Intensywne miesiące mają za sobą trampkarze młodsi Akademii. Granatowo-bordowi przed rozpoczęciem sezonu stanęli bowiem przed wyzwaniem, by rywalizować w starszym roczniku na poziomie Centralnej Ligi Juniorów U15. I choć nie zdołali utrzymać miejsca w elicie, to zebrali mnóstwo nieocenionego doświadczenia. – Chłopcy musieli – jak by to nie brzmiało w tej kategorii wiekowej – bardzo szybko dojrzeć i zmężnieć. W przypadku każdego z nich widać ogromny progres – mówi trener Paweł Rozpondek.
Rywalizacja ze starszymi, bardziej doświadczonymi, ale przede wszystkim silniejszymi fizycznie zawodnikami – przed takim wyzwaniem stanęli przed rozpoczęciem obecnego sezonu trampkarze młodsi Akademii. Wszystko dzięki swoim starszym kolegom z roczników 2008 i 2009 – Ci pierwsi przed rokiem pewnie utrzymali się bowiem na poziomie centralnym, natomiast Ci drudzy – grając wówczas pod szyldem Akademii – wygrali ligę wojewódzką, pokonali w barażowym dwumeczu Zawiszę Bydgoszcz i awansowali do grona ośmiu najlepszych zespołów w naszym makroregionie.
Zawodnicy Dumy Pomorza – choć od pierwszego spotkania skazywani na walkę o utrzymanie – ambitnie walczyli o każdy punkt. Ostatecznie na swoim koncie zdołali jednak zapisać zaledwie dwa oczka – w domowym starciu z Lechią Gdańsk oraz wyjazdowym pojedynku z Polonią Środa Wielkopolska.
– Jeśli patrzeć na tę rundę z perspektywy wynikowej, to na pewno szklanka jest do połowy pusta. Na pewno te rezultaty nie były takie, jak byśmy sobie to wymarzyli. Natomiast dla nas nie miejsce w tabeli było najważniejsze, a rozwój zawodników. A ten był naprawdę ogromny. Chłopcy musieli – jak by to nie brzmiało w tej kategorii wiekowej – bardzo szybko dojrzeć i zmężnieć. W przypadku każdego z nich widać ogromny progres – mówi trener Rozpondek. – Czternaście meczów na poziomie centralnym w starszej kategorii wiekowej to bez wątpienia doświadczenie, którego nie da się kupić. Można o tym opowiadać na odprawach, analizach, ale to nie odda skali wyzwania. To trzeba przeżyć – dodaje.
Choć dwa zdobyte punkty nie wyglądają okazale, to z przebiegu rundy jesiennej młodzi Portowcy mieli szanse, by podnieść ich z boiska znacznie więcej. Najwięcej pretensji o niewykorzystane okazje szczecinianie mogli mieć do siebie w starciach z Lechią Gdańsk oraz Polonią Środa Wielkopolska. Zwłaszcza w starciu z drugim ze spadkowiczów granatowo-bordowi mogli sięgnąć po pełną pulę, jednak – choć po zakończeniu regulaminowego czasu gry prowadzili dwiema bramkami – to z dalekiego wyjazdu wrócili zaledwie z jednym oczkiem.
– Każdy z meczów był dla nas osobną lekcją. Prezentowaliśmy swój styl gry i czekaliśmy, co nam to przyniesie. Oczywiście mogliśmy pokusić się o lepszy dorobek punktowy – zwłaszcza w meczu z Polonią. Ale spójrzmy na to z dzisiejszej perspektywy – czy tamto zwycięstwo coś by zmieniło? Na pewno fajnie było wracać do domu z trzema punktami i budować kolejny mikrocykl na zwycięstwie. Natomiast lekcja, którą wtedy otrzymali – koncentracji i konieczności walki do ostatniego gwizdka – zostanie z nimi do końca życia – tłumaczy szkoleniowiec Pogoni.
Nie we wszystkich spotkaniach młodzi Portowcy toczyli jednak w rywalami tak wyrównaną walkę. Starcia z ligową czołówką zazwyczaj kończyły się bowiem wysokimi zwycięstwami rywali. Najtrudniejszą przeprawą dla podopiecznych trenera Rozpondka było starcie z Lechem Poznań, który aż siedemnastokrotnie posyłał piłkę do siatki.
– Ciężko coś powiedzieć o tym meczu. To na pewno ta ciemniejsza strona występów młodszym rocznikiem na poziomie centralnym. Można się tłumaczyć, pokazywać pozytywne elementy. Ale ostatecznie wynik idzie w świat – mówi Rozpondek. – Myślę, że takie mecze już niczego nie uczą – trzeba je po prostu jakoś przeżyć, spróbować zebrać myśli i znaleźć w sobie siłę do dalszej pracy. Jestem przekonany, że żaden z tych chłopaków nigdy już w swojej przygodzie z piłką tak wysoko nie przegra – dodaje.
