Moskalewicz, Ława, Fojut czy Pesković – z takimi nazwiskami w składzie trampkarze starsi Pogoni przystąpili do rywalizacji w Centralnej Lidze Juniorów U15. Nowe pokolenie Portowców nie miało jednak łatwego zadania. Granatowo-bordowi długo szukali właściwej sobie formy, ostatecznie kończąc rundę jesienną poza ligowym podium. – Jako trener po raz pierwszy mierzyłem się z takim kryzysem. Umiejętność wyjścia z niego na pewno jest bardzo cennym doświadczeniem – mówi trener Piotr Sochański.
Do debiutanckiego sezonu na poziomie centralnym Portowcy przystąpili poważnie przebudowani. Największe zmiany zaszły w linii defensywnej, w której zabrakło trenujących w starszym roczniku Bartosza Walendzika i Andrzeja Ossowskiego, a także kontuzjowanego Dominika Palucha. Blok obronny w pierwszych spotkaniach stworzyli więc zawodnicy, którzy – jak Szymon Szyszkowski, Oskar Wesołowski czy Aleksander Gogarowski – zaledwie kilka miesięcy wcześniej trafili na Twardowskiego.
– Kwestie kadrowe na początku rundy na pewno mocno odbiły się na naszej grze. Potrzebowaliśmy trochę więcej czasu, by się zgrać i poukładać na nowo linię defensywną. Bez wątpienia rośliśmy jako zespół z meczu na mecz. To, jaki progres chłopacy zrobili w czasie ostatniego pół roku, zasługuje na duże słowa uznania – mówi szkoleniowiec Pogoni.
Początek przygody z ligą centralną był dla szczecinian niezwykle wymagający. Granatowo-bordowi na inaugurację ulegli bowiem AP Reissa Poznań 0:6, by tydzień później – również w Wielkopolsce – przegrać z Wartą Poznań 2:7. Wysokie, wyjazdowe porażki zasiały w drużynie wątpliwość, co do własnych możliwości i umiejętności.
– W tamtym momencie potrzebowaliśmy zwycięstwa, które przywróciłoby nam wiarę w to, co robimy. Wiedzieliśmy, że mamy w składzie zdolnych zawodników, którzy nie zapomnieli, jak gra się w piłkę. Kwestią kluczową było odpowiednie nastawienie oraz cierpliwość. Dużo rozmawialiśmy z chłopakami o tym, że dzięki konsekwentnej pracy zdołamy wyjść z tej sytuacji. I tak się faktycznie stało – opowiada Sochański.
Konieczność zmierzenia się z kryzysem okazała się cennym doświadczeniem nie tylko dla zawodników, ale również członków sztabu szkoleniowego. W poprzednich latach – pracując na niższych szczeblach akademijnej piramidy – trenerzy Dumy Pomorza rzadko kończyli bowiem ligowy weekend bez zdobyczy punktowej.
– Pierwszy raz jako trener zmierzyłem się z takim kryzysem. Robiliśmy wszystko najlepiej jak potrafiliśmy, a mimo to wyniki nie przychodziły. To było dla nas trudne. Ważne jednak, że nie straciliśmy wiary w siebie, co pozwoliło nam wrócić na właściwe tory. To dla nas wszystkich bardzo cenne doświadczenie. Jeśli w przyszłości taka sytuacja się powtórzy, będziemy już zdecydowanie mądrzejsi – tłumaczy szkoleniowiec Pogoni.
Na ligowe przełamanie granatowo-bordowi musieli czekać do trzeciej serii gier. Podopieczni trenera Sochańskiego zmierzyli się wówczas w bratobójczym pojedynku z trampkarzami młodszymi reprezentującymi barwy Akademii Pogoni i po świetnym meczu zainkasowali komplet punktów.
– Takie mecze na pewno są specyficzne. Atmosfera pomiędzy sztabami U15 i U14 jest bowiem bardzo dobra. Przed meczem siedzieliśmy wspólnie w pokoju, omawialiśmy sposób grania naszych zespołów. Znamy się zresztą doskonale, pracujemy na jednym modelu, więc nie była to tajemnica. Na koniec wyszliśmy jednak na boisko i tam miał wygrać zespół lepszy – wyjaśnia Piotr Sochański. – Szacunek dla chłopaków z rocznika 2010 za to, jak się nam postawili – zwłaszcza w pierwszym meczu. Dla nas to spotkanie było wyjątkowo wymagające. Szkoda, że w pewnym momencie sezonu zeszło z nich powietrze. Myślę, że gdyby w kolejnych meczach wychodzili na boisko z podobnym nastawieniem, to mogliby zajść wielu rywalom za skórę – dodaje.
