– Nie rozumiem ludzi, którzy mówią, że do podniesienia poziomu szkolenia nie potrzeba nowoczesnej infrastruktury. Oni się po prostu nie znają na piłce. Bez nowej bazy nie zrobimy kroku do przodu. Po prostu nie mamy już jak wyciskać dłużej tej cytryny. Przed nami na pewno trudny okres, ale nikt w klubie nie narzeka. Dzieje się bowiem coś, na co długo czekaliśmy – mówi prezes Akademii Pogoni, Dariusz Adamczuk.
Od zakończenia rundy jesiennej minęło już trochę czasu. Jak – zupełnie na chłodno – ocenia Prezes pierwsze miesiące obecnego sezonu? Wyniki poszczególnych zespołów i liczne powołania do reprezentacji Polski napawają chyba optymizmem?
– Rzeczywiście, możemy być zadowoleni z pracy, którą trenerzy i zawodnicy wykonali przez ostatnie miesiące. Wszystkie grupy rozwijały się zgodnie z założonym planem. Troszeczkę martwiliśmy się o zespół rezerw, który przed sezonem opuściło trzynastu zawodników, udając się na wypożyczenie do I, II i III ligi. Bez wątpienia odbiło się to na dyspozycji drużyny w pierwszych meczach. Były obawy, czy strata punktowa nie będzie zbyt duża, by wiosną realnie powalczyć o utrzymanie. Trener Tychowski spokojnie wyprowadził jednak zespół na bezpieczną pozycję. Chłopcy nabrali niezbędnego doświadczenia i zyskali pewności siebie, w czym wydatnie pomogli im również wracający po kontuzji zawodnicy z I zespołu.
W rundzie jesiennej kilku zawodników zapracowało na uwagę trenera Runjaica, który zimą zaprosił ich na treningi w drużynie seniorów. To chyba najlepsze potwierdzenie dobrej pracy?
– Taki jest nasz cel i filozofia, żeby jak najwięcej zawodników przebijało się do pierwszej drużyny. Rzeczywiście, dostaliśmy zimą potwierdzenie, że nasza praca zmierza w dobrym kierunku. Szkoda, że Marcela Wędrychowskiego z treningów wyeliminowała kontuzja, bo to bardzo uzdolniony skrzydłowy. Wrócił już jednak do treningów i jestem przekonany, że niedługo ponownie dostanie szansę udziału w zajęciach I zespołu. Teraz wszystko jest już w rękach i nogach chłopaków. Jeśli będą ciężko pracować – a jestem o tym przekonany, bo tego od lat uczyli się w Akademii – to niedługo będziemy ich oglądać na boiskach Ekstraklasy.
Zupełnie nieoczekiwanie doszło w okresie przygotowawczym do przetasowań w sztabach szkoleniowych najstarszych zespołów Akademii. Rewolucja i trzęsienie ziemi to chyba jednak zbyt mocne określenia?
– Spodziewaj się niespodziewanego – to hasło, które musi nam przyświecać w zarządzaniu klubem. Rezygnacja trenera Tychowskiego nastąpiła nagle, ale mieliśmy przygotowany plan B, który natychmiast wdrożyliśmy. Dzięki temu wszystkie zmiany nastąpiły płynnie i nie wpłynęły negatywnie na funkcjonowanie Akademii.
Drużynę rezerw poprowadzi wiosną trener Paweł Cretti. Dla doświadczonego szkoleniowca to nowe wyzwanie, bowiem nigdy nie prowadził zespołu seniorskiego na takim poziomie. Nie było obaw przed takim ruchem?
– Absolutnie nie! Paweł już wcześniej był przymierzany do objęcia drugiej drużyny. Nie otrzymał tej funkcji – wbrew opinii niektórych „ekspertów” od piłki nożnej – tylko dlatego, że uczestniczył w kursie UEFA Pro. Nie wyobrażaliśmy sobie łączenia roli szkoleniowca drugiego najważniejszego zespołu w klubie z trzydniowymi wyjazdami do Białej-Podlaskiej. Na taki krok zdecydował się Lech Poznań, stawiając na trenera Ivana Djurdjevicia. Wystarczyło zaledwie kilka miesięcy, by przekonać się, że nie był to dobry ruch dla żadnej ze stron. W sytuacji odejścia Andrzeja Tychowskiego, trener Cretti był jednak naturalnym następcą. Zwłaszcza, że na przełomie marca i kwietnia podchodzi do kończących egzaminów, więc będzie mógł w 100% poświęcić się zespołowi. Jestem przekonany, że doskonale sobie poradzi z prowadzeniem zespołu rezerw, bo od dekady pracuje w Akademii i wie, jakie oczekiwania i wymagania mamy wobec niego.
Poważne wyzwanie stoi również przed Przemysławem Jasińskim, który w wieku 22 lat obejmuje rolę pierwszego szkoleniowca zespołu U15.
