Prawdziwą huśtawkę nastrojów zanotowali w rundzie jesienniej juniorzy młodsi Pogoni Szczecin. Podopieczni trenera Kuranta ligowe zmagania rozpoczęli od trzech kolejnych zwycięstw i sześciu meczów bez porażki, by następnie zanotować serię… siedmiu meczów bez zwycięstwa. – Przed sezonem mówiliśmy sobie, że na każde zwycięskie zdjęcie będziemy musieli mocno zapracować. Te słowa okazały się prorocze – mówi trener Patryk Kurant.
Granatowo-bordowi do sezonu Centralnej Ligi Juniorów U17 przystąpili w mocno odmłodzonym zestawieniu. Z wiodącego rocznika 2007 w kadrze Dumy Pomorza znaleźli się bowiem jedynie Igor Kostecki i Hubert Ragan. Trzon zespołu stworzyli natomiast gracze z rocznika 2008, którzy w poprzednim sezonie – wspólnie z trenerem Kurantem i jego sztabem szkoleniowym – rywalizowali w kategorii trampkarza starszego.
– Największa różnica pomiędzy rozgrywkami w kategoriach U15 i U17 związana jest z konsekwencjami podejmowanych decyzji. Na poziomie trampkarza starszego błędy indywidualne i strukturalne – wynikające z otwarcia gry, budowania akcji czy ustawienia przy stałych fragmentach – często uchodziły na sucho. W Centralnej Lidze Juniorów U17 stosunek liczby popełnionych błędów do straconych bramek jest natomiast bliski jedności – mówi szkoleniowiec Pogoni.
– Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że jesteśmy najmłodszym zespołem w tej lidze. Nie jest to usprawiedliwienie ani sposób na wytłumaczenie niektórych wyników – po prostu suchy fakt. Mając to na względzie traktujemy te rozgrywki jako poligon doświadczalny i miejsce do popełniania błędów. Chcielibyśmy jednak zdecydowanie szybciej wyciągać z nich wnioski. Poziom juniora młodszego to praktycznie przedsionek do piłki seniorskiej i nasi zawodnicy muszą mieć tego świadomość – dodaje.
Dla Portowców rywalizacja w Centralnej Lidze Juniorów U17 była zupełnie nowym doświadczeniem. Po raz pierwszy przyszło im bowiem przemierzać kilkaset kilometrów na mecze wyjazdowe czy walczyć o ligowe punkty z rywalami z drugiego krańca Polski – Zagłębiem Sosnowiec, Górnikiem Zabrze czy Rakowem Częstochowa.
– Otoczka tej ligi jest zupełnie inna niż na poziomie U15. Codzienna rywalizacja ze Śląskiem Wrocław, Zagłębiem Lubin czy Rakowem Częstochowa na pewno jest prestiżowa i stanowi świetny bodziec do rozwoju. Nasi rywale są również bardzo różnorodni – niektórzy chcą grać proaktywnie, inni szukają niskiej obrony i kontrataku. Trudno znaleźć jeden element, który byłby stały dla każdego spotkania – mówi Patryk Kurant.
– Do tego dochodzi to, co towarzyszy sportowcom na zawodowym poziomie – weekendy poza domem, godziny spędzone w podróży, spanie w hotelach. Tego też trzeba się nauczyć. Z tego miejsca chciałbym podziękować włodarzom klubu, bo dzięki nim na każdym etapie – transportu, hotelu czy wyżywienia – mieliśmy zapewnione naprawdę profesjonalne warunki – dodaje.
Młodzi Portowcy ligową rywalizację rozpoczęli w znakomitym stylu. Chociaż – ze względu na niską średnią wieku – przez wielu skazywani byli na pożarcie, to po trzech kolejkach mieli na swoim koncie komplet punktów i zasiadali na fotelu lidera. Jeszcze większe wrażenie niż wyniki robił jednak styl, w jakim granatowo-bordowi sięgali po komplet punktów – każdym z trzech spotkań pokazywali bowiem szczeciński charakter i wyrywali przeciwnikom zwycięstwa w doliczonym czasie gry.
