
Po ostatnim gwizdku w meczu juniorów starszych z Piastem Gliwice, podopieczni Pawła Crettiego długo nie schodzili z murawy. Zamiast tego utworzyli krąg na środku boiska i odtańczyli taniec radości przy akompaniamencie triumfalnych pieśni.
Aby mogło dojść do tak radosnych scen, młodzi Portowcy musieli triumfować w starciu z rówieśnikami z Gliwic. Wszyscy piłkarze trenera Crettiego wiedzieli, że w przypadku zdobycia trzech punktów, wywalczą awans do półfinału Centralnej Ligi Juniorów na kilka kolejek przed końcem rundy.
– Staraliśmy się podejść do tego meczu maksymalnie skoncentrowani – relacjonował Mateusz Maćkowiak. – Wiedzieliśmy, co mamy zrobić i wszyscy się na tym skupialiśmy. Nikt nie wybiegał myślami zbyt daleko w przód.
Wygrana smakowała tym lepiej, że dzięki niej szczecinianie wyprzedzili najgroźniejszego rywala, Lecha Poznań. Od kilku sezonów najbardziej wyrównaną walkę Portowcy staczają właśnie z młodymi Lechitami, więc wyprzedzenie ich w tabeli jest ważnym wydarzeniem.
– Cieszymy się z tego, że doskoczyliśmy do Lecha – przyznał skrzydłowy. – Chcemy utrzymać pierwsze miejsce do końca rundy, a później wywalczyć awans do finału. Naszym końcowym celem jest puchar.
Gdyby pozytywnych następstw tego spotkania było wciąż mało, to istnieje jeszcze jedno. Jesienią młodzi gracze „Dumy Pomorza” ulegli Piastowi na wyjeździe 1:2. Wysoką wygraną 4:1 udanie zrewanżowali się gliwiczanom za tę porażkę.
– Pamiętaliśmy o tamtej przegranej – powiedział Maćkowiak. – Wyciągnęliśmy z niej wnioski, intensywnie przepracowaliśmy wiele jednostek treningowych i na własnym boisku pokazaliśmy, na co nas stać.