Przed trzema laty Lech Poznań postawił na nim krzyżyk i zmusił do zmiany barw klubowych. Miejscem odbudowy stała się dla niego Pogoń Szczecin, w której szybko pokazał prawdziwą wartości. Dziś trenuje z pierwszym zespołem i jest o krok od debiutu w Lotto Ekstraklasie. – Będę walczył o miejsce w pierwszym zespole. Po to trenuję, by grać na najwyższym poziomie – mówi Stanisław Wawrzynowicz.
Utalentowany pomocnik całe dzieciństwo mieszkał w okolicach Poznania. Pierwsze lata spędził w Murowanej Goślinie, a następnie przeprowadził się z rodzicami do niewielkich Kamionek. W wieku sześciu lat odnalazł jednak w Poznaniu swój drugi dom – stadion Lecha. – Gdy miałem sześć lat, tata zabrał mnie na nabory. Udało mi się trafić do drużyny i tak zaczęła się moja przygoda z piłką. Miałem przyjemność trenować jeszcze przy starym stadionie na Bułgarskiej. Na co dzień widziało się zawodników z pierwszego zespołu, wielkie trybuny i marzyło się, by kiedyś wystąpić na głównej płycie. Może kiedyś uda mi się spełnić to marzenie – już w barwach Pogoni – opowiada Wawrzynowicz.
Talent młodego pomocnika szybko został dostrzeżony przez trenerów Lecha, którzy po dwóch latach treningów przesunęli go do starszego rocznika. W pewnym momencie jego rozwój jednak wyhamował, a w Poznaniu zaczęto wątpić w jego przydatność do zespołu. Gdy nadszedł czas przenosin do akademii we Wronkach, Wawrzynowicz został odstawiony na boczny tor. – Wszyscy aspirowali do tego, by znaleźć się w akademii. Bardzo ciężko było jednak się tam dostać. Trenerzy długo mi się przyglądali, jeździłem nawet z wiodącym zespołem na mecze kontrolne czy turnieje. Ostatecznie powiedziano mi jednak, że to nie ma sensu i lepiej, żebym poszukał sobie innego klubu – wspomina Stanisław.
Na początku sezonu 2015/2016 Wawrzynowicz stanął przed ostateczną próbą. Swoją wartość miał udowodnić w dwóch meczach kontrolnych – z Lechią Gdańsk oraz… Pogonią Szczecin. Dobra postawa gwarantowała mu miejsce w akademii we Wronkach. Słabsze występy przekreślały natomiast jego przyszłość w Lechu – Zaprezentowałem się dobrze. W pierwszym meczu strzeliłem nawet bramkę. Nie zdołałem przekonać jednak do siebie trenera Małeckiego. Po meczu szkoleniowiec Lecha rozmawiał z trenerem Piotrem Łęczyńskim i wspomniał mu, że ma trzech zawodników, którzy nie pasują do jego koncepcji. Nie minęło kilka dni, a wszyscy dostaliśmy zaproszenie na treningi do Pogoni. Tylko ja zdecydowałem się jednak na przenosiny. Dzisiaj uważam, że to była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu – wspomina pomocnik Dumy Pomorza.
Dla szesnastoletniego wówczas zawodnika przenosiny do Pogoni były sporym wyzwaniem. Musiał bowiem wyprowadzić się z rodzinnego domu, usamodzielnić się, odnaleźć w nowym mieście oraz poznać nowych kolegów. W szczecińskiej szatni szybko znalazł jednak wspólny język z resztą drużyny. – Początki nie były łatwe. Wiadomo – wszystko było nowe. Trafiłem jednak do mieszkania z Szymonem Jopkiem, który do Szczecina przyjechał aż z Rzeszowa. Przez długi czas trzymaliśmy się razem i wspólnie wchodziliśmy do zespołu. We dwóch zawsze raźniej – opowiada Wawrzynowicz.
W drużynie juniorów młodszych Stanisław spotkał również swojego dawnego kolegę – Arona Stasiaka. Obaj znali się jeszcze z czasów gry w Lechu Poznań i przez kilka lat chodzili do jednej klasy. – Mieliśmy dobry kontakt. Gdy miałem problem, zawsze mogłem się do niego zwrócić. Kiedy okazjonalnie dołączałem do wiodącego zespołu we wronieckiej akademii, trzymaliśmy się razem. Nie ukrywam, że ucieszyłem się na myśl, że znowu będziemy z Aronem w jednym zespole – opowiada pomocnik Pogoni.
W barwach Pogoni Szczecin Wawrzynowicz szybko wrócił na właściwe tory. Jesienią był podstawowym zawodnikiem zespołu juniorów młodszych, grającego w lidze wojewódzkiej. Jeszcze przed końcem roku dotknął również poważniejszej piłki i zadebiutował w Centralnej Lidze Juniorów U19. – Jestem wdzięczny trenerom za zaufanie. Po to przychodziłem do Szczecina, żeby się rozwijać i udowodnić, że mogę grać na najwyższym poziomie. Cieszę się, że tak się to wszystko potoczyło – mówi dziewiętnastolatek.
