Pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Pogoni Szczecin. W seniorskiej karierze granatowo-bordowe barwy reprezentował jednak zaledwie przez dwa sezony. Po wielu latach tułaczki ostatecznie powrócił jednak na Twardowskiego. Tym razem już w zupełnie innej roli. – To ogromna radość ponownie być częścią tego klubu. Tutaj się wychowałem, mam w sobie DNA Pogoni – mówi Arkadiusz Jarymowicz, były piłkarz Dumy Pomorza, a obecnie drugi trener w zespole juniorów młodszych.
Po raz pierwszy koszulkę z gryfem na piersi założył w drugiej klasie podstawówki. Przez kolejne lata przeszedł przez wszystkie szczeble szkolenia, docierając aż do zespołu rezerw. Na debiut w pierwszej drużynie musiał poczekać jednak równo dekadę – po latach spędzonych w zachodniopomorskich i lubuskich klubach w 2007 roku powrócił na Twardowskiego, by wspomóc powstającą z kolan Pogoń Szczecin. – Miło wspominam ten czas. Cieszę się, że brałem w tym udział i dołożyłem swoją cegiełkę do odbudowy klubu – mówi Jarymowicz.
Doświadczony wówczas pomocnik w Szczecinie spędził jeden sezon, który zwieńczył zwycięskim barażem z Zatoką Puck i awansem do zreformowanej II ligi. Na szczeblu centralnym zagrał już jednak nie w barwach Dumy Pomorza, lecz Chemika Police. – W Pogoni nie do końca się spełniłem. Zawsze najlepiej czułem się w środku pola, a na tym etapie kariery byłem rzucany po boisku. Na mojej pozycji mieliśmy wtedy bardzo mocną ekipę – Tomka Parzego, Radka Bilińskiego. Trenerzy szukali mi więc innego miejsca – trzynaście meczów zagrałem na lewej obronie, zastępując kontuzjowanego Grzesia Matlaka. Często w jednym meczu 3-4 razy zmieniałem pozycję. Nie było to dla mnie łatwe, ale nie narzekałem. Dawałem z siebie maksimum i cieszyłem się z każdej minuty spędzonej na boisku. Czuję jednak niedosyt – gdybym grał w środku pola, jeszcze przynajmniej przez rok mógłbym Pogoni pomóc – wspomina.
Po roku spędzonym w Chemiku wychowanek Dumy Pomorza trafił do Hutnika Szczecina. Z pomarańczowo-czarnymi barwami związał się na cztery sezony, po których zdecydował o zakończeniu piłkarskiej kariery. – Miałem naprawdę piękne pożegnanie. Dostałem pamiątkową paterę, koledzy zrobili mi szpaler. Otrzymałem potem jeszcze oferty z innych klubów, ale po takim zakończeniu nie chciałem już rozmieniać się na drobne – tłumaczy.
W klubie z Północy Jarymowicz ponownie spotkał również Andrzeja Tychowskiego. Obaj znali się bardzo dobrze ze szczecińskiej szatni, kiedy wspólnie reprezentowali barwy Dumy Pomorza. – Chociaż raz przyszedł po mnie. Co prawda tylko dwa tygodnie, ale zawsze. W późniejszych latach tak się układało, że ja goniłem jego – śmieje się. – Bardzo lubię i szanuję Andrzeja – zarówno jako człowieka, jak i trenera. Ma świetny warsztat. Nieprzypadkowo trafił do Pogoni i cieszę się, że już odnosi sukcesy.
Po zakończeniu kariery piłkarskiej Arkadiusz Jarymowicz – za namową trenera Piotra Szyłki – trafił do Stali Szczecin, gdzie przez pewien czas pracował w roli asystenta przy czwartoligowym zespole seniorów. Pewnego dnia otrzymał jednak telefon od Andrzeja Tychowskiego, który znacząco wpłynął na jego dalszą przyszłość. – Nie było z mojej strony ciśnienia, żeby iść w trenerkę. Rozważałem to jako jedną z opcji, ale nie byłem do końca przekonany. Pracując w Stali poczułem jednak tę adrenalinę i nie ukrywam – spodobało mi się. Wtedy zadzwonił do mnie Andrzej, który kończył właśnie przygodę z Hutnikiem. Bardzo nalegał, żebym przejął po nim funkcję pierwszego trenera. Chwilę później zadzwonił również prezes i tak związałem się z Hutnikiem na kolejne cztery lata – opowiada.
