Z najlepszymi zespołami w Europie spotkali się trampkarze młodsi Akademii podczas turnieju Hulshorst International. Granatowo-bordowi, którzy do Szczecina wrócili z brązowymi medalami, stanęli w szranki m.in. z OSC Lille, PSV Eindhoven czy FC Köln. – Jedziemy na taki turniej i bez kompleksów rywalizujemy z uznanymi markami. To tylko pokazuje, że jako Akademia idziemy w dobrym kierunku – mówi trener Paweł Rozpondek.
Niewielkie Hulshorst, położone 70 km od Amsterdamu, stało się w ostatni weekend prawdziwą stolicą piłki nożnej. Na udział w turnieju zdecydowały się bowiem największe kluby z całego regionu. Oprócz czterech przedstawicieli holenderskiej Eredivisie – PSV Eindhoven, AZ Alkmaar, FC Utrecht i PEC Zwolle – do rywalizacji przystąpiło również francuskie OSC Lille, belgijskie KRC Genk, niemieckie FC Köln czy rywal Rakowa Częstochowa w IV rundzie el. Ligi Europy – FC Kopenhaga.
– Dla nowych zawodników, którzy dopiero niedawno do nas dołączyli, rywalizacja z takimi zespołami na pewno była sporym przeżyciem. Większość chłopaków, którzy od dziecka trenują w Akademii Pogoni, jest już jednak z takimi meczami oswojona. Gdy trenowałem ten rocznik w kategorii żaka, graliśmy mecze z Bayernem Monachium czy Juventusem. Myślę, że jesteśmy już na takim poziomie, że nie boimy się spotkań z PSV czy OSC Lille – tłumaczy trener Rozpondek.
Młodzi Portowcy rywalizację rozpoczęli od… towarzyskiego meczu z FC Kopenhaga (1:1). Następnie – walcząc już o turniejowe punkty – stanęli natomiast w szranki z AZ Alkmaar (2:0) czy późniejszymi triumfatorami – FC Köln (0:2). – Poziom wszystkich drużyn był bardzo wysoki. Różnice pomiędzy finalistami, a chociażby przedostatnią Kopenhagą były naprawdę niewielkie. Wyjątkiem była drużyna z Kolonii, która prezentowała się naprawdę znakomicie – ocenia szkoleniowiec Akademii.
Drugiego dnia turnieju na Portowców czekali przedstawiciele francuskiej Ligue 1 oraz holenderskiej Eredivisie. Szczecinianie najpierw wysoko pokonali OSC Lille (4:0), a następnie zremisowali z PEC Zwolle (1:1). Taki komplet wyników sprawił, że granatowo-bordowi zajęli drugie miejsce w swojej grupie i zameldowali się w półfinale turnieju.
– Z meczu z Lille jesteśmy najbardziej zadowoleni. To piekielnie mocny zespół, który w swoim składzie miał wielu rosłych, silnych, szybkich i dobrych technicznie zawodników. My na ten mecz wyszliśmy jednak, jak na piłkarską wojnę. Myślę, że czterobramkowe zwycięstwo to najniższy możliwy rezultat – opowiada Rozpondek. – Oczywiście nie było tak, że my w tym turnieju zawsze rozdawaliśmy karty. Zdarzały się fragmenty, w których to rywale dominowali na boisku. Dla nas była to jednak doskonała okazja, by przećwiczyć elementy, z którymi na polskim podwórku rzadko się stykamy. W większości meczów przez 95% czasu prowadzimy grę, wszystko jest zależne od nas. W trakcie tego turnieju mogliśmy natomiast sprawdzić funkcjonowanie poszczególnych formacji, grę w defensywie czy w fazach przejściowych – dodaje.
Ostatecznie granatowo-bordowi do Szczecina wrócili z brązowymi medalami. W półfinałowym starciu musieli co prawda uznać wyższość graczy z Utrechtu (0:2), ale w ostatnim meczu turnieju pokonali po rzutach karnych PSV Eindhoven.
– Trzeba pochwalić chłopaków nie tylko za aspekty czysto piłkarskie, ale również siłę mentalną. Rzuty karne w meczu o brązowy medal na pewno były sporym obciążeniem, a wyszliśmy z nich zwycięsko – mówi szkoleniowiec Pogoni. – Pod kątem rozwoju naszych zawodników ten turniej był świetnym doświadczeniem. Mierzyliśmy się bowiem z klubami o różnej kulturze piłkarskiej. Wiadomo – inaczej w piłkę grają Francuzi, inaczej Holendrzy, jeszcze inaczej Niemcy czy Belgowie. Był jednak w tym wszystkim wspólny mianownik – każda z drużyn chciała otwierać się od tyłu, rozgrywać na krótko stałe fragmenty, utrzymywać się przy piłce. Podobne założenia mamy w Akademii, dzięki czemu nie byliśmy na takim turnieju ubogim krewnym, tylko jak równy z równym rywalizowaliśmy z uznanymi markami. Życzyłbym sobie, żebyśmy regularnie mogli grać w takich turniejach – nawet bardziej niż w Centralnej Lidze Juniorów – podsumowuje.