
Zawodnicy drugiego zespołu Pogoni ponieśli pierwszą od blisko pół roku ligową porażkę. Na przeklętym terenie w Gdyni granatowo-bordowi ulegli miejscowemu Bałtykowi 3:4. – Popełniliśmy zbyt dużo indywidualnych błędów. Nie zmienia to jednak faktu, że czujemy się skrzywdzeni, bo mamy poczucie, że sędziowie wypaczyli dzisiaj wynik meczu – mówi trener Paweł Ozga.
Na wyjazd do Trójmiasta granatowo-bordowi jechali w roli murowanego faworyta do zwycięstwa. Na półmetku sezonu Portowcy plasowali się bowiem w ścisłej czołówce ligowej tabeli i ze sporym apetytem spoglądali na pozycję lidera. Bałtyk natomiast w dwudziestu spotkaniach zgromadził na swoim koncie zaledwie dziesięć oczek i stał się jednym z głównych kandydatów do spadku.
Na korzyść szczecinian nie przemawiała jednak historia. Ostatnie zwycięstwo na stadionie Bałtyku Portowcy odnieśli bowiem… dziewięć lat temu, gdy grantowo-bordowe barwy reprezentowali jeszcze Sebastian Rudol, Michał Walski czy Kajetan Pogorzelczyk. – Bałtyk Gdynia u siebie jest nieprzyjemnym przeciwnikiem. Świadczy o tym fakt, że nie wygraliśmy tam od prawie 10 lat. Ale nie patrzymy w historię – jedziemy do Gdyni z dobrym nastawieniem i chcemy odczarować ten przeklęty teren – mówi przed meczem obrońca Pogoni, Wojciech Lisowski.
Sobotnie spotkanie lepiej rozpoczęli Portowcy, którzy potrzebowali dwudziestu minut, by znaleźć sposób na defensywę gospodarzy. Po dośrodkowaniu Kacpra Łukasiaka w polu karnym najlepiej znalazł się Olaf Korczakowski, który znakomitym strzałem głową pokonał bramkarza Bałtyku. Radość szczecinian nie trwała jednak długo – kwadrans przed końcem pierwszej połowy błąd Bartosza Ławy w rozegraniu wykorzystał bowiem Karol Fietz i doprowadził do wyrównania. – Do szatni schodziliśmy ze sporym spokojem. Mielimy dużą przewagę, tworzyliśmy więcej sytuacji. Wiedzieliśmy, że po przerwie to musi przełożyć się na kolejne trafienia – tłumaczy Paweł Ozga.
Druga odsłona to już prawdziwa wymiana ciosów. Jako pierwsi zaatakowali Portowcy – znakomity rajd na skrzydle przeprowadził Bartosz Boniecki, dograł w pole karne do Olafa Korczakowskiego, a ten pewnym strzałem ponownie wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Po 10 minutach przyszła odpowiedź ze strony gospodarzy – po dośrodkowaniu ze stałego fragmentu w polu karnym najlepiej znalazł się Oktawian Skrzecz i ponownie doprowadził do wyrównania.
Kwadrans przed końcowym gwizdkiem ponownie odżyły nadzieje Portowców na końcowy triumf. Pomimo gry w osłabieniu, po czerwonej kartce dla Michała Kwietnia, granatowo-bordowi zdołali bowiem po raz kolejny wyjśc na prowadzenie. Po dośrodkowaniu Oskara Kalenika z rzutu rożnego w polu karnym najlepiej odnalazł się Wojciech Lisowski i strzałem głową pokonał bramkarza Bałtyku.
Końcowe minuty spotkania należały jednak do gospodarzy, którzy najpierw – za sprawą Oktawiana Skrzecza – doprowadzili do wyrównania, a w doliczonym czasie gry zadali Portowcom ostateczny cios.
– Bez wątpienia popełniliśmy dzisiaj za dużo błędów indywidualnych. Podejmowaliśmy zbyt ryzykowne decyzje blisko swojej bramki, co przekładało się na straty piłki i bramki dla rywali. Najważniejsza jest jednak inna kwestia – tak doświadczony zespół jak nasz, prowadząc 3:2 i grając w osłabieniu, musi lepiej zarządzać czasem, wynikiem, grą i emocjami. Jako sztab również mieliśmy na to wpływ – ocenia trener Ozga. – Teraz przed nami chwila na regenerację, a potem ruszamy z dalszą pracą. W piątek gramy kolejny mecz i zrobimy wszystko, by pokazać się w nim z jak najlepszej strony – dodaje.
Największy cios w sobotnim meczu zadał jednak Portowcom sędzia – Kamil Żmijewski. Arbiter reprezentujący Warmińsko-Mazurski ZPN jeszcze w pierwszej połowie nie pokazał ewidentnej czerwonej kartki za taktyczny faul na Kacprze Łukasiaku oraz nie podyktował rzutu karnego za faul na Wojciechu Lisowskim. W drugiej odsłonie nie zdecydował się natomiast na podyktowanie rzutu karnego za ewidentny faul na Kacprze Łukasiaku. – Rzadko odnoszę się do pracy arbitrów. Jesteśmy tylko ludźmi i każdy ma prawo popełnić błąd. Dzisiaj jednak muszę powiedzieć wprost – czujemy się skrzywdzeni, bo mamy poczucie, że sędziowie wypaczyli wynik meczu. Po ostatnim gwizdku usłyszeliśmy od nich „przepraszam”, ale punktów nam to niestety nie przywróci – podsumowuje Paweł Ozga.
21. kolejka III ligi
Bałtyk Gdynia – Pogoń II Szczecin 4:3 (1:1)
0:1 Olaf Korczakowski 22′
1:1 Karol Fietz 33′
1:2 Olaf Korczakowski 54′
2:2 Oktawian Skrzecz 64′
2:3 Wojciech Lisowski 72′
3:3 Oktawian Skrzecz 77′
4:3 Igor Jankowski 90′
Pogoń Szczecin: Kowal – Boniecki (58′ Pach), Lisowski, Góral, Kwiecień – Ława, Kalenik – Rezaeian, Łukasiak, Korczakowski (76′ Starzycki) – Krzysztofek (64′ Zaborski)