Zwycięstwo nad młodszymi kolegami wyraźnie dodało Portowcom skrzydeł. W kolejnych meczach granatowo-bordowi prezentowali bowiem zdecydowanie wyższą formę, co pozwoliło im szybko ruszyć w górę ligowej tabeli. Zwieńczeniem półrocznej pracy było derbowe starcie z FASE Szczecin, które zakończyło się zwycięstwem granatowo-bordowych 5:2.
– Mecz z FASE był pierwszym w rundzie jesiennej, w którym wystąpiliśmy praktycznie w optymalnym zestawieniu. Oprócz dwóch zawodników, którzy zmagają się z długotrwałymi kontuzjami, wszyscy byli do dyspozycji. Silna kadra i szeroka ławka rezerwowych to jedne z aspektów, które pozwoliły nam sięgnąć po komplet punktów. Trzeba też chłopakom przyznać, że każdy z nich – bez znaczenia, czy zaczął mecz od pierwszej minuty, czy wszedł na boisko z ławki – zagral na maksimum swoich możliwości – mówi trener Sochański. – To też pokazuje, jaki Ci chłopacy zrobili progres. Drużyna miała tej jesieni swoje wzloty i upadki, ale o każdym zawodniku mogę powiedzieć, że jest dzisiaj lepszą wersją siebie – dodaje.
Efekty rozwoju poszczególnych zawodników widać również w ich powołaniach na mecze drużyny juniorów młodszych. Swoje debiuty na poziomie CLJ U17 zaliczyli jesienią nie tylko Andrzej Ossowski i Bartosz Walendzik, którzy już latem trafili pod skrzydła trenera Patryka Kuranta, ale również Natan Ława i Jędrzej Cieślak
– Każdy z chłopaków może swoimi dobrymi występami zapracować na debiut w starszym roczniku. Chcemy ich w ten sposób bodźcować i zachęcać do jeszcze bardziej wytężonej pracy. Nie oznacza to jednak, że Ci, którzy dotąd nie mają na swoim koncie meczu w zespole U17, byli jesienią w słabszej formie. Powołanie na mecz starszej kategorii wiekowej zależy od wielu czynników i powinno być traktowane jedynie jako bonus. Miejscem docelowym tych chłopaków jest drużyna U15 i na grze w niej powinni się skupić – mówi Sochański. – Rozmawiając z trenerem Kurantem najbardziej zadowolony jestem, gdy słyszę o odpowiednim zaangażowaniu i determinacji naszych chłopaków. Wiadomo, że w rywalizacji z dwa lata starszymi zawodnikami nie zawsze będą mogli pokazać pełnię swoich umiejętności. Cechy wolicjonalne muszą być jednak na najwyższym poziomie – dodaje.
W rundzie wiosennej rywalizacja o ligowe punkty nabierze nowego charakteru. Wszystko z powodu reformy Centralnej Ligi Juniorów U15, która od przyszłego sezonu będzie liczyła nie osiem, lecz czternaście zespołów. Wszystkie zespoły, które w marcu staną na starcie rozgrywek, będą więc pewne utrzymania.
– Myślę, że wiele zespołów weźmie to pod uwagę. Przy starym systemie walka o utrzymanie byłaby niezwykle zażarta, a część drużyn skupiałaby się przede wszystkim na punktowaniu, a nie graniu w piłkę. Mam nadzieję, że brak spadków sprawi, że w wiosną będziemy oglądali to, co na poziomie młodzieżowym najważniejsze – odwagę, jakość piłkarską i otwartość – mówi Piotr Sochański.
Nie w kierunku dołu, lecz szczytu ligowej tabeli będą chcieli w rundzie wiosennej spoglądać trampkarze starsi Dumy Pomorza. Myśląc o wskoczeniu na podium granatowo-bordowi będą jednak musieli rozbić poznańskie trio, złożone z Lecha, Warty oraz Akademii Reissa.
– Myślę, że podium jest jak najbardziej w naszym zasięgu. Musimy tylko poprawić niektóre aspekty w naszej grze – zwłaszcza w fazie bronienia i przejścia z ataku do obrony. W czasie zimowej przerwy skupimy się również na kwestiach mentalnych. Chłopcy muszą bowiem zrozumieć, że prawdziwa drużyna jest ze sobą nie tylko, gdy wysoko wygrywamy, ale także w trudniejszych momentach, gdy trzeba znaleźć bodziec do lepszej gry. Jeśli uda nam się to wypracować, będziemy mogli bić się o czołowe lokaty – podsumowuje trener Sochański.