– Trzeba spokojnie czekać na szansę i dawać argumenty na trzecioligowych boiskach – powiedział Sebastian Kowalczyk. – Jeżeli tak będzie to wyglądało, jak do tej pory, to jeszcze w tym sezonie dostanę szansę. Jestem spokojny.
Pamiętasz, kiedy ostatnio zdobyłeś dwie bramki w meczu ligowym?
– Wydaje mi się, że przeciwko Arce Nowa Sól (9:0, 5 sierpnia 2015 przyp. red.).
Trochę czasu minęło, ale zakładam, że to cieszy.
– Każdy z nas – zawodnicy oraz sztab szkoleniowy – patrzymy nie tylko na grę, ale również liczby. Cieszę się, że mój licznik rośnie. Nie tylko asystuję, ale mam udział stuprocentowy przy bramkach, bo to ja je strzelam. Jednak podziękowania należą się również chłopakom, bez których nie zdobyłbym tych goli. Patryk Paczuk był faulowany w polu karnym, a pierwsze trafienie zdobyłem po wystawieniu piłki przez Rafała Maćkowskiego. Jestem wdzięczny chłopakom. Cieszy mnie to zwycięstwo.
Szybko rzuciliście się na rywala?
– Takie mieliśmy założenie. Chcieliśmy przeciwnika zdominować, stłamsić i od samego początku pokazać, że wywieźć stąd punkty będzie trudno. Z boiska wyglądało to dobrze.
Musiałeś sobie przypomnieć, jak się strzela rzuty karne, bo dawno tego nie robiłeś?
– W rezerwach karnego strzelałem, gdy debiutowałem (z Drawą Drawsko Pomorskie, 1:2, 4 października 2014 przyp. red.). Nie wykonywałem jedenastek, bo najczęściej Dawid Zieliński był na boisku – on był ich egzekutorem. Nie zapomniałem, jak to się robi i nadal przynosi to wielką radość.
Wasza gra poszła do przodu. Od kilku kolejek do dobrej gry dorzuciliście gole i – co istotne – zwycięstwa.
– Po to trenujemy w tygodniu i mamy założenia, ćwiczymy ataki pozycyjne – po to robimy to, aby przełożyć to na mecz. Cieszy mnie, że w dwóch spotkaniach zdobywamy osiem bramek i tracimy tylko jedną. Zrobimy wszystko, aby nie zejść na złe tory. Chcemy konsekwentnie trzymać się planu. Utrzymanie się w lidze jest planem miniumum. Chcemy powalczyć o jak najwyższe miejsce.
W pierwszych jesiennych mówiliśmy często o tym, że gra wygląda dobrze, ale nie mogliście wygrać. Teraz już się rozkręciliśmy, dorzuciliśmy ostatni element układanki.
– Na początku ligi było dużo debiutów młodszych chłopaków, którzy potrzebowali czasu, aby się zaaklimatyzować w zespole i lidze. Myślę, że z każdym spotkaniem wygląda to lepiej. Nie są w żadnym wypadku słabymi punktami drużyny – są nam potrzebni. Wiem, że te mecze budują ich pewność siebie, a to zaplusuje w przyszłości.
Jak ty się czujesz? Jesteś w rozkroku między pierwszym a drugim zespołem, a twoja gra chyba sporo zyskała w ostatnich miesiącach.
– Jestem teraz zawodnikiem pierwszej drużyny. Zaliczyłem debiut. Zrobiłem kolejny krok do przodu. Tak czasami jest – trzeba spokojnie czekać na szansę i dawać argumenty na trzecioligowych boiskach. Jeżeli tak będzie to wyglądało, jak do tej pory, to jeszcze w tym sezonie dostanę szansę. Jestem spokojny. Na treningach czuję się dobrze. Przez ostatni miesiąc miałem problemy z palcem – to mi doskwierało i nie mogłem trenować na sto procent. Ból ze mną wygrywał. Na szczęście to już jest za mną. Czuję się dobrze i wierzę, że będzie już tylko lepiej.