
Neapol. Miasto słynące z mafijnej przeszłości i nieskończonej miłości do piłki nożnej. To właśnie tutaj – wśród wspomnień złotych lat osiemdziesiątych i legendy Diego Maradony – o realizację sportowych marzeń walczy były bramkarz Akademii Pogoni, Hubert Idasiak. – Spędziłem w Szczecinie fantastyczne dwa lata i zawsze będę miał sentyment do Pogoni. Są jednak oferty, których się nie odrzuca. Propozycja Napoli była jedną z nich.
Kariera Huberta Idasiaka brzmi jak piłkarski sen. Jeszcze trzy sezony temu bronił barw Darłovii Darłowo i rywalizował na poziomie II ligi okręgowej juniora młodszego z Bajgielem Będzino czy Radewem Białogórzyno. Dziś dzieli szatnię z największymi gwiazdami światowej piłki i słucha wskazówek Carlo Ancelottiego. – Gdyby przed laty ktoś mi powiedział, że podczas treningu będę bronił strzały Lorenzo Insigne, Marka Hamšíka czy José Callejóna, pewnie wysłałbym go do psychiatryka – śmieje się Idasiak.
Od zera do bohatera
W niewielkim klubie znad morza czternastolatka wypatrzyli trenerzy Pogoni, Michał Zygoń i Grzegorz Otocki. Niewiele brakowało, a kolejne lata Idasiak spędziłby jednak w Lechii Gdańsk, gdzie był już po testach. – Michał miał bardzo duży wkład w to, by Hubert trafił do Szczecina. Najpierw zaprosił go na treningi, a potem przekonał do pozostania w Pogoni – opowiada trener Otocki. – Nie wiem, czy Hubert jest wyjątkowo utalentowany. Na pewno ma bardzo wysokie predyspozycje motoryczne, które wyróżniają go na tle innych bramkarzy. Ma też jedną cechę charakteru, którą imponuje – niesamowitą pracowitość. To właśnie dzięki niej jest dzisiaj w tym miejscu – mówi szkoleniowiec Dumy Pomorza.
Dwa lata spędzone w Pogoni sprawiły, że Idasiak stał się niekwestionowanym numerem jeden w swoim roczniku. Szybko wzbudził więc zainteresowanie nie tylko selekcjonerów reprezentacji Polski, ale również zagranicznych skautów. Im bliżej było do zakończenia poprzedniego sezonu, tym częściej do rodzinnego domu Huberta spływały zaproszenia na testy od europejskich potentatów. – Przez tydzień byłem pod obserwacją trenerów AS Romy. Poważnie interesowało się mną również Birmingham – wspomina Idasiak.
W pewnym momencie młodemu bramkarzowi przytrafiła się jednak kontuzja, która zniechęciła część przyszłych pracodawców do złożenia oferty kontraktu. Do samego końca w walce o zawodnika Dumy Pomorza pozostał jednak jeden z gigantów europejskiej piłki – SSC Napoli. – Spędziłem w Szczecinie fantastyczne dwa lata i zawsze będę miał sentyment do Pogoni. Są jednak oferty, których się nie odrzuca. Propozycja Napoli była jedną z nich – tłumaczy Idasiak.
Przyglądając się z bliska neapolitańskiej rzeczywistości, trudno nie nabrać zrozumienia dla słów młodego bramkarza. Jeszcze na peryferiach miasta widać bowiem okazałe murale i graffiti w barwach Napoli. Atmosferę piłkarskiej fascynacji jeszcze bardziej czuć w centrum, gdzie co kilkaset metrów można natrafić na stoiska z klubowymi gadżetami oraz ludzi w błękitnych koszulkach z nazwiskami swoich ulubieńców na plecach. Piłką nożną żyją tutaj praktycznie wszyscy. I to nie tylko tą seniorską.
