akcji bliski szczęścia był Gracjan Hyl, ale po jego uderzeniu piłka odbiła się od słupka. Duże zagrożenie płynęło również z bocznych sektorów, ale po dośrodkowaniach Borysa Freilicha, Dawida Kroczka czy Olivera Albińskiego nikomu nie udało się wepchnąć piłki do bramki. – Po przerwie zaczęliśmy dłużej utrzymywać się przy piłce, kreować sytuacje. Szkoda, że nie zamieniliśmy ich na bramki. Zabrakło pazerności, postawienia kropki nad i – tłumaczy Tomasz Bielecki.
Nieskuteczność nie była jednak jedynym problemem Portowców. W końcowych minutach zawodnicy Dumy Pomorza popełnili bowiem dwa indywidualne błędy w defensywie, które kosztowały ich utratę bramek. W roli głównej wystąpił wprowadzony po przerwie Filip Tonder, który najpierw wykorzystał niefrasobliwość Krystiana Chromińskiego i w sytuacji sam na sam na raty pokonał Macieja Styna, a w doliczonym czasie gry przeciął zbyt krótkie podanie Dominika Gila i podcinką ustalił wynik meczu na 0:3. – W końcówce meczu się odkryliśmy. Przeszliśmy na krycie 1 na 1, zmieniliśmy ustawienie na trzech obrońców, wyszliśmy zdecydowanie wyżej. Ofensywne usposobienie było jednak wodą na młyn dla rywali, którzy grają bezpośrednią piłkę. Wykorzystali nasze błędy, dwa razy nam się urwali i zdobyli komplet punktów. Wysoki wynik nie do końca oddaje jednak to, co działo się na boisku – podsumowuje trener Bielecki.
12. kolejka Centralnej Ligi Juniorów U17
Pogoń Szczecin – AP Reissa Poznań 0:3 (0:1)
0:1 Hubert Dorczyk 36’
0:2 Filip Tonder 71’
0:3 Filip Tonder 90’
Pogoń Szczecin: Styn – Dyczewski (70’ Fornalik), Bochan (57’ Chromiński), Mikulski, Hyl (70’ Freilich) – Gil, Kasprzycki – Albiński, Jarocha (46’ Litwiński), Łunkiewicz (57’ Kroczek) – Hudziak