Zespół rezerw Pogoni Szczecin od falstartu rozpoczął rywalizację w rozgrywkach III ligi. Młodzi Portowcy w sześciu spotkaniach zdobyli zaledwie jeden punkt i okupują ostatnie miejsce w ligowej tabeli. Mimo trudnej sytuacji, wewnątrz klubu nie widać oznak paniki. – Podchodzimy do tego spokojnie. Widzimy zaangażowanie sztabu szkoleniowego oraz ciężką pracę zawodników podczas treningów. Wierzymy, że niedługo przełożą swoje umiejętności na ligę – mówi trener-koordynator Akademii Pogoni, Maksymilian Rogalski.
Przed rozpoczęciem obecnego sezonu zespół rezerw został solidnie przebudowany. Trzynastu zawodników – którzy w poprzednim sezonie byli głównymi motorami napędowymi – zostało wypożyczonych do klubów z I, II i III ligi, żeby zdobyć niezbędne doświadczenie. W ich miejsce przyszli natomiast młodzi gracze, którzy dotychczas występowali w zespołach juniorskich. W kadrze nie brakuje zawodników nie tylko z rocznika 2000, ale również 2001 czy 2002. – Podejrzewam, że jest to najmłodszy zespół rezerw – nie tylko w III lidze, ale również w ostatniej historii Pogoni. Mamy świadomość, że rzuciliśmy tych zawodników na głęboką wodę. Jesteśmy jednak przekonani, że nie utoną. Póki co zderzyli się z piłką seniorską, ale niedługo pokażą swoje umiejętności – przekonuje Maksymilian Rogalski.
Portowcy na początku sezonu nie mieli łatwego terminarza. W sześciu dotychczasowych spotkaniach mierzyli się z pięcioma czołowymi zespołami III ligi, które przed sezonem zapowiadały walkę o awans. – Ktoś może powiedzieć – co to jest III liga? Tymczasem na tym poziomie grają już zespoły, złożone z nieprzypadkowych zawodników. Popatrzmy np. na Rafała Kosznika, który jeszcze trzy lata temu grał w Lotto Ekstraklasie. Większość zawodników posiada doświadczenie z wyższych klas rozgrywkowych, które potem procentuje na boisku. Sam pamiętam jakie miałem problemy, gdy w wieku 17 lat debiutowałem w Rakowie Częstochowa. Na wszystko potrzeba czasu – tłumaczy trener-koordynator Akademii.
Na słabszą postawę zespołu rezerw przełożyła się również trudna sytuacja kadrowa w pierwszej drużynie. W poprzednich sezonach zawodnicy, którzy nie mieli okazji występować w Lotto Ekstraklasie, regularnie dołączali do podopiecznych trenera Pawła Sikory. W obecnych rozgrywkach takie sytuacje są rzadkością. – Kontuzje znacznej liczby zawodników sprawiły, że nie mieliśmy dużego pola manewru. W większości spotkań zespół rezerw musiał sobie radzić bez wsparcia z pierwszego zespołu. Oczywiście – w meczach III ligi występowali Stanisław Wawrzynowicz, Adrian Benedyczak, Hubert Sadowski czy nawet Sebastian Kowalczyk. Są to jednak młodzi zawodnicy, którzy sami muszą zdobyć jeszcze trochę seniorskiego doświadczenia – tłumaczy trener-koordynator Akademii.
W ostatnim spotkaniu trener Tychowski nie miał do swojej dyspozycji nie tylko zawodników z pierwszego zespołów, ale również części swoich podopiecznych. Marcel Wędrychowski i Maciej Żurawski, którzy do tej pory grali pierwsze skrzypce w zespole rezerw, otrzymali bowiem powołania do reprezentacji narodowych. Podobnie było również z czołowymi graczami z zespołu juniorów starszych – Dawidem Rezaeianem czy Kacprem Smolińskim. – Nie chcieliśmy na siłę przekładać tego spotkania. Nie ma jednak co ukrywać, że brak dwóch-trzech podstawowych miał wpływ na jakość piłkarską całego zespołu – wyjaśnia Maksymilian Rogalski.
W przypadku młodych zawodników nie bez znaczenia okazał się również intensywny terminarz, związany z występami Pogoni w rozgrywkach Baltic Sea Cup. Podczas, gdy większość zespołów w spokoju przygotowywała się do meczów ligowych, podopieczni trenera Tychowskiego wyruszyli w trzydniową podróż do Aalborga, podczas której pokonali ponad 1500 km. – Dla młodych chłopaków, nieprzyzwyczajonych do takich wyjazdów, to spore obciążenie. Wiadomo, że regeneracja po takiej podróży nie przebiega tak, jakbyśmy wszyscy chcieli. W dorosłej piłce takie mikrocykle się jednak zdarzają. Wolimy, by nasi zawodnicy zapłacili frycowe teraz, niż za kilka lat, gdy będą rywalizować w Pucharze Polski czy europejskich pucharach – dodaje Rogalski.
Chociaż wyniki zespołu rezerw nie napawają optymizmem, wewnątrz klubu nie widać oznak paniki. Obecnie podopieczni trenera Tychowskiego w spokoju przygotowują się do sobotniego pojedynku z Sokołem Kleczew. – Podchodzimy do tego spokojnie. Widzimy ciężką pracę chłopaków podczas treningów i wierzymy, że niedługo przełożą swoje umiejętności na ligę. Jesteśmy również w stałym kontakcie z trenerami, widzimy ich zaangażowanie i wiemy, że wykonają swoje zadanie. Nie zrażamy się i dalej idziemy obraną drogą. W tym zespole są jeszcze rezerwy – podsumowuje Maksymilian Rogalski.