– Wystarczy pojawić się w klubowym dresie w centrum miasta, by rozdać kilka autografów i zapozować do zdjęć. Na początku było to dla mnie sporym szokiem. Szczególnie, że wszyscy znali moje nazwisko i wiedzieli na jakiej pozycji gram – opowiada bramkarz Napoli. – Jak radzą sobie z wymową nazwiska? – pytamy. – Na razie brzmi to „Idasijak”. Może, gdy zadebiutuję w pierwszym zespole, to prezes Boniek nagra film z poprawną wymową, jak w przypadku Krzysztofa Piątka – śmieje się Idasiak.
O fascynacji neapolitańczyków piłką nożną możemy przekonać się na własne oczy po wejściu do jednej z restauracji. Herb na klubowej bluzie błyskawicznie przykuł bowiem uwagę kelnera, który nie omieszkał poświęcić kilkunastu minut na dyskusję o futbolu i ustalenie dokładnych personaliów byłego bramkarza Pogoni. – Forza Napoli! – rzucił na odchodne, gdy Hubert ostatecznie zdołał go przekonać do przyjęcia zapłaty za rachunek.
„Filip Balcewicz? Przydałby się, żeby to poukładać”
Piłkarski kult widoczny jest jednak nie tylko na ulicach miasta, ale przede wszystkim na stadionie. Chociaż obiekt zespołu U19 położony jest blisko dwadzieścia kilometrów od centrum Neapolu, to rozgrywany w sobotnie przedpołudnie pojedynek z Juventusem Turyn z trybun przyszło obejrzeć ponad tysiąc kibiców. – Gdyby od rana nie padał deszcz, frekwencja pewnie byłaby jeszcze lepsza – tłumaczy Idasiak. – Wczesną jesienią graliśmy przy praktycznie pełnym stadionie. Nie mówię już o meczach UEFA Youth League, kiedy nie było gdzie szpilki wcisnąć – dodaje.
Kameralny obiekt w podmiejskim Frattamaggiore nie wygląda na bazę szkoleniową jednego z największych klubów w Europie. Najstarszy zespół młodzieżowy w Neapolu, będący bezpośrednim zapleczem pierwszej drużyny, do swojej dyspozycji ma bowiem zaledwie jedno boisko, wciśnięte pomiędzy pobliskie bloki. – Tutaj rozgrywamy mecze ligowe i odbywamy treningi. Nawierzchnia jest hybrydowa, więc jako tako znosi trudy codziennego użytkowania. Nie ma jednak co ukrywać – stan murawy nie sprzyja rozgrywaniu piłki po ziemi. Dlatego lepiej gra nam się na wyjazdach – tłumaczy były bramkarz Pogoni.
O infrastrukturalnym przepychu, znanym chociażby z Niemiec czy Hiszpanii, można tutaj pomarzyć. Zamiast okazałego budynku ze strefą odnowy biologicznej, salami konferencyjnymi czy stołówką, naszym oczom ukazuje się wysłużony, parterowy pawilon, w którym miejsca wystarczyło zaledwie na dwie szatnie oraz niewielki pokój dla fizjoterapeutów. Miejsce na siłownię znaleziono pod jedną z trybun, a magazyn na sprzęt umieszczono w prowizorycznym kontenerze. Obraz dopełnia natomiast funkcjonujące wokół obiektu targowisko, przywołując wspomnienie warszawskiego Stadionu Dziesięciolecia. – Nie ma może luksusów, ale z drugiej strony przyjeżdżamy tutaj tylko na treningi. Wszystko, czego potrzebujemy, mieści się w hotelu albo w centrum treningowym I zespołu – opowiada Idasiak.
Rozczarowanie warunkami infrastrukturalnymi znika jednak natychmiast po rozpoczęciu ligowego pojedynku. Starcie Napoli z Juventusem – jak przystało na dwie uznane marki – stoi bowiem na niezwykłym poziomie. Tempo rozegrania akcji, boiskowa kreatywność, technika użytkowa, organizacja gry, ofensywne nastawienie – to wszystko sprawia, że od boiska trudno oderwać wzrok. – Mecze w Primaverze – w porównaniu z Centralną Ligą Juniorów – mają bardziej seniorski charakter. Wszystko dzieje się szybciej, nie brakuje też walki, agresji – ocenia bramkarz Napoli. – Gorzej wygląda natomiast dyscyplina taktyczna i organizacja gry w obronie. Będąc we Włoszech mam zdecydowanie więcej pracy, niż to miało miejsce w Szczecinie. Przydałby się na środku defensywy taki Filip Balcewicz, żeby to wszystko odpowiednio poukładać.