W rundzie wiosennej Wawrzynowicz miał okazję wybrać się w sentymentalną podróż. W ramach Ligi Makroregionalnej Duma Pomorza mierzyła się bowiem z poznańskim Lechem. Oba pojedynki – zarówno w Szczecinie, jak i w Popowie – zakończyły się wówczas triumfem Kolejorza. – Był dodatkowy dreszczyk emocji przed tymi spotkaniami. Znałem każdego zawodnika w zespole Lecha, z częścią wciąż się kolegowałem. Wiedziałem jakie mają wady, a jakie zalety. Chciałem wykorzystać to na korzyść Pogoni, ale nie udało nam się wówczas zapunktować – opowiada utalentowany pomocnik.
Aby utrzeć nosa dawnym kolegom, Wawrzynowicz musiał czekać ponad rok. Pod koniec listopada 2016 roku podopieczni trenera Kołodzieja przyjechali do Szczecina, by walczyć o punkty w Centralnej Lidze Juniorów U19. Do Wronek wrócili jednak z niczym, a jednym z katów okazał się właśnie wychowanek Lecha, który pięknym uderzeniem wpisał się na listę strzelców. Wawrzynowicz sposób na bramkarza Kolejorza znalazł również w ostatnim pojedynku miedzy obu drużynami, wygranym przez Portowców 2:1. – Nie mam urazu do Lecha. Wprost przeciwnie – nadal mam do niego sentyment. Po strzelonych bramkach nie myślałem jednak o tym, że nie powinienem się cieszyć. Czuję się Portowcem i na boisku robię wszystko, by zapewnić swojemu zespołowi zwycięstwo – tłumaczy.
Młody pomocnik był jednym z architektów sukcesu, odniesionego przed rokiem przez zespół juniorów starszych Dumy Pomorza. Podopieczni trenera Pawła Crettiego sięgnęli wówczas po srebrny medal mistrzostw Polski, przegrywają w finale z warszawską Legią. – To na pewno jedno z najprzyjemniejszych doświadczeń w moim życiu. Szkoda tylko, że nie udało się zdobyć złota. Po końcowym gwizdku był wielki smutek, złość i rozczarowanie. Dziś jednak z uśmiechem patrzę na ten srebrny medal. Wisi na specjalnej ścianie, którą tata przygotował na moje osiągnięcia. Jest tam również brązowy medal zdobyty z kadrą województwa oraz zdjęcia z różnych wydarzeń. Tata zbiera wszystkie pamiątki i pewnie czeka, aż przywiozę do domu kolejne – śmieje się Stanisław. – Rodzice od zawsze są moimi największymi kibicami. Bardzo im dziękuję, że przez cały czas mnie wspierają – dodaje.
Po zakończeniu ubiegłego sezonu Wawrzynowicz otrzymał najcenniejsze „trofeum” – zaproszenie do treningów z pierwszym zespołem. Chociaż nie da się go powiesić na ścianie, radość była porównywalna ze zdobyciem złotego medalu. – Dowiedziałem się po ostatnim meczu z Zagłębiem Lubin. Trener Cretti poprosił mnie o rozmowę i powiedział, że dyrektor Stolarczyk chciałby się ze mną spotkać. Po weekendzie poszedłem na spotkanie, gdzie był obecny dyrektor Stolarczyk i trener Kolendowicz. Przekazali mi wówczas, że mam tydzień wolnego, a potem rozpoczynam przygotowania z pierwszym zespołem. To była niezwykle przyjemna chwila – opowiada Stanisław Wawrzynowicz.
Dziewiętnastoletni pomocnik szybko odnalazł się w seniorskim zespole. Pomoc w aklimatyzacji zaoferowali mu najmłodsi w drużynie – Sebastian Kowalczyk, Marcin Listkowski czy Hubert Matynia. Wychowanka Lecha pod swoje skrzydła wziął również Dawid Niepsuj. – Większość chłopaków znałem już wcześniej, bo kilkukrotnie byłem zapraszany na treningi do pierwszego zespołu. Teraz poznałem ich trochę bliżej. Najlepszy kontakt miałem z Sebą i Dawidem, z którymi trafiłem do pokoju. Bardzo im dziękuję za ciepłe przyjęcie – mówi pomocnik Dumy Pomorza.
Zaufaniem młodego zawodnika obdarzył również Kosta Runjaic. Szkoleniowiec Pogoni w meczach kontrolny nie bał się stawiać na Wawrzynowicza, który na boisku spędził blisko 200 minut. Teraz przed utalentowanym pomocnikiem najtrudniejsze zadanie – nie zawieść trenera i powalczyć o debiut w Lotto Ekstraklasie. – Nie boję się rywalizacji o miejsce w składzie. Będę walczył o to, żeby zostać w I zespole i spełnić swoje marzenie – deklaruje Stanisław. – Stadion w Szczecinie jest podobny do starego obiektu w Poznaniu. Tutaj też – przechodząc codziennie na trening – widzi się główną płytę i trybuny mogące pomieścić kilkadziesiąt tysięcy kibiców. Niejednokrotnie myślałem o tym, że chciałbym tam zagrać. Teraz to marzenie staje się realnym celem. Wierzę w to, że pokorą i ciężką pracą na treningach przekonam do siebie trenera i zasłużę na debiut w Lotto Ekstraklasie. Może nawet w tym roku?
Fot. archiwum prywatne/Akademia Pogoni/Pogoń Szczecin