– To nie piekarnia – powiedział o Akademii Pogoni jej prezes Dariusz Adamczuk. – To młodzi chłopcy, których trzeba ukształtować. Wiemy, że to nie jest proces zakończony. Celem jest dostarczenie zawodników do pierwszej drużyny. Tam w przyszłości widzimy tych najzdolniejszych.
Drugi rok z rzędu jesteśmy w finale Centralnej Ligi Juniorów Starszych. To duże osiągnięcie zarówno dla juniorów starszych, jak i Pogoni Szczecin?
– Duże. Nie było takiego w historii naszego klubu. To, że w trakcie odbudowywania Pogoni Szczecin postawiliśmy na szkolenie młodzieży od IV ligi, zdawaliśmy sobie sprawę, że to będzie potrzebowało czasu. To nie piekarnia. To młodzi chłopcy, których trzeba ukształtować. Wiemy, że to nie jest proces zakończony. Celem jest dostarczenie zawodników do pierwszej drużyny. Tam w przyszłości widzimy tych najzdolniejszych.
To nie dzieło przypadku czy jednego silnego rocznika, bo to trzeci awans do grona czterech najlepszych w ciągu czterech lat.
– Centralna Liga Juniorów Starszych jest z każdym sezonem coraz bardziej profesjonalna – nie możemy tylko patrzeć przez pryzmat półfinałów. W zeszłym roku w sezonie zasadniczym zajęliśmy drugie miejsce, a teraz – pierwsze. To duża dawka meczów, która jest dowodem na systematyczność, pracę całego klubu – od trenerów do zawodników. To daje nam efekty.
Ci zawodnicy coraz częściej włączani są do kadry Pogoni II Szczecin np. Damian Pawłowski zaczynał sezon w CLJ, a na wiosnę występował w III lidze. I to nie tylko Damiana można byłoby wyróżnić w tym gronie.
– To wszystko zależy od zawodnika. Jeśli ten dobrze prezentuje się w juniorach starszych i utrzymuje wysoką formę – wtedy dostaje szansę. Pięciu piłkarzy, którzy pojechali na obóz, a więc: Szymon Jopek, Rafał Maćkowski, Marcel Stefaniak, Mateusz Bochnak i Damian Pawłowski, niewielu z nich grało w CLJ. Większość – na wiosnę – występowała w III lidze.
Możemy spodziewać się ich w finale z Legią Warszawa?
– Decyzja klubu i trenerów była taka, żeby oni odpoczęli przed obozem z pierwszą drużyną, bo zostali włączeni do kadry. Nie chcieliśmy popełnić tego samego błędu, jak w zeszłym roku. Marcin Listkowski, Kuba Piotrowski i Michał Walski grali w półfinałach i finałach, a przez to nie mieli ani dnia odpoczynku. Pojechali na obóz, co odbiło się na nich w rundzie jesiennej. Kuba i Marcin byli w klubie, a Michał był w Ruchu Chorzów, ale tam też nie grał. Dla nich ważny jest odpoczynek – każdy z nich go potrzebuje, a w szczególności młodzi gracze. To nie była łatwa decyzja, bo zdajemy sobie sprawę, że dla nich występy w tej czwórce najlepszych to fajne wydarzenie. Jednak najważniejszy jest pierwszy zespół.
Oni będą brani pod uwagę na finał?
– Jest szansa na to, aby ci chłopcy – po rozmowie z trenerem Pawłem Crettim i dyrektorami, dostali szansę wystąpienia w tych spotkaniach. Na pewno nie wszyscy. Chcemy ich mądrze wkomponować, bo nie sztuką jest zmienić pięciu na pięciu, co niekoniecznie mogłoby pomóc. Ci, co grali w lidze i półfinałach, oni w 90% wywalczyli ten awans. Przed nami trudne decyzje, ale myślę, że wyjdzie dobrze. Trener Maciej Skorża i Cretti będą mieli decydujące zdanie.
Teraz czeka nas finał z Legią Warszawa. Najpierw jedziemy do stolicy, a następnie zmierzymy się w Szczecinie. Jest szansa na rewanż.
– Po raz kolejny gramy w finale, co pokazuje, gdzie jesteśmy. Mamy niski budżet, bez odpowiedniej bazy w porównaniu z innymi ekstraklasowymi zespołami, ale z megapasjonatami w postaci trenerów i zawodników, którzy z każdym rokiem robią progres. Doszliśmy tam, gdzie wielu chciałoby być. Jestem z tego niezmiernie szczęśliwy i chciałbym podziękować wszystkim, którzy dają z siebie wszystko w klubie. Począwszy od trenerów naszej Akademii, którzy trenują przedszkolaków, skończywszy na szkoleniowców CLJ i rezerw.
Wielu też chłopaków z III ligi jest regularnie włączanych do kadry treningowej pierwszego zespołu. Oni też są sprawdzani przez sztab szkoleniowy pierwszego zespołu.
– Taka jest u nas drabinka – potrzebujemy jeszcze czasu, aby ci chłopcy byli wiodącymi postaciami w pierwszej drużynie. Spokojna i konsekwentna praca da rezultaty. Ci zawodnicy, którzy są teraz doświadczeni w ekstraklasie – oni też kiedyś zaczynali. Tak zaczynali: Maciek Stolarczyk, Olek Moskalewicz, Radek Majdan czy ja. Wszyscy dostaliśmy kiedyś szansę, jak byliśmy młodymi piłkarzami.
Do tego potrzebna jest cierpliwość i mądre wprowadzenie młodych graczy.
– Ktoś nam dał szansę, a potem zrobiliśmy mniejsze lub większe kariery. Nikt taki się nie pojawi, który nagle wskoczy do kadry i będzie strzelał bramki. Arkadiusz Milik potrzebował czasu. Robert Lewandowski na poziomie juniora został odrzucony z Legii – my nie chcemy popełnić takiego błędu i chcemy dawać szansę tym chłopcom. Nie każdy z nich ją otrzyma – w żadnym klubie na świecie nie wszyscy wychowankowie idą dalej, ale Pogoń będzie tworzona w oparciu na wychowankach. Tej drogi się trzymamy.
Mija sporo lat od twojego złotego medalu w juniorach starszych. Czekasz na detronizację i następców twojego sukcesu?
– W półfinale też był podobny wynik, bo my też przegraliśmy 0:1 w Bydgoszczy z Zawiszą. Wygraliśmy u siebie 2:0. Teraz jest podobny układ. Obyśmy w finale – jak mówi Paweł Cretti – to zrobili. Nie ma w tym przypadku. Chcielibyśmy, abyśmy zakończyli ten sezon złotym medalem.