W fazie budowania ataku Napoli jednak imponuje. Szczególną uwagę przykuwa kapitan, który, jak przystało na zawodnika z numerem 10, jest motorem napędowym praktycznie każdej akcji. – To Gianluca Gaetano. Jako jedyny z naszego zespołu ma już na koncie występ w I zespole. W Neapolu jest uwielbiany – ludzie widzą w nim drugiego Lorenzo Insigne, który też wychował się tutejszej akademii. To bez wątpienia najlepszy zawodnik z jakim do tej pory grałem – opowiada Idasiak.
„Nie dyskutuję. Może zacznę, jak podszkolę włoski”
Plan treningowy zawodników Napoli nie jest szczególnie napięty. Na obiektach we Frattamaggiore spędzają dziennie niecałe trzy godziny. Później wracają do hotelu i mogą dowolnie zarządzać swoim czasem. – Gdy dostałem pierwszą rozpiskę treningową, byłem nieco zaskoczony. W Szczecinie miałem rozplanowany praktycznie cały dzień – zajęcia poranne, szkoła, wieczorny trening. Tutaj – łącznie z podróżą, odprawą i prysznicem – na treningu spędza się trzy godziny. Musiałem się więc nauczyć jakoś gospodarować wolnym czasem – mówi Idasiak.
W momencie wyjścia na boisko nie ma jednak mowy o taryfie ulgowej. Już od samego patrzenia na „grę w dziadka” – będącą formą rozgrzewki – może zakręcić się w głowie. Z czasem tempo treningu jeszcze wzrasta, by swoje apogeum osiągnąć w małych grach. – Jakość piłkarska poszczególnych zawodników jest bardzo wysoka. Każdy jest świadomy miejsca, w którym się znalazł i pracuje na najwyższych obrotach. Oczywiście – jest też czas na żarty i trochę luzu. Kiedy przychodzi jednak do wykonania zadania, koncentracja jest maksymalna – tłumaczy siedemnastolatek.
Wrażenie robi nie tylko jakość treningu, ale również liczebność sztabu szkoleniowego. Nad pracą najstarszego zespołu młodzieżowego w klubie czuwa bowiem blisko dziesięć osób. Pierwszy trener zespołu – Roberto Baronio – do swojej dyspozycji ma trzech asystentów, trenera przygotowania fizycznego, trenera bramkarzy i szeroki sztab medyczny. – Opieka sztabu jest rzeczywiście kompletna. Nie ma chyba aspektu, za który ktoś nie byłby odpowiedzialny. Ogromny profesjonalizm widać chociażby na odprawach, gdzie każdy z asystentów przedstawia analizę wąskiego zagadnienia, w którym się specjalizuje – opowiada były gracz Pogoni.
Dla Idasiaka najważniejszą postacią w klubie jest jednak trener bramkarzy, Antonio D’Ambrosio. To właśnie on prowadzi bowiem młodego bramkarza i przygotowuje go do gry na najwyższym, europejskim poziomie. – Trening bramkarski – jeśli chodzi o poziom – najmniej różni się od tego, czego doświadczyłem w Polsce. Zajęcia prowadzone przez trenerów Grzegorza Otockiego i Wojciecha Tomasiewcza stały na najwyższym poziomie, więc nie przeżyłem w Neapolu jakościowego szoku – tłumaczy Hubert. – Sama struktura treningu jest jednak zupełnie inna. W Pogoni pracowaliśmy praktycznie nad każdym aspektem, który jest potrzebny współczesnemu bramkarzowi. W Napoli skupiamy się natomiast przede wszystkim na bronieniu strzałów na linii i grze na przedpolu. O pracy chociażby nad grą nogami nikt tutaj nie chce słyszeć – dodaje.