Praca nad aspektami mentalnymi była w rundzie jesiennej dla sztabu szkoleniowego Dumy Pomorza szczególnym wyzwaniem. Drużyna o mentalności zwycięzców, przyzwyczajona do odnoszenia zwycięstw, przez czternaście kolejek ani razu nie poznała bowiem smaku ligowego triumfu.
– Praktycznie w każdy weekend, bez względu na to, jak dobrego meczu byśmy nie zagrali, schodziliśmy z boiska bez nagrody w postaci zdobyczy punktowej. Po takiej serii nie jest łatwo znaleźć w sobie wewnętrzną energię do dalszej pracy. Każdemu z nas w pewnym momencie było trudno przyjść w poniedziałek z uśmiechem na twarzy, pełną motywacją i przesłaniem, że jesteśmy na właściwej drodze. To była właśnie nasza rola jako sztabu – utrzymywać koncentrację chłopaków na maksymalnym poziomie i sprawić, by nie stracili zapału i miłości do tego, co robią. Myślę, że nam się to udało – opowiada trener trampkarzy młodszych.
W pracy z zespołem sztab szkoleniowy Dumy Pomorza nie został jednak pozostawiony sam sobie. W trudnych momentach wsparciem służyło mu bowiem doświadczone grono trenerów-koordynatorów – na czele z Maksymilianem Rogalskim, Marcinem Łazowskim, Patrykiem Dąbrowskim czy Michałem Zygoniem.
– Z tego miejsca chciałbym serdecznie podziękować klubowi za pomoc i wsparcie. Nasi szefowie wspólnie z nami dźwigali bowiem na barkach odpowiedzialność za ten zespół. Wielokrotnie spotykali się z zawodnikami i tłumaczyli im, że ważniejsza od wyników jest ich ciężka praca. Fakt, że wszyscy mówiliśmy jednym głosem sprawił, że chłopacy nam zaufali i uwierzyli – mówi trener Rozpondek.
Doświadczenie zdobyte przez Portowców w meczach ligowych szybko zbiera owoce w postaci znakomitych występów w meczach kontrolnych oraz spotkaniach kadr wojewódzkich. Na tym polu – rywalizując ze swoimi rówieśnikami – granatowo-bordowi nie tylko nie przegrywają, ale też odnoszą okazałe zwycięstwa.
– Już na początku rundy jesiennej mieliśmy potwierdzenie jakości naszych zawodników, gdy jak równy z równym rywalizowaliśmy z OSC Lille czy PSV Eindhoven. Tak samo było również w kadrze ZZPN, do której przez ostatnie miesiące powołanych zostało 17-18 naszych zawodników – w starciach z przedstawicielami lubuskiego, dolnośląskiego i wielkopolskiego ZPN chłopcy odnieśli komplet zwycięstw. Optymizmem napawają również mecze sparingowe, które w ostatnich miesiącach rozegraliśmy z drużynami, z którymi spotkamy się w przyszłym sezonie z CLJ U15 – Wartą Poznań (5:0) i FASE Szczecin (6:0). Bardziej od wyników cieszy mnie jednak gra – widać bowiem, że zbieramy owoce tego, co robiliśmy przez ostatnie pół roku – tłumaczy szkoleniowiec Pogoni.
Zawodnicy z rocznika 2010 powoli idą więc drogą, którą przed dwoma laty wyznaczyli im ich starsi koledzy z rocznika 2008. Portowcy, prowadzeni wówczas przez trenera Roberta Skoka, również jako trampkarze młodsi Akademii rywalizowali w Centralnej Lidze Juniorów i – podobnie jak teraz podopieczni Pawła Rozpondka – nie zdołali utrzymać miejsca wśród ośmiu czołowych drużyn naszego makroregionu. Doświadczenie zebrane w meczach ze starszym rocznikiem zaprocentowało jednak na tyle, że dziś swobodnie rywalizują nie tylko na poziomie juniora młodszego, ale także w CLJ U19 czy juniorskich reprezentacjach Polski.
– Rocznik 2008 zapoczątkował drogę, którą staramy się w klubie podążać. Wierzymy, że nasza praca przyniesienie podobne, a nawet lepsze efekty. Dlaczego lepsze? Bo pracujemy z chłopcami, którzy od małego, od kategorii skrzata, trenują w oparciu o naszą filozofię i model gry. Można więc śmiało powiedzieć, że stuprocentowymi wychowankami nowej Akademii – tłumaczy Rozpondek. – Wiadomo, że na tych chłopaków czeka jeszcze wiele pokus. Każdy z nich pisze swoją historię i trudno dziś oceniać, w którą stronę się ona rozwinie. Z perspektywy trenera widzę jednak kilku kandydatów, którzy mogą pójść drogą swoich starszych kolegów i stanowić o sile nie tylko swojego rocznika, ale też starszych zespołów czy kadr narodowych – dodaje.