– To był etap formowania się naszego zespołu. Graliśmy wówczas bardzo młodym składem, który miał w sobie wiele romantyzmu. W większości tych spotkań jako pierwsi traciliśmy bramkę – a przeciwko Lechii Zielona Góra i Zagłębiu Sosnowiec nawet dwie – i musieliśmy gonić wynik. Z jednej strony jest to kamyczek do naszego ogródka, bo nie powinniśmy w taki sposób rozpoczynać meczów. Z drugiej natomiast byliśmy dumni z charakteru i determinacji tych chłopaków, którzy potrafili przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść – opowiada Kurant.
Po wyśmienitym początku sezonu przyszedł jednak dla Portowców czas kryzysu. Na wysoką porażkę z GES-em Poznań granatowo-bordowi zdołali jeszcze znaleźć odpowiedź, triumfując przy Twardowskiego ze Śląskiem Wrocław. Wyjazdowa klęska z Lechią Gdańsk zapoczątkowała jednak serię meczów bez zwycięstwa, która trwała blisko… dwa miesiące.
– Na pewno była to zupełnie nowa sytuacja – zarówno dla zawodników, jak i nas trenerów. Cieszę się, że przebrnęliśmy przez nią razem – mówi szkoleniowiec Pogoni. – Był to moment refleksji i obserwacji – w jaki sposób zachowują się poszczególni zawodnicy, jak reagują Ci, których postrzegaliśmy jako liderów. Bardzo mocno postawiliśmy w tamtym okresie na rozmowy indywidualne. Momentem przełomowym było jednak spotkanie grupowe, podczas którego pozwoliliśmy sobie na wiele szczerości – zarówno na linii sztab-zawodnicy, ale również między samymi zawodnikami. Nie chcę uchylać więcej rąbka tajemnicy, ale była to owocna i oczyszczająca dyskusja, podczas której zdaliśmy sobie wreszcie sprawę, że musimy dmuchać w ten sam żagiel i płynąć w tym samym kierunku. Ostatnie trzy spotkania pokazały ogromną jedność w tej ekipie – opowiada trener Kurant.
Spory wpływ na wyniki osiągane przez Portowców w rundzie jesiennej miały również problemy zdrowotne części zawodników. Od początku sezonu sztab szkoleniowy nie mógł korzystać z usług dotychczasowych liderów – Jakuba Zawadzkiego i Kamila Baja. Po kilku kolejkach z rywalizacji o miejsce w składzie wypadł również mistrz Polski ze Śląskiem Wrocław – Oliwier Siniawski.
– Myślę, że z podobnymi problemami mierzą się wszystkie zespoły i to na każdym szczeblu. Ten wskaźnik kontuzji nie był wyższy niż w poprzednim sezonie. Zdarzały się jednak mecze, w których dysponowaliśmy dość wąską kadrą – ze względu na kontuzje, powołania zawodników do reprezentacji Polski czy wewnętrzne migracje. Radziliśmy sobie z tym tak, jak potrafiliśmy najlepiej. Natomiast faktycznie to, czego mogę życzyć wszystkim zawodnikom, to zdrowia. Tylko jego brak może bowiem hamować ich rozwój – mówi szkoleniowiec Dumy Pomorza.
Dowodem na prawdziwość słów trenera Patryka Kuranta jest historia Marcela Woźniaka. Utalentowany skrzydłowy rundę wiosenną poprzedniego sezonu przeznaczył na walkę z kontuzją. Na boisko wrócił dopiero w kończącym sezon starciu z Orlenem Gdańsk, wchodząc na boisko na ostatnie pół godziny. W obecnych rozgrywkach Woźniak był natomiast pewnym punktem w kadrze juniorów młodszych. Efekt? Powołanie na zgrupowanie reprezentacji Polski U16 Future oraz debiut w rozgrywkach CLJ U19.