Siedemnastolatek musiał dostosować się nie tylko do nowej struktury treningu, ale również innej filozofii myślenia o bramkarskim fachu. W niektórych aspektach to, czego nauczył się przez ostatnie lata, stało bowiem w sprzeczności ze sposobem kształcenia trenerów z Neapolu. – Największy problem miałem ze skracaniem kąta. Dotychczas zawsze mnie uczono, żeby wychodzić do piłki, zasłaniając tym samym napastnikowi jak największy obszar bramki. Na treningach w Napoli wymaga się od nas natomiast, by praktycznie przykleić się do linii, zostawiając sobie w ten sposób jak najwięcej czasu na reakcję. Trochę to dla mnie nieintuicyjne, ale nie dyskutuję. Może zacznę, jak lepiej nauczę się włoskiego – śmieje się Idasiak.
Bariera językowa jest jednym z problemów, z którymi gracz Pogoni musiał się mierzyć od pierwszych dni pobytu w Neapolu. Angielski – w którym komunikuje się bez żadnych problemów – w relacjach z Włochami na niewiele się bowiem zdaje. – Spośród członków sztabu po angielsku bez problemu dogadam się z doktorem i jednym z asystentów. W przypadku pozostałych w grę wchodzi tylko włoski. Pobyt w Neapolu zacząłem więc od intensywnej nauki i dzisiaj w zasadzie większość rzeczy rozumiem. Trudności pojawiają się, gdy trzeba wejść w dyskusję – zwłaszcza specjalistyczną – wyjaśnia Idasiak. – Żeby nie było jednak zbyt łatwo, w Kampanii funkcjonuje dialekt neapolitański. Chociaż tak naprawdę nie wiem, czemu nazywa się go dialektem, bo dla mnie to zupełnie inny język. Trochę jak kaszubski – dodaje.
„Naukowcem nie zostanę. Ale maturę chcę zdać!”
Dla obcokrajowców i zawodników z innych części Włoch drugim domem na czas pobytu w akademii Napoli staje się Venus Park Hotel w niewielkiej miejscowości Castel Volturno. Aby dostać się stąd do centrum tętniącego życiem Neapolu, trzeba pokonać blisko czterdzieści kilometrów. Nie dojeżdża tu żaden autobus, pociąg, ani tym bardziej metro. Jedynym środkiem transportu jest samochód. – Mamy w hotelu kierowcę. Wystarczy podejść na recepcję, zgłosić chęć wyjazdu i praktycznie po chwili siedzimy w samochodzie. Na jakąkolwiek samowolkę nie ma jednak szans – tłumaczy Hubert.
W hotelu toczy się praktycznie całe życie zawodników Napoli. Posiłki, treningi indywidualne, odpoczynek, rozrywka – wszystko odbywa się wewnątrz jednego obiektu. – To idealne rozwiązanie dla osób niezorganizowanych życiowo. O nic nie trzeba się tutaj martwić. Posiłki przygotują, ciuchy wypiorą, na trening zawiozą. Podobnie wygląda kwestia powrotu do domu – gdy mamy przerwę w rozgrywkach wystarczy zgłosić kierownikowi chęć wyjazdu i otrzymuje się bilet na konkretne loty. Wygodne rozwiązanie, choć trochę ubezwłasnowolniające – ocenia bramkarz Napoli. – Jedyne o czym można decydować, to czas wolny. Form jego spędzania jest mnóstwo. Mój współlokator – João – cały czas gra np. w CS:Go i League of Legends albo rozmawia przez telefon z rodziną z Brazylii. Ja z Pogoni wywiozłem trochę wyższą świadomość, dlatego staram się spędzać ok. dwóch godzin dziennie na treningu indywidualnym – rozciąganiu, stabilizacji, wzmacnianiu niektórych partii mięśni.
