O Akademii
Ponad dekadę temu postawił sobie cel, by powstającej z gruzów Pogoni przywrócić jej szczeciński charakter i oprzeć klub na wychowankach. Dziś stoi na czele jednej z najlepszych akademii piłkarskich w Polsce i z radością patrzy, jak kolejni młodzi zawodnicy dołączają do kadry I zespołu. – Moje marzenie powoli się spełnia – mówi prezes Akademii Pogoni Szczecin, Dariusz Adamczuk.
Tradycje szkoleniowe w Szczecinie są bardzo bogate. Od wczesnych lat istnienia klubu młodzież była prawdziwą siłą Dumy Pomorza. W 1954 roku – gdy seniorska drużyna walczyła jeszcze w lidze międzywojewódzkiej – juniorzy starsi Pogoni już bili się o medale mistrzostw Polski. – Prestiż był duży, bo rywalizowało się z najlepszymi w Polsce, czego seniorzy nie mogli jeszcze robić. To był większy splendor dla szczecińskiego środowiska, niż „mordowanie się” w A-klasie. Byliśmy wtedy ambasadorami Szczecina – wspomina w książce „70 niezwykłych historii” uczestnik finałów mistrzostw Polski juniorów sprzed 66 lat, Zbigniew Wojdak.
Przez kolejne dekady wychowankowie Dumy Pomorza regularnie dokładali do klubowej gabloty medale mistrzostw Polski juniorów oraz przebojem wdzierali się do seniorskiej piłki. Wraz z nadejściem nowego tysiąclecia myśl o szkoleniu zaczęła jednak zanikać. Najstarsze grupy juniorskie nie potrafiły przebić się do turniejów finałowych mistrzostw Polski, a wyróżniający się zawodnicy z rzadka trafiali do pierwszego zespołu Dumy Pomorza. – Niemal cała pierwsza dekada XXI wieku to trudny czas dla naszych wychowanków. W rocznikach 79-88 naprawdę nie brakowało utalentowanych chłopców, jednak ich rozwój ograniczały obowiązujące wówczas w klubie zasady. Najpierw pierwszeństwo mieli zawodnicy ściągani z innych klubów za olbrzymie pieniądze, a później ci, którzy urodzili się w Brazylii. Dochodziło do paradoksu: cała Polska zazdrościła nam juniorów, a oni nie mogli liczyć na grę w klubie – opowiada prezes honorowy Akademii Kazimierz Biela.
Wraz z nadejściem okresu odbudowy przy Twardowskiego ponownie zaczęto myśleć o wychowywaniu młodzieży. Motorem napędowym zmian stał się wychowanek Dumy Pomorza, srebrny medalista Igrzysk Olimpijski w Barcelonie i jedenastokrotny reprezentant Polski – Dariusz Adamczuk. – Od samego początku, kiedy Pogoń grała jeszcze w IV lidze, chcieliśmy rozwijać szkolenie w grupach młodzieżowych. W tamtym okresie chęci i możliwości nie szły jednak ze sobą w parze. Sukcesywnie dokładaliśmy jednak kolejne cegiełki do realizacji tej idei. Po czterech latach, stojąc u progu ekstraklasy uznaliśmy, że najwyższa pora stworzyć Akademię z prawdziwego zdarzenia – wspomina prezes Adamczuk. – Prezesa Mroczka nie musiałem do tego pomysłu długo przekonywać. Sam grał w grupach juniorskich Pogoni, więc temat szkolenia był mu bardzo bliski – dodaje.
Początek nowej ery w szczecińskim szkoleniu datuje się na rok 2011. Momentem przełomowym było powstanie Fundacji Szczecińska Akademia Piłkarska, która przejęła od Pogoni Szczecin opiekę nad najmłodszymi rocznikami Portowców. Taki zabieg pozwolił oddzielić fundusze na grupy młodzieżowe od tych przeznaczanych na I zespół, a także pozyskiwać środki od zewnętrznych podmiotów. Zmiany organizacyjne pociągnęły za sobą również wzrost jakości szkolenia. – Początki nie były łatwe. Jak sobie przypomnę ówczesny sposób pracy z młodzieżą, liczebność trenerów, poziom opieki medycznej… To była przepaść. Dość powiedzieć, że dziś w pracę zespołu rezerw zaangażowanych jest dziesięć osób, a jeszcze nie tak dawno temu jeden trener prowadził dwa roczniki – mówi prezes Akademii.
Rewolucja w pracy z młodzieżą nie nastąpiła jednak wraz ze zmianami w strukturze klubu, lecz cztery lata później, gdy w efekcie wspólnej pracy wszystkich trenerów światło dzienne ujrzał model gry Akademii. Funkcjonowanie w oparciu o wspólną filozofię szkolenia pozwoliło szybko nadrobić straty wobec czołowych klubów w Polsce. – To bez wątpienia był przełom. Wyjęliśmy głowy z beczek i zaczęliśmy dmuchać w jeden żagiel. Postawiliśmy na intensywność, boiskową dominację, charakter, siłę mentalną. Doszliśmy do wniosku, że tylko ciężka praca do granicy zmęczenia może przynieść efekt – opowiada trener-koordynator, Marcin Łazowski.
Pierwsze oznaki podniesienia jakości szkolenia widać w postawie juniorskich zespołów Dumy Pomorza na arenie ogólnopolskiej. W ciągu ostatniej dekady młodzi Portowcy zdobyli łącznie aż siedem medali mistrzostw Polski – najpierw trzykrotnie stawali na najniższym stopniu podium, by przez ostatnie cztery lata zdobywać tytuły wicemistrzowskie. Dla włodarzy Pogoni zdecydowanie ważniejsi od medali są jednak wychowankowie, którzy od kilku lat przebijają się do pierwszego zespołu i grają na poziomie Lotto Ekstraklasy. – Łukasz Zwoliński, Dawid Kort, Hubert Matynia, Sebastian Rudol, Sebastian Kowalczyk, Adrian Benedyczak, Kacper Kozłowski, Marcel Wędrychowski, Maciej Żurawski – te nazwiska naprawdę można byłoby mnożyć. To tylko pokazuje, że obraliśmy właściwą drogę – mówi prezes Adamczuk.
Wraz z nastaniem nowej dekady Akademię Pogoni czeka kolejny przełom. Po wielu latach oczekiwania grupy młodzieżowe Dumy Pomorza przeprowadzą się bowiem do nowego domu – Centrum Szkolenia Dzieci i Młodzieży. – To trzeci z fundamentów naszego szkolenia. Po zmianach organizacyjnych i metodologicznych teraz czas na poprawę warunków infrastrukturalnych. W kolejnych latach tych rewolucji będzie już zdecydowanie mniej. Gdy wejdziemy na nowe obiekty, będziemy mogli skupić się wyłącznie na cierpliwej, konsekwentnej pracy – tłumaczy Dariusz Adamczuk.