
Juniorzy starsi Pogoni Szczecin znów zachwycają formą. Tym razem o sile młodych Portowców przekonał się Salos Szczecin, który przegrał przy Twardowskiego 3:0. – Cieszymy się z wyniku, ale w grze wciąż musimy jeszcze trochę poprawić – tonuje nastroje trener Paweł Cretti.
W wyjściowym składzie Pogoni Szczecin na to spotkanie znaleźli się praktycznie Ci sami zawodnicy, którzy przed czterema dniami przywieźli komplet punktów z Gliwic. Trener Cretti zdecydował się jedynie na jedną korektę personalną – w miejsce Daniana Pavlasa w wyjściowym składzie zobaczyliśmy Adama Blumę.
– Szukaliśmy trochę więcej jakości w ofensywie. Danian co prawda wychodzi na pozycji prawego skrzydłowego, ale ma bardziej defensywne usposobienie – tłumaczył swoją decyzję trener Pogoni.
Od pierwszej minuty znaczącą przewagę osiągnęli Portowcy, którzy raz po raz stwarzali zamęt w szerach obronnych gości. Już w siódmej minucie szansę otwarcia wyniku otrzymał Stanisław Wawrzynowicz, ale po jego strzale z rzutu wolnego piłka zatrzymała się na słupku. Kilka chwil później bliski szczęścia był również Maciej Żurawski, ale jego uderzenie z dystansu o centymetry minęło bramkę Salosu.
Worek z bramkami rozwiązał się jednak dopiero po pół godziny gry. Wówczas sprawy w swoje ręce postanowił wziąć najlepszy strzelec poprzedniego sezonu, Aron Stasiak. Napastnik Dumy Pomorza kapitalnie przyjął piłkę posłaną przez Bartłomieja Cieślika, obrócił się w polu karnym i mocnym strzałem w krótki róg nie dał żadnych szans bramkarzowi gości.
Jeszcze przed przerwą Portowcy po raz drugi trafili do siatki rywali. Tym razem w roli głównej wystąpił Adrian Benedyczak, który otrzymał znakomite podanie z głębi pola, urwał się obrońcom i delikatnym strzałem posłał piłkę tuż obok nogi Serdyńskiego. Napastnik Pogoni był jeszcze w tej sytuacji faulowany, ale arbiter słusznie zastosował przywilej korzyści i wskazał na środek boiska.
– Zupełnie przespaliśmy pierwszą połowę. Mieliśmy takie założenie, że wyjdziemy na boisko ustawieni bardziej defensywnie i pozwolimy Pogoni się wyszumieć. Plan był jednak taki, że na przerwę schodzimy z czystym kontem – tłumaczy szkoleniowiec Salosu, Adrian Jankowski.
W drugiej połowie Portowcy wyraźnie zadowolili się dwubramkowy prowadzeniem i nie forsowali tempa. W efekcie coraz częściej do głosu zaczęli dochodzić goście, którzy kilkukrotnie przedarli się pod bramkę Dumy Pomorza. Za każdym razem brakowało im jednak skuteczności, by pokonać pewnego między słupkami Daniela Kusztana.
W końcówce spotkania piłkarze Salosu rzucili wszystko na jedną kartę, w efekcie czego zapomnieli o defensywie. Skrzętnie wykorzystali ten fakt podopieczni Pawła Crettiego, którzy zaskoczyli rywali szybką kontrą. Do świetnie zagranej prostopadłej piłki prawą stroną ruszył Rościszewski i po chwili został powalony na boisko przez bezradnie interweniującego Morozę. Arbiter nie miał innej możliwości jak pokazać obrońcy gości czerwoną kartkę i przedwcześnie zaprosić go do szatni.
– Szkoda trochę tej sytuacji. Zabrakło zimnej głowy, bo należało puścić tę akcję. A tak kończyliśmy w dziesiątkę, a Moroza nie będzie mógł zagrać w następnym meczu – ocenił trener Salosu.
Odwleczona bramka dla Pogoni stała się faktem zaledwie kilkadziesiąt sekund później. Z rzutu wolnego świetną piłkę w pole karne posłał bowiem Marcel Stefaniak, a do bramki skierował ją Oskar Frygier.
– Zakładany przed meczem cel przynajmniej w części został osiągnięty. Na pewno cieszy nas rezultat, bo to on jest w spotkaniu najważniejszy. Suchy wynik nie do końca oddaje jednak przebieg spotkania. Chcieliśmy przez 90 minut dominować na boisku, a w drugiej połowie na zbyt wiele pozwoliliśmy rywalowi – podsumował spotkanie trener Pogoni Szczecin, Paweł Cretti.
Pogoń Szczecin – Salos Szczecin 3:0 (2:0)
1:0 Aron Stasiak 27’
2:0 Adrian Benedyczak 36’
3:0 Oskar Frygier 90+2’
Pogoń Szczecin: Kusztan – Cieślik, Sadowski (60′ Sacharuk), Jopek, Stefaniak – Żurawski, Wawrzynowicz – Furst (46′ Rościszewski), Benedyczak, Bluma (75′ Bielak) – Stasiak (80′ Frygier)
Salos Szczecin: Serdyński – Bolak, Mach, Kozłowski, Kisey, Krok, Moroza, Antoniuk, Kalenik, Rzuchowski, Studziński