Drużyna prowadzona przez trenera Jarymowicza przez trzy lata utrzymywała się w czubie czwartoligowej tabeli. W ostatnim sezonie przyszedł jednak kryzys – zespół z północy Szczecina zajął dopiero trzynaste miejsce i do ostatniej chwili musiał drżeć o utrzymanie. – Złożyło się na to wiele czynników. IV liga to niestety wciąż poziom amatorski. Pojawiły się różne problemy organizacyjne, które nie pozwalały normalnie funkcjonować. Nie usprawiedliwiam się jednak – byłem trenerem i biorę to wszystko na klatę. Osobiście jednak się wypaliłem, coś się we mnie skończyło. Doszedłem do wniosku, że muszę robić sobie przerwę, popatrzeć na wszystko z boku, złapać dystans i spróbować jeszcze raz – opowiada.
Odpoczynek od piłkarskiej szatni nie trwał jednak długo. Jeszcze przed rozpoczęciem przygotowań do nowego sezonu z zaproszeniem do współpracy zadzwonił bowiem trener Paweł Cretti, który kompletował właśnie sztab szkoleniowy przed przystąpieniem do pracy z juniorami młodszymi. Nazwisko Jarymowicza szkoleniowcowi Dumy Pomorza podsunął… trener Andrzej Tychowski. – W luźnej rozmowie wspomniałem Andrzejowi, że szukam asystenta. Ten bez wahania wskazał na Arka. Początkowo miałem wątpliwości, bo nigdy nie pracował z młodzieżą, a przez ostatnie cztery lata był pierwszym trenerem, co mogło rodzić pewne napięcia. Wystarczyło jednak jedno spotkanie i już wiedziałem, że chciałbym mieć Arka w swoim sztabie. Ma ogromne doświadczenie, podobnie myśli o piłce, a przy tym jest bardzo pozytywnym człowiekiem. Myślę, że będzie nam się dobrze współpracowało – opowiada trener Cretti.
Po dokładnie dekadzie historia zatoczyła koło – Arkadiusz Jarymowicz i Andrzej Tychowski ponowie spotykają się przy Twardowskiego. Tym razem nie będą jednak dzielić ze sobą szatni, lecz pokój trenerski. – Kilka razy już się minęliśmy w klubie. Chwilę nawet pogadaliśmy, ale żeby usiąść spokojnie przy kawie, to jeszcze nie było czasu. Andrzej ma teraz swoje obowiązki w zespole rezerw. Po za tym jest szczęśliwym ojcem, więc w każdej wolnej chwili ucieka do domu – opowiada trener Jarymowicz.
Nowy szkoleniowiec Pogoni Szczecin również nie ma wiele wolnego czasu. Od początku lipca intensywnie współpracuje bowiem z trenerami Pawłem Crettim i Grzegorzem Usowiczem, by jak najlepiej przygotować zespół juniorów młodszych do zbliżającego się sezonu. Zmęczenie i wypalenie odeszły w zapomnienie, ustępując pokładom nowej energii. – Dla mnie to była najlepsza opcja z możliwych. Pracuję w świetnym klubie, w fajnym sztabie, ze znakomitym trenerem i zdolnymi, młodymi zawodnikami. Radość jest ogromna, bo dla mnie to gigantyczny krok naprzód. Bardzo dziękuję trenerowi Crettiemu za zaproszenie i zaufanie. Nie ukrywam również, że to trochę sentymentalny powrót. Tutaj się wychowałem, mam w sobie DNA Pogoni. To wspaniałe uczucie ponownie być częścią tego klubu – podsumowuje trener Arkadiusz Jarymowicz.
Fot. własne/pogononline.pl/gs24.pl