Rywalizacja z rok starszymi zawodnikami na młodych Portowców była dużym wyzwaniem. Niektórzy spośród podopiecznych trenera Rozpondka mieli jednak dodatkowo utrudnione zadanie, bowiem rywalizowali z dwa lata starszymi od siebie zawodnikami, a nawet – jak urodzony w 2012 roku Szymon Traczykowski – z trzy lata starszymi.
– To na pewno była specyficzna sytuacja. Szymon już wcześniej występował u nas w roczniku 2011, ale w nagrodę za dobre zachowanie i wysokie umiejętności trafił do nas na okres przygotowawczy. Początkowo plan był taki, że potrenuje z nami, a przed rozpoczęciem sezonu podejmiemy najlepszą dla niego decyzję. I okazało się, że tą decyzją będzie dołączenie do zespołu U14 na stałe – opowiada trener Pogoni. – Szymon niczego nie dostał za darmo – on sobie miejsce w tej drużynie po prostu wywalczył. Bez kompleksów wchodził bowiem w pojedynki z trzy lata starszymi rywalami i często je wygrywał. Otoczyliśmy go oczywiście opieką – raz, żeby mu się nic nie stało, a dwa, żeby odpowiednio szafować obciążeniami, które dla tak młodego organizmu są bardzo duże. On jakiegokolwiek specjalnego traktowania jednak nie potrzebował. Dość powiedzieć, że w ostatnich meczach sparingowych Szymon był wyróżniającą się postacią naszego zespołu. Jakby to nie zabrzmiało, miał jednak obniżoną poprzeczkę, bo grał „tylko” z dwa lata starszymi od siebie rywalami – śmieje się Paweł Rozpondek.
Runda jesienna mocno wpłynęła na rozwój zawodników, ale również trenerów Dumy Pomorza. Sztab, który stworzył się na początku sezonu, stanął bowiem w obliczu wyzwań, z którymi dotychczas nie miał okazji się zmierzyć.
– Jestem wdzięczny włodarzom klubu za to, że dali mi taką szansę. Ostatnie miesiące były dla mnie bardzo cenne. Przez rozpoczęciem sezonu myślałem, że w piłce młodzieżowej widziałem już wiele. Teraz natomiast już wiem, że to jest beczka bez dna, w której znaleźć można absolutnie wszystko. Myślę, że dlatego nas, trenerów, tak bardzo do tej piłki ciągnie – mówi Rozpondek. – Dziękuję również członkom sztabu szkoleniowego, z którymi wspólnie pracowaliśmy przez te ostatnie miesiące. Wojtek Tomasiewicz wniósł do tego zespołu ogrom doświadczenia – bo tych meczów na poziomie europejskich pucharów, Ekstraklasy czy piłki młodzieżowej widział mnóstwo – ale także pozytywnego ducha. Głównie odpowiedzialny był za pracę z bramkarzami, ale wpływał także na resztę zespołu. Mateusz Stolarczyk wskoczył natomiast na bardzo głęboką wodę i bez wątpienia się w niej nie utopił. Dobrze było patrzeć, jak z tygodnia na tydzień rośnie i coraz lepiej wywiązuje się ze swoich obowiązków. Myślę, że choć jest dopiero na początku swojej drogi, to jest kandydatem na bardzo dobrego trenera – dodaje.
Teraz przed młodymi Portowcami kolejne miesiące pełne wyzwań. Po zimowej przerwie wrócą bowiem do treningów, by jak najlepiej przygotować się do rywalizacji w lidze wojewódzkiej. Gra na lokalnym podwórku będzie okazją, by popracować nad tymi elementami, o które trudno było w walce z rok starszymi przeciwnikami na poziomie centralnym.
– Widzę w tym pewną spójność. Jesienią mocno pracowaliśmy bowiem nad aspektami mentalnymi, zaangażowaniem, ale też grą bez piłki czy przejściem z ataku do obrony. Wiosną natomiast będzie zdecydowanie więcej fragmentów, w których to my będziemy w posiadaniu piłki. Popracujemy więc nad atakowaniem, budowaniem gry, strzelaniem bramek oraz radością z tych bramek. W ten sposób dotkniemy każdego elementu piłkarskiego rzemiosła – tak, by jak najlepiej przygotować chłopaków do rywalizacji w przyszłym sezonie w CLJ U15 – wtedy już w swoim roczniku. To będzie czas, by powiedzieć „sprawdzam” i zobaczyć, w jakich aspektach funkcjonujemy dobrze, a gdzie jeszcze mamy deficyty – podsumowuje Rozpondek.