W niedzielne popołudnie Pogoń II Szczecin mierzyła się na boisku przy ulicy Pomarańczowej z KS-em Chwaszczyno. Spotkanie rozgrywane w ramach III ligi zakończyło się wysoką – choć nie do końca zasłużoną – porażką Portowców 1:3.
– Każdy rodzaj nauki, nawet tak bolesny, jest dobry – ocenił Hubert Matynia. – Na pewno wyciągniemy wnioski z tego spotkania i w przyszłości nie będziemy popełniać takich błędów, jak w tym meczu.
Za Tobą intensywny weekend. W sobotę zagrałeś przeciwko Jagiellonii Białystok w Lotto Ekstraklasie, zaś w niedzielę wspomagałeś kolegów z Pogoni II Szczecin w pojedynku z KS-em Chwaszczyno. Jak wytrzymałeś to od strony kondycyjnej?
– Czułem się dobrze, nie dokuczało mi zmęczenie. Problemy są tylko od strony mentalnej – żałuję, że nie wygrałem w żadnym z tych dwóch meczów.
W obu spotkaniach scenariusz był podobny – twój zespół przeważał, a jednak nie potrafił tego udokumentować wygraną. W sobotę wywalczyliście remis, zaś w niedzielę – boleśnie przegraliście.
– Tak, są pewne podobieństwa. Różnicą jest z kolei to, że z Jagiellonią graliśmy w przewadze, a z Chwaszczynem to my mieliśmy jednego zawodnika mniej na boisku.
Pomimo gry w osłabieniu, byliście stroną przeważającą. To wy atakowaliście, dyktowaliście tempo, a rywale ograniczali się do wyprowadzania kontr.
– Owszem, mieliśmy swoje okazje, ale nie potrafiliśmy ich jednak wykorzystać. Zawodnicy z Chwaszczyna mądrze się ustawiali w obronie, a następnie wykorzystywali lukę w środku pola, która została po Dawidzie Zielińskim. Takim sposobem zdobywali bramki i ostatecznie wygrali to spotkanie.
Pierwszy gol padł jednak nieco inaczej. Tuż po rozpoczęciu gry rywale zegrali długą piłkę, wykorzystali wasz błąd w defensywie i wyszli na prowadzenie po 60 sekundach gry.
– Zagapiliśmy się wtedy – zabrakło skupienia w pierwszych minutach. Wiedzieliśmy jednak, że to jeszcze nie koniec meczu. Chcieliśmy, jak najszybciej naprawić swój błąd i wrócić do gry.
I wróciliście. Tuż przed przerwą Seiya Kitano zdobył bramkę dającą remis. Wtedy wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu, a kolejne gole są tylko kwestią czasu.
– Po tym trafieniu rzuciliśmy się na rywali, a oni cofnęli się pod własne pole karne. Robiliśmy wszystko, aby zdobyć gola, a ostatecznie to przeciwnicy strzelili kolejne dwie bramki. Myślę, że niezasłużenie przegraliśmy aż 1:3.
Można jednak znaleźć pewien pozytyw tej porażki – przez godzinę graliście w dziesięciu. To na pewno nowe doświadczenie i nauka dla was.
– Oczywiście, każdy rodzaj nauki – nawet tak bolesny – jest dobry. Na pewno wyciągniemy wnioski z tego spotkania i w przyszłości nie będziemy popełniać takich błędów, jak w tym meczu.