– Cieszymy się szczęściem naszych zawodników, którzy mogą reprezentować biało-czerwone barwy czy debiutować w starszych rocznikach. Historia Marcela z pewnością jest wyjątkowa, bo życie wynagrodziło mu tę mozolną walkę. W gronie wyróżnionych znalazł się także Julian Kupla, który zaliczył swoje minuty w starciu z Wisłą Kraków. To dowód, że odpowiedzialność, pracowitość i pokora popłacają – mówi Kurant.
Ostatecznie, pomimo długiej serii meczów bez zwycięstwa, granatowo-bordowi rundę jesienną zakończyli w środku ligowej stawki. Duży wpływ na pozycję Portowców miały zwycięstwa w rewanżowych meczach przeciwko Arce Gdynia i Lechii Zielona Góra, rozegranych awansem jeszcze przed zimową przerwą.
– Na pewno dzięki tym zwycięstwom mieliśmy spokojniejsze święta. Zespół zaprezentował się w tych meczach z bardzo dobrej strony i za swoją pracę otrzymał nagrodę. To wpływa też na atmosferę podczas zimowych przygotowań. Myślę, że końcówka rundy jesiennej pozwala nam z optymizmem patrzeć w przyszłość i wierzyć w walkę na wiosnę o coraz wyższe lokaty – wyjaśnia Kurant.
Początek zimowego okresu przygotowawczego pozwala Portowcom podtrzymać optymistyczne nastroje. W rozegranych dotychczas meczach kontrolnych granatowo-bordowi zaprezentowali się bowiem ze znakomitej strony, odnosząc kilka prestiżowych zwycięstw. Podopieczni trenera Kuranta pokonali duńskie Sønderjyske Fodbold (3:1) czy niemiecki Union Berlin (3:1), a także zremisowali z piątym zespołem grupy wschodniej CLJ U17, Polonią Warszawa (1:1).
– Przeanalizowaliśmy wszystkie aspekty w naszej grze – zarówno te mierzalne, jak i niewymierne. Dzięki temu wiedzieliśmy, jakie są nasze mocne strony, a nad czym jeszcze musimy popracować. Dla przykładu – w rundzie jesiennej straciliśmy 37 bramek, z czego 17 po stałych fragmentach gry i 15 po stracie piłki na własnej połowie i kontrataku rywala. Od początku okresu przygotowawczego mocno pracujemy więc nad poprawą tych aspektów – tłumaczy Patryk Kurant.
– Po stronie pozytywów mogliśmy z kolei zapisać wieloaspektowość i wielowymiarowość w naszej grze. Te aspekty nadal chcielibyśmy rozwijać. Dlatego z treningu na trening podsuwamy zawodnikom kolejne narzędzia, dzięki którym mają czuć się swobodnie w wielu systemach gry i strukturach atakowania – dodaje.
Do ligowej rywalizacji granatowo-bordowi wrócą 3 lutego. W pierwszych spotkaniach na szczecinian czekać będą zespoły z dolnych rejonów tabeli – Zagłębie Sosnowiec, Gryf Tczew, GKS Tychy czy poznańskie Warta oraz GES. Kwietniowe starcie ze Śląskiem Wrocław rozpocznie natomiast serię meczów z ligową czołówką.
– Jesteśmy sportowcami i mamy swoje ambicje. Życie nauczyło nas jednak, by patrzeć wyłącznie na to, co tu i teraz. Nie zakładamy sobie więc żadnych celów związanych z liczbą zdobytych punktów czy pozycją w tabeli. Chcemy czerpać z każdego meczu jak najwięcej i ciągle się rozwijać – zarówno jako grupa, ale też jako poszczególne jednostki – mówi trener Patryk Kurant.
– Czas ucieka bardzo szybko. Niedawno zaczynaliśmy przygotowania do sezonu, a już jesteśmy na jego półmetku. Dlatego chcemy jak najlepiej wykorzystać to, co jeszcze przed nami. Zaraz minie bowiem kolejne pół roku i część z tych chłopców rozpocznie rywalizację na poziomie U19. Naszym zadaniem jest, by jak najlepiej ich do tego przygotować – podsumowuje.