Piłkarze rezerw Pogoni Szczecin odnieśli kolejne zwycięstwo w rozgrywkach III ligi. Tym razem wyższość podopiecznych Pawła Sikory musieli uznać zawodnicy GKS-u Przodkowo.
Patrząc na wyjściową jedenastkę Dumy Pomorza wielu kibiców przecierało oczy ze zdumienia. Od pierwszej minuty na boisku pojawiło się bowiem aż dziewięciu zawodników, którzy na co dzień trenują w pierwszym zespole. Między słupkami stanął Adrian Henger, linią defensywną dowodził Jarosław Fojut, w pomocy piłki rozdzielali Rafał Murawski i Sebastian Kowalczyk, a o strzelanie bramek mieli zadbać Spas Delev i Łukasz Zwoliński. – Z takim składem, jaki wybiegł dzisiaj na boisko, moglibyśmy spokojnie utrzymać się w Ekstraklasie – mówił trener Paweł Sikora.
Pierwsze dwadzieścia minut w wykonaniu Portowców nie napawało jednak optymizmem. Podopieczni Pawła Sikory dali się wciągnąć w chaotyczną grę gości z Przodkowa i nie potrafili pokazać swojej wyższości. Sporo pracy miał również arbiter, który wielokrotnie musiał przerywać mecz po faulach zawodników obu drużyn. – Patrząc na nasz skład każdy z zawodników gości był podwójnie zmotywowany. Mieliśmy świadomość, że początek może tak wyglądać. Cierpliwie jednak szukaliśmy swoich okazji do strzelenia pierwszej bramki i ostatecznie dopięliśmy swego. A później już worek się rozwiązał – tłumaczy Paweł Sikora.
Na pierwszą bramkę kibice musieli czekać do 30 minuty. Na lewej stronie boiska znakomitą piłkę otrzymał Spas Delev, wkręcił obrońcę w ziemię i strzałem w długi róg posłał piłkę w samo okienko bramki strzeżonej przez Patryka Kamolę. Chwilę później bramkarz gości asystował przy drugiej bramce dla Pogoni. Po niedokładnym wznowieniu piłkę przejął Zwoliński i strzałem z ostrego kąta próbował posłać piłkę do siatki. Ten strzał Kamola był jeszcze w stanie obronić, ale przy dobitce Paczuka był już bezradny.
Niepowodzenie w poprzedniej akcji Zwoliński powetował sobie zaledwie cztery minuty później. Po dobrym zagraniu z głębi pola napastnik Pogoni długo się nie zastanawiał i z półwoleja posłał piłkę do siatki.
Po przerwie trener Sikora dokonał dwóch zmian. Boisko opuścili Spas Delev i Łukasz Zwoliński, którzy dzień wcześniej grali w meczu Lotto Ekstraklasy, a ich miejsce zajęli Rafał Maćkowski i Aron Stasiak. Zejście z boiska zawodników z pierwszego zespołu nie wpłynęło jednak negatywnie na grę Pogoni. Portowcy cały czas przeważali, czego efektem była czwarta bramka autorstwa Patryka Paczuka. Po koronkowej akcji napastnik Dumy Pomorza otrzymał znakomite podanie z lewego skrzydła i strzałem w krótki róg nie dał szans Kamoli.
– Takie bramki na pewno cieszą. Ostatnio do bramki trafiłem w wysoko przegranym meczu z Lechem. Teraz odnieśliśmy przekonujące zwycięstwo i fajnie, że dołożyłem do niego swoją cegiełkę – mówi Patryk Paczuk.
W końcówce spotkania Portowcy w zasadzie nie opuszczali połowy gości z Przodkowa. Duża w tym zasługa Grzegorza Gulczyńskiego i Mateusza Gołębiewskiego, którzy zeszli z boiska przed czasem z powodu czerwonych kartek. Podopieczni Pawła Sikory nie zdołali jednak wykorzystać zdecydowanej przewagi i spotkanie zakończyło się wynikiem 4:0. – Nasz potencjał kadrowy w tym meczu był ogromny, dlatego ciężko wysnuwać daleko idące wnioski. Każdy wynik inny niż nasze wysokie zwycięstwo byłby tutaj niespodzianką. Punkty oczywiście cieszą, ale nie ma sensu robić z tego sensacji. To spotkanie było przede wszystkim dobrą okazją dla zawodników schodzących z pierwszego zespołu, by mogli się odbudować – mówił po meczu trener Sikora.
Pogoń II Szczecin – GKS Przodkowo 4:0 (3:0)
1:0 Spas Delev 30’
2:0 Patryk Paczuk 34’
3:0 Łukasz Zwoliński 38’
4:0 Patryk Paczuk 65’
Pogoń Szczecin: Henger – Kujawa, Fojut, Walukiewicz, Matynia – Rudol, Murawski (69’ Pawłowski) – Paczuk (77’ Bochnak), Kowalczyk, Delev (46’ Maćkowski) – Zwoliński (46’ Stasiak)
GKS Przodkowo: Kamola – Robakowski, Jadanowski, Kopka, Brzeski, Gołuński, Powszuk, Cysewski, Gulczyński, Arndt, Gołębiewski
Czerwone kartki: Gulczyński 56’, Gołębiewski 73’