Szalony przebieg miało derbowe spotkanie drugiego zespołu Pogoni z Błękitnymi Stargard. Goście prowadzili przy Twardowskiego już 2:0, ale dzięki dwóm bramkom Wojciecha Lisowskiego szczecinianie zdołali uratować cenny punkt. – Myślę, że oba zespoły zeszły dzisiaj z boiska niezadowolone – mówi trener Paweł Ozga.
Do przedświątecznego spotkania Portowcy przystąpili praktycznie w najsilniejszym zestawieniu. Sztab szkoleniowy nie mógł skorzystać jedynie z usług pauzującego za kartki Olafa Korczakowskiego oraz Yadegara Rostamiego, który otrzymał powołanie na sobotni mecz I zespołu w PKO Ekstraklasie. Na skrzydłach pojawili się więc Mateusz Bąk i Szymon Cybulski, a miejsce w środku pola zajęli Oskar Kalenik, Błażej Starzycki i Kacper Łukasiak.
Pierwsze minuty derbowego spotkanie nie zapowiadały późniejszych emocji. Portowcy zdawali się bowiem kontrolować boiskowe wydarzenia, a jeszcze przed upływem kwadransa mogli wyjść na prowadzenie. Najpierw jednak Kacper Łukasiak uderzył minimalnie obok bramki, a chwilę później Mateusz Bąk trafił w słupek. Niewykorzystane sytuacje szybko się na Portowcach zemściły – po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka trafiła pod nogi Kacpra Friski, a ten – przy pomocy pechowo interweniującego Błażeja Starzyckiego – umieścił ją w siatce.
W drugiej odsłonie granatowo-bordowi starali się gonić wynik. Bliski doprowadzenia do wyrównania był Wojciech Lisowski, ale po jego strzale głową piłka przeleciała minimalnie obok słupka. Swoją szansę miał również wprowadzony po przerwie Michał Kwiecień, ale przegrał pojedynek z bramkarzem Błękitnych.
– Rywale byli dziś dobrze zorganizowani w obronie, przez co trudno nam było przebić się w ich pole karne. Inna sprawa, że nie podejmowaliśmy pojedynków jeden na jeden w bocznych sektorach, co dotąd było naszą mocną stroną. Brakowało odwagi, próby oszukania przeciwnika. Zamiast tego szukaliśmy dośrodkowań, z którymi rywale dobrze sobie radzili – tłumaczy Paweł Ozga.
Kwadrans przed końcowym gwizdkiem zatliła się jednak w Portowcach nadzieja na korzystne rozstrzygnięcie. Czerwoną kartkę obejrzał bowiem Adrian Kwiatkowski, przez co Błękitni zmuszeni byli grać w osłabieniu. Nie przeszkodziło to jednak gościom ze Stargardu w podwyższeniu prowadzenia – po kolejnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę w polu karnym zebrał Oliwer Kowalik i strzałem głową przelobował Macieja Kowala. – Bez wątpienia daliśmy dzisiaj ciała przy obronie stałych fragmentów gry. To było bardzo słabe w naszej strony – ocenia szkoleniowiec Pogoni.
Dwubramkowe prowadzenie rywali nie zachwiało jednak w Portowcach wiary w korzystne rozstrzygnięcie. Granatowo-bordowi postawili wszystko na jedną kartę, rzucili się do ataku i zostali za to nagrodzeni. Bohaterem spotkania został Wojciech Lisowski, który w doliczonym czasie gry najpierw wykorzystał kiks jednego z obrońców Błękitnych i zdobył bramkę kontaktową, a chwilę później pewnie wykonał rzut karny podyktowany za faul na Oskarze Kaleniku. Ostatecznie derbowe spotkanie zakończyło się więc podziałem punktów.
– Myślę, że oba zespoły zeszły dzisiaj z boiska niezadowolone. W naszej szatni panuje ogromne wkurzenie. Mamy bowiem swoje cele, chcemy wygrywać, dominować nad przeciwnikiem. A dzisiaj tego nie zrealizowaliśmy – podsumowuje trener Paweł Ozga.
23. kolejka III ligi
Pogoń II Szczecin – Błękitni Stargard 2:2 (0:1)
0:1 Kacper Friska 22′
0:2 Oliwer Kowalik 86′
1:2 Wojciech Lisowski 90′
2:2 Wojciech Lisowski 90′
Pogoń Szczecin: Kowal – Boniecki, Lisowski, Białczyk, Rezaeian (46′ Pach) – Kalenik, Starzycki (68′ Góral) – Bąk (52′ Mierzwa), Łukasiak, Cybulski (52′ Kwiecień) – Zaborski (76′ Krzysztofek)