
W środę w Moryniu szansę gry otrzymali między innymi ci, którzy na co dzień są zmiennikami lub występują w Centralnej Lidze Juniorów Starszych. O następną rundę Pucharu Polski Zachodniopomorskiego Związku Piłki Nożnej walczyli m.in. Jędrzej Kujawa, Jakub Paprzycki czy Damian Pawłowski.
– Z wyniku nie robimy tragedii, bo skład był pomieszany – powiedział Paweł Sikora. – Grało kilku młodych zawodników. Jednak ci piłkarze, którzy siedzą w lidze na ławce, mogli się pokazać i zweryfikować. Mieli dać jakość, ale nie wszystkim się to udało.
Z Morzyckiem Portowcy długo utrzymywali się przy piłce i stworzyli sporo sytuacji, przy których zabrakło zimnej krwi. Szansę pokonania Vitalia Prokopa mieli m.in. Tomasz Borucki, Łukasz Zakrzewski, Paweł Marczuk czy Rafał Maćkowski. Golkiper był w dobrej dyspozycji – niejednokrotnie uchronił gospodarzy przed stratą gola.
– Nie było jakości z przodu – powiedział Damian Pawłowski. – Wychodziliśmy do sytuacji. Były wrzutki i strzały, ale brakowało wykończenia. To nas zabiło. Utrzymywaliśmy się bardzo długo przy piłce, ale nie było wykończenia.
Pawłowski zameldował się na boisku w drugiej połowie. Jego wejście ożywiło poczynania szczecinian, którym udało się odrobić wynik. Na listę strzelców wpisał się młody piłkarz Pawła Crettiego – Jakub Paprzycki.
– Powoli wracam do rezerw – przyznał Pawłowski. – Odbudowuję formę, bo w ostatnich meczach ona spadła. Mam nadzieję, że to za mną. Nie mogę być zadowolony, bo przegraliśmy, ale gra nieźle wyglądała.
Gola na wagę awansu rywale zdobyli w piątej minucie doliczonego czasu. Marcin Mularczyk wpisał się na listę strzelców po wrzutce z lewego skrzydła ze stałego fragmentu gry.
– Zabrakło nam koncentracji przy stałych fragmentach gry w defensywie – ocenił Pawłowski. – Brakowało krycia – zawodnicy, którzy strzelili, byli bez pary.