Sporą część czasu wolnego były bramkarz Pogoni poświęca również na naukę. Ze względu na barierę językową nie uczęszcza jednak do włoskiego liceum, ale kształci się w polskiej szkole przez… Internet. – Większość zajęć prowadzonych jest przez Skype. Mamy trzy przedmioty – polski, matematykę i angielski – czyli wszystko to, co potrzebne jest do zdania matury. Rozwiązuję zadania, piszę wypracowania, przygotowuję prezentacje – robię praktycznie wszystko to, co w normalnej szkole – opowiada Idasiak. – Liczba godzin jest jednak zdecydowanie mniejsza, bo dziennie na naukę poświęcam maksymalnie dwie godziny. Cóż… mam świadomość, że naukowcem nie zostanę. Robię jednak wszystko, by zdać maturę i tym samym otworzyć sobie różne możliwości na przyszłość.
„Pogoń? Najlepsze miejsce do rozwoju!”
Póki co siedemnastolatek skupia się jednak przede wszystkim na rozwoju kariery i realizacji sportowych marzeń. Pierwsze dwa kroki już wykonał – najpierw przebił się do wyjściowego składu zespołu Primavery, a przed kilkoma dniami otrzymał szansę treningów z I zespołem. – To było dla mnie fantastyczne doświadczenie. Wchodzisz do szatni i ludzie – których do tej pory podziwiałeś w telewizji lub na stadionie – nagle stają się Twoimi kolegami. Chociaż byłem nowy, to od początku wszyscy traktowali mnie jak członka zespołu. Nie było gwiazdorskich zachowań i patrzenia na młodego z góry. Atmosfera w szatni jest naprawdę fantastyczna – ocenia Idasiak.
Dla byłego bramkarza Pogoni wejście do szatni I zespołu było również okazją, by spotkać się i porozmawiać z dwoma rodakami – Piotrem Zielińskim i Arkadiuszem Milikiem. – Bardzo ciepło mnie przyjęli. Już wcześniej wiedzieli o moim istnieniu, bo kilka razy spotkaliśmy się w hotelu, gdy akurat byli na zgrupowaniu. Porozmawialiśmy dłuższą chwilę w szatni i na boisku. Nie zamykałem się jednak tylko na Polaków i starałem się z każdym zamienić kilka słów. Świetne wrażenie zrobił na mnie Koulibali – bardzo pozytywny człowiek – opowiada.
Baza treningowa seniorskiego zespołu Napoli mieści się w… Castel Volturno, kilkaset metrów od hotelu zawodników Primavery. Podopieczni trenera Ancelottiego mają do swojej dyspozycji trzy boiska treningowe oraz nowoczesny budynek na miarę klubu z czołówki włoskiej Serie A. – Tutaj faktycznie widać siłę i potencjał finansowy Napoli. Warunki są naprawdę znakomite – mówi Idasiak. – Jeszcze większe wrażenie zrobił na mnie jednak sam trening. Na zajęciach Primavery poziom jest wysoki, ale to i tak tylko procent tego, jak trenuje seniorska drużyna. Szybsza gra, mocniejsze uderzenie, a to wszystko z zachowaniem olbrzymiej precyzji. A jeśli tylko pojawia się błąd, natychmiast kończy się to stratą bramki.
Najbliższe trzy miesiące będą w karierze Huberta Idasiaka niezwykle istotne. Obecny sezon jest bowiem dla niego sprawdzianem potencjału oraz umiejętności. Jeżeli zaliczy go pozytywnie, w czerwcu otrzyma profesjonalny kontrakt, który pozwoli mu na częstsze treningi z I zespołem oraz grę w młodzieżowej Lidze Mistrzów. – Jeszcze kilka lat temu nawet nie myślałem o takich perspektywach. Dwa lata spędzone w Akademii Pogoni zupełnie odmieniły moje życie. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim szkoleniowcom, z trenerem Grzegorzem Otockim na czele. Mam nadzieję, że też czuje dumę, bo mój sukces to w głównej mierze jego zasługa – mówi Idasiak. – Szczecin to doskonałe miejsce do rozwoju. Gdybym któremukolwiek z młodych zawodników miał wskazać klub, w którym zrobi największy postęp, bez wahania wybrałbym Pogoń – podsumowuje.