
Włochy. Mekka europejskiej kultury, słynąca z fantastycznych zabytków, doskonałego klimatu, świetnej kuchni oraz miłości do futbolu. Dziś państwo pogrążone w epidemiologicznym kryzysie, stojące na pierwszej linii frontu w walce w koronawirusem. – Kraj jest zamknięty, obowiązuje zakaz wychodzenia z domu. Sytuacja jest tragiczna. I nie do końca wiadomo, kiedy życie wróci do normy – opowiadają byli Portowcy, którzy od dwóch lat grają w klubach włoskiej Seria A – Jakub Iskra i Hubert Idasiak.
Pierwsze przypadki zarażenia koronawirusem pojawiły się we Włoszech w połowie lutego. Początkowo sytuacja wyglądała na opanowaną, a życie na Półwyspie Apenińskim toczyło się standardowym rytmem. Rozgrywki ligowe młodzieżowych zawieszono dopiero 9 marca, gdy w szpitalach w całym kraju znajdowało się blisko 10 tys. pacjentów. – Ostatnie spotkanie rozegraliśmy 6 marca na wyjeździe z Fiorentiną – chociaż już w wtedy bez obecności kibiców – opowiada Hubert Idasiak, który przed dwoma laty zdecydował się na przeprowadzkę do Napoli. – Nasze rozgrywki zostały zawieszone pod koniec lutego. Ostatni mecz zagraliśmy z Milanem. Do spotkania z Pordenone już nie doszło, chociaż jeszcze przez dwa tygodnie byliśmy w treningu – mówi obrońca SPAL, Jakub Iskra.
Zanim jeszcze rozgrywki na dobre zostały zawieszone, włodarze obu klubów zaczęli wprowadzać dodatkowe środki ostrożności. Normą stało się mierzenie temperatury, noszenie maseczek ochronnych czy używanie środków dezynfekujących. – Przed wejściem na obiekty treningowe każdy miał sprawdzaną temperaturę ciała. Obie nasze szatnie zostały również dokładnie zdezynfekowane. Cały sztab medyczny, z którym mieliśmy najbliższy kontakt, miał na sobie maski ochronne oraz rękawiczki jednorazowego użytku. Do sali medycznej można było wchodzić tylko pojedynczo, a w szatni można było przebywać tylko chwilę. Zespół został również podzielony na dwie grupy i trenował na różnych obiektach, aby jeszcze bardziej zmniejszyć ryzyko – opowiada Hubert Idasiak.
Do połowy marca byli Portowcy pozostawali do dyspozycji trenerów w swoich obecnych klubach. Gdy sytuacja zaczęła jednak coraz bardziej wymykać się spod kontroli, otrzymali zielone światło na powrót do domu. Iskra do Szczecina dotarł jednym z ostatnich lotów – chwilę przez zamknięciem włoskich granic i likwidacją połączeń. Idasiak tyle szczęścia nie miał. – Zanim dostałem zgodę na powrót do Polski, wszystkie loty były już odwołane. Reszta chłopaków wróciła natomiast do domu. Od prawie dwóch tygodni jestem więc w hotelu zupełnie sam. Czasem spotykam właścicieli oraz pracowników obsługi, ale wiadomo – na dystans – opowiada osiemnastoletni bramkarz.
Chociaż przedstawiciele klubów szybko wprowadzili dodatkowe środki bezpieczeństwo, życie na włoskich ulicach długo toczyło się swoim rytmem. – Wszystko wyglądało normalnie. Ludzie chodzili po ulicach, praktycznie nikt nie używał maseczek. Sytuacja zmieniła się dopiero w połowie marca, gdy już wylatywałem do Polski. Wówczas ulice były puste, a jeśli ktoś już musiał wyjść, to obowiązkowo zakładał maskę – opowiada Jakub Iskra o ostatnich tygodniach w Ferrarze. – Przez długi czas Włosi nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji i lekceważyli zagrożenie. Zamiast zostać w domach, wychodzili na miasto. Teraz jest już jednak inaczej. Wszystko zostało zamknięte – funkcjonują jedynie sklepy spożywcze. Obowiązuje zakaz wychodzenia na zewnątrz – chyba, że do sklepu, pracy lub w sytuacji zagrożenia zdrowia. Cały dzień jestem zamknięty w hotelu i jedyne co mogę robić, to przechadzać się po jego terenie lub spacerować wokół – opisuje neapolitańską rzeczywistość Idasiak.
Zdrowie oraz cierpliwość – oto, co najbardziej jest potrzebne byłym Portowcom w obecnej sytuacji. Dopóki Włosi nie zdołają wygrać z pandemią koronawirusa, mogą bowiem jedynie trenować na podstawie indywidualnych rozpisek i… czekać. – Codziennie ćwiczę i dużo się ruszam, żeby nie wypaść z rytmu treningowego. Wszystko oczywiście w małym pokoju i z zachowaniem bezpieczeństwa. Mam też sporo godzin lekcyjnych, więc jakoś ten czas leci – opowiada Idasiak. – Dostaliśmy rozpiski indywidualne na ten tydzień i na razie pracujemy w domu. A co będzie dalej? Czas pokaże – podsumowuje Iskra.