W znakomitych nastrojach z wyprawy do Trójmiasta wracają juniorzy młodsi Pogoni. Po szalonym meczu podopieczni trenera Bieleckiego pokonali Lechię Gdańsk 4:3. – To nie były łatwe punkty do podniesienia z boiska. Tym bardziej się cieszymy, że wracamy do Szczecina w roli zwycięzców – mówi szkoleniowiec Pogoni.
Portowcy na spotkanie z Lechią udali się – wzorem swoich starszych kolegów – dzień wcześniej. Do walki o ligowe punkty przystąpili więc nie bezpośrednio po wielogodzinnej podróży, lecz wyspani, zregenerowani i pełni energii. – To był zupełnie inny wyjazd. Na wszystko mieliśmy czas, nie było pośpiechu. Nocleg w hotelu, śniadanie, odprawa, potem zaledwie dziesięć minut na stadion. Cieszymy się, że klub zapewnił nam takie warunki – opowiada trener Bielecki.
Do derbowego pojedynku granatowo-bordowi przystąpili w bardzo odmłodzonym składzie. W wyjściowej jedenastce pojawiło się bowiem zaledwie trzech zawodników z rocznika 2004 – Filip Karoń, Igor Mencnarowski oraz Michał Samborski. W porównania do meczu z Arką Gdynia sztab szkoleniowcy zdecydował się również na przeprowadzenie kilku zmian personalnych. W wyjściowej jedenastce znaleźli się Remek Waszak, Oliwier Kasprzycki i Filip Karoń, zastępując Chromińskiego, Mikulskiego oraz Gila. – Taką obraliśmy w sztabie taktykę. Chcemy dawać chłopakom sygnał i jednocześnie doceniać ich ciężką pracę, którą wykonują na treningach. A oni odwdzięczają nam się za zaufanie dobrą grą – tłumaczy szkoleniowiec Pogoni.
Zawodnicy Dumy Pomorza bardzo dobrze weszli w mecz i po zaledwie ośmiu minutach zdołali otworzyć wynik spotkania. Po wrzucie z autu i zagraniu Mencnarowskiego z piłką na szesnastym metrze znalazł się Oskar Jarocha i plasowanym uderzeniem umieścił ją w siatce. Radość z korzystnego rezultatu nie trwała jednak długo – po upływie kwadransa do wyrównania doprowadził ex-Portowiec, Cyprian Włodarczyk.
Stracona bramka nie podłamała jednak Portowców, którzy w kolejnych minutach mieli kilka okazji, by ponownie objąć prowadzenie. Bliski szczęścia był Igor Mencnarowski, ale po jego strzale piłka zatrzymała się na poprzeczce. Swoją okazję miał również Michał Samborski, ale trafił piłką w słupek. Zdecydowanie skuteczniejsi byli natomiast gospodarze, którzy w doliczonym czasie ponownie pokonali Marcela Mendesa i wyszli na prowadzenie.
Bramka do szatni tylko dodatkowo rozjuszyła jednak zawodników Pogoni, którzy przed upływem godziny gry wrócili na prowadzenie. Najpierw pięknym strzałem z rzutu wolnego popisał się Igor Mencnarowski, a kilkadziesiąt sekund później – po świetnym otwarciu i szybkim przeniesieniu gry pod bramkę rywala – na listę strzelców wpisał się Dawid Kroczek. Gdy na dziesięć minut przed końcem na dwubramkowe prowadzenie wyprowadził Portowców Jakub Wlaźlik, wydawało się, że trzy punkty muszą pojechać do Szczecina. – Za szybko poczuliśmy, że jest już po meczu. W naszą grę wkradło się za dużo luzu, co Lechia skrzętnie wykorzystała. Niepotrzebnie zafundowaliśmy sobie nerwową końcówkę – ocenia trener Bielecki.
Ostatni fragment wyraźnie należał do gospodarzy, którzy najpierw zdobyli kontaktową bramkę, a przez kolejne minuty zawzięcie próbowali doprowadzić do wyrównania. Ostatecznie Portowcom udało się jednak utrzymać wynik do ostatniego gwizdka i to oni mogli cieszyć się ze zdobycia kompletu punktów. – Jesteśmy bardzo zadowoleni z postawy chłopaków. Wreszcie złapaliśmy trochę tlenu i przełamaliśmy niemoc, jaka towarzyszyła naszym wyjazdom do Trójmiasta. To nie były łatwe punkty do podniesienia z boiska. Tym bardziej się cieszymy, że wracamy do Szczecina w roli zwycięzców – podsumowuje Tomasz Bielecki.
Zaległy mecz 3. kolejki Centralnej Ligi Juniorów U17
Lechia Gdańsk – Pogoń Szczecin 3:4 (2:1)
0:1 Oskar Jarocha 8’
1:1 Cyprian Włodarczyk 15’
2:1 Bartosz Borkowski 45’
2:2 Igor Mencnarowski 52’
2:3 Dawid Kroczek 54’
2:4 Jakub Wlaźlik 80’
3:4 Oliwier Stenzel 84’
Pogoń Szczecin: Mendes – Waszak (65′ Dyczewski), Karoń, Magnuszewski (56′ Mikulski), Hyl – Kasprzycki (61′ Gil, 77′ Wlaźlik), Jarocha (68′ Grobla) – Kroczek, Mencnarowski, Łunkiewicz (58′ Albiński) – Samborski