– W tym przypadku również nie mamy obaw. Przemek przez blisko pięć lat był asystentem trenera Łazowskiego i wiele się od niego nauczył. Widzimy w nim pasję i entuzjazm. Świetnie czyta grę i ma bardzo dobry kontakt z zawodnikami. Poza tym to człowiek, który Pogoń ma w sercu. Niegdyś grał w zespołach juniorskich i doskonale rozumie nasze DNA. Z naszej strony nie jest to eksperyment. Dowód, że dokonaliśmy właściwego wyboru, pokazał już w meczach kontrolnych z Hansą Rostock czy HSV.
Zwycięstwa nad niemieckimi zespołami są wyjątkowym powodem do zadowolenia?
– Wyniki w tym kontekście są tak naprawdę sprawą drugorzędną. Gdybyśmy przegrali po walce, pokazując swoje DNA, to też byśmy byli zadowoleni. Cieszymy się jednak, że chłopacy, mimo niekorzystnego rozwoju spotkań, potrafili pokazać swoją wartość i przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Walczyli od pierwszej do ostatniej minuty i zostali za to nagrodzeni. Widać, że mentalnie stajemy się coraz silniejsi, a w tym aspekcie – w porównaniu z Niemcami – mieliśmy dotąd największy deficyt. Oczywiście poza bazą szkoleniową.
Problem infrastruktury niedługo również przejdzie do lamusa. Zanim jednak rozpoczniemy treningi w nowym Centrum Szkolenia Dzieci i Młodzieży, czeka nas trudny okres, gdy boiska na koronie stadionu zamienią się w plac budowy. Jak będą funkcjonować przez ten czas zespoły młodzieżowe?
– Nie rozumiem ludzi, którzy mówią, że do podniesienia poziomu szkolenia nie potrzeba nowoczesnej infrastruktury. Oni się po prostu nie znają na piłce. Bez nowej bazy nie zrobimy kroku do przodu. Po prostu nie mamy już jak wyciskać dłużej tej cytryny. Przed nami na pewno trudny okres, ale nikt w klubie nie narzeka. Żeby było lepiej, na początku musi być gorzej. To tak jak z remontem – najpierw jest trochę zamieszania i bałaganu, ale potem jesteśmy zadowoleni z efektu i mieszkamy w świetnych warunkach. Zrobimy wszystko, by logistycznie to poukładać i zminimalizować negatywne skutki dla naszych zawodników i trenerów. Mamy już swoje koncepcje, rozmawiamy również z zaprzyjaźnionymi klubami. Na pewno jakieś trudności się pojawią, ale nie przejmujemy się nimi. Dzieje się bowiem coś, na co długo czekaliśmy.
Kiedy można się spodziewać pierwszych efektów?
– Więcej będziemy wiedzieć w kwietniu, kiedy otrzymamy szczegółowy harmonogram prac. Ale na pewno będzie to proces bardzo dynamiczny. Myślę, że w ciągu roku będziemy mieli bazę gotową przynajmniej w 80% procentach, co pozwoli nam normalnie trenować.
Zimą głośno było o Sebastianie Walukiewiczu, który – za rekordową dla Pogoni kwotę – przeniósł się do włoskiego Cagliari. Mając w pamięci niedawny transfer Kuby Piotrowskiego można uznać, że nasza Akademia ma już silną markę w Europie?
– W tym kontekście przed nami jeszcze daleka droga. Dwoma zagranicznymi transferami pokazaliśmy jednak, że za kilka lat możemy być tak postrzegani. Z pewnością pomagają nam również nasi reprezentanci, którzy pokazują wysoką jakość w meczach międzynarodowych. Oba transfery nie wzbudziły we mnie jednak większej ekscytacji. Moim głównym celem jest, by wyróżniający się zawodnicy grali na boiskach Ekstraklasy i budowali siłę Pogoni Szczecin.
W sobotę zespoły młodzieżowe zainaugurują rundę wiosenną. Czego się Prezes spodziewa po najbliższych miesiącach?
– Na pewno wchodzimy w fajny okres. Zespoły U15 i U17 zaczynają walkę o mistrzostwo Polski. W decydującą fazę wkracza również rywalizacja juniorów starszych. Dokładnie kolejnych medali do klubowej gabloty nie jest naszym priorytetem. Ma być jednak celem i marzeniem chłopaków. Oczekujemy od nich, że w każdym spotkaniu będą walczyć o komplet punktów. Jeśli pokażą ambicję, charakter i drzemiący w nich potencjał, to niedługo zobaczymy ich na treningach w starszym roczniku bądź pierwszym zespole.
Niektórzy wiosną mają do zrealizowania również cele reprezentacyjne. Niewykluczone, że na przełomie maja i czerwca aż trzy zespoły narodowe wezmą udział w imprezach mistrzowskich. W każdym z nich istotną rolę mogą odgrywać Portowcy.
– Dla części zawodników z pewnością będzie to pracowita wiosna. Niedługo zaczyna się ostatnia faza eliminacji do mistrzostw Europy U17, a później – miejmy nadzieje – trzy imprezy mistrzowskie z udziałem biało-czerwonych. Oglądanie wychowanków Akademii, walczących o mistrzostwo świata czy Europy, będzie dla nas olbrzymią przyjemnością. Chłopacy najpierw muszą jednak ciężką pracą w klubie potwierdzić, że na taką szansę zasługują.