
Juniorzy młodsi Pogoni ponieśli pierwszą w tym sezonie ligową porażkę. Granatowo-bordowi ulegli na własnym boisku liderowi CLJ U17 – AP Reissa Poznań – 2:3. – Na pewno boli nas ten mecz, bo czuliśmy, że stać nas na zdobycie kompletu punktów. Nie możemy jednak bawić się w Świętego Mikołaja i rozdawać prezentów po indywidualnych błędach – mówi trener Bielecki.
Zawodnicy Dumy Pomorza do meczu na szczycie Centralnej Ligi Juniorów U17 przystąpili w mocno przemeblowanym składzie. W porównaniu do zwycięskiego starcia z Lechią Gdańsk w wyjściowej jedenastce zabrakło Dawida Włodarczyka, Marcela Broniewskiego oraz Krystiana Chromińskiego. W ich miejsce do podstawowego składu wskoczyli natomiast Franciszek Jabłonowski, Adrian Przyborek oraz Oskar Jarocha.
– Każdemu chcemy dać szansę i sprawdzić go w boju. W ostatnim tygodniu trzech zawodników nie trenowało ze względu na choroby, dwóch jest kontuzjowanych. Naturalną koleją rzeczy jest, że w ich miejsce wskakują następni. I co najważniejsze godnie ich zastępują – mówi szkoleniowiec Pogoni. – Od pierwszej minuty na boisku pojawiło się siedmiu zawodników z rocznika 2006. Cieszy nas ta proporcja, bo świetnie rokuje na przyszłość. Bez wątpienia mamy na czym budować – dodaje.
Sobotnie spotkanie – zgodnie ze zaleceniami Alfreda Hitchcocka – rozpoczęło się od trzęsienia ziemi. Portowcy nie zamierzali bowiem czekać z otwarciem wyniku i po zaledwie czterdziestu sekundach umieścili piłkę w siatce. Wydatnej pomocy granatowo-bordowym udzielił obrońca AP Reissa – Jeremi Osuch – który dopadł do piłki odbitej przez własnego bramkarza i pechową interwencją wpisał się na listę strzelców. Korzystny dla Portowców rezultat nie utrzymywał się jednak długo – w drugiej minucie do piłki zagranej z głębi pola doskoczył Leon Siemieńczuk, urwał się szczecińskim defensorom i technicznym strzałem pokonał Jakuba Kozę.
Kolejne minuty upłynęły pod znakiem dominacji granatowo-bordowych, którzy za wszelką cenę chcieli wrócić na prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego bliski wpisania się na listę strzelców był Dominik Gil, ale uderzył minimalnie obok słupka. Dośrodkowanie Adriana Przyborka z rzutu wolnego na bramkę mógł również zamienić Jakub Wlaźlik, ale nie zdołał skierować piłki w światło bramki. – Pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu. Potrafiliśmy utrzymać się przy piłce, zmienić ciężar gry, kreować kolejne sytuacje – ocenia Bielecki.
Największą bronią granatowo-bordowych były jednak strzały z dystansu. Bomby w stronę bramki gości posyłali Adrian Przyborek i Jakub Wlaźlik, ale w obu przypadkach świetnymi interwencjami popisywał się Patryk Nyćkowiak. Powiedzenie „do trzech razy sztuka” również w tym przypadku okazało się jednak prawdziwe – na dziesięć minut przed zejściem do szatni z dalszej odległości przymierzył Oskar Jarocha, ponownie wyprowadzając Portowców na prowadzenie. – Chłopacy ciężko pracowali dzisiaj z przodu, odbierali piłkę w wysokiej strefie. Jak otwierała się droga, to korzystali z tego i próbowali swoich sił strzałami z dystansu – opowiada trener juniorów młodszych.
Goście z Poznania nie zamierzali jednak odstępować Portowców ani na krok. Nim na boisku w Kołbaskowie wybrzmiał gwizdek zapraszający zawodników obu zespołów na przerwę, piłka po raz drugi zatrzepotała w siatce szczecińskiej bramki. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłka spadła na głowę Huberta Augustyniaka, a ten sprytnym strzałem doprowadził do wyrównania. – Po zdobyciu drugiej bramki za bardzo się cofnęliśmy. Oddaliśmy inicjatywę rywalowi, który zaczął tworzyć sobie sytuacje do wyrównania. Zabrakło nam doświadczenia, żeby dociągnąć korzystny wynik do przerwy. Takie mecze to dla nas dobra nauka – mówi Tomasz Bielecki.
W drugiej odsłonie obraz meczu nie uległ zmianie. Stroną przeważającą wciąż byli Portowcy, którzy robili wszystko, by ponownie objąć prowadzenie. Powody do radości niespodziewanie mieli jednak gracze AP Reissa, którzy dwadzieścia minut przed końcem zdołali przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Po strzale Sebastiana Krawczyka piłka wymsknęła się z rąk Jakuba Kozy, po czym pechowo wtoczyła się do bramki. – Na pewno boli nas ten mecz, bo czuliśmy, że stać nas na zdobycie kompletu punktów. Nie możemy jednak bawić się w Świętego Mikołaja i rozdawać prezentów po indywidualnych błędach – podsumowuje trener Bielecki.
4. kolejka Centralnej Ligi Juniorów U17
Pogoń Szczecin – AP Reissa Poznań 2:3 (2:2)
1:0 Jeremi Osuch (s) 1’
1:1 Leon Siemieńczuk 2’
2:1 Oskar Jarocha 35’
2:2 Hubert Augustyniak 44’
2:3 Sebastian Krawczyk 69’
Pogoń Szczecin: Koza – Seniowski, Gil, Majewski, Jabłonowski (70’ Pawlak) – Kaczorek, Kasprzycki (82’ Broniewski) – Przyborek (76’ Bogusławski), Jarocha, Rutowski (58’ Chromiński) – Wlaźlik