Granie w piłkę miało być jego sposobem na życie. Przeszedł przez wszystkie stopnie młodzieżowej piramidy, ale na jej szczycie – zamiast Ekstraklasy – znalazł czwartoligową Vinetę Wolin. Szybko przeszedł więc na drugą stronę barykady i zaczął pracę trenerską. – W pewnym momencie trzeba było podjąć męską decyzję, odkreślić dwanaście lat grubą linią i zacząć wszystko od nowa – mówi trener trampkarzy starszych Akademii Pogoni, Przemysław Jasiński.
Cały tekst ukazał się w „Przewodniku Kibica”, który można znaleźć TUTAJ
Pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Salosie Szczecin, gdzie trafił już w wieku siedmiu lat. Po roku spędzonym w grupie naborowej, prowadzonej przez księdza Tadeusza Balickiego, trafił do zespołu żaków, prowadzonego przez… trenera Marcina Łazowskiego. – Znamy się z trenerem Marcinem prawie piętnaście lat. Śmiało mogę powiedzieć, że w pewnym stopniu mnie wychował – opowiada trener Jasiński.
W swoim roczniku był jednym z wiodących zawodników. Bardziej niż umiejętnościami wyróżniał się jednak charakterem i pracowitością. – Przemek zawsze był bardzo zaangażowany i ambitny. Zresztą zostało mu to do dzisiaj. W zespołach młodzieżowych był ważną postacią. Grał jako napastnik, zdobywał dużo bramek. Piłka go szukała – czasem odbiła mu się od kolana, od ucha, ale ostatecznie wpadała do bramki – śmieje się trener Łazowski.
Od najmłodszych lat, bardziej niż talentem piłkarskim, imponował jednak rozumieniem gry i analitycznym podejściem. Nic więc dziwnego, że niektórzy widzieli w nim kandydata na przyszłego trenera. – Jak Przemek miał 10 lat, to śmialiśmy się z Piotrkiem Łęczyńskim, że kiedyś będzie niezłym trenerem. Zawsze wiedział kto z kim gra, gdzie ma trening, a na dodatek wszystkich znał – opowiada trener Łazowski. – W 2012 roku wracaliśmy z trenerem Łazowskim z turnieju, który odbywał się w Pyrzycach. Pamiętam, że powiedział mi wtedy „Ty będziesz kiedyś dobrym trenerem”. Dużo meczów wtedy oglądałem, dużo analizowałem, byłem mocno świadomy. Ciągnęło mnie nawet do bycia trenerem, ale priorytetem pozostawało granie – dodaje trener Jasiński.
Pod wodzą trenera Łazowskiego szesnastoletni wówczas Przemysław Jasiński sięgnął po swój największy piłkarski sukces. W barwach Salosu Szczecin wygrał bowiem ligę wojewódzką i wywalczył prawo gry o awans do finałów mistrzostw Polski. Przeszkodą nie do przejścia okazało się jednak Zagłębie Lubin. – U siebie przegraliśmy 2:3, by na wyjeździe zremisować 4:4. Niewiele brakowało, a strzelilibyśmy piątą bramkę, która dawała nam wówczas przepustkę do kolejnej rundy – wspomina Łazowski. – Zagłębie w swoim składzie miało wówczas m.in. Igora Łasickiego, Piotra Azikiewicza czy Dominika Hładuna, którzy w późniejszych latach z powodzeniem grali w Ekstraklasie. Granie z nimi jak równy z równym było dużym sukcesem – dodaje Jasiński.
Dwa lata później, obecny szkoleniowiec Dumy Pomorza, po raz pierwszy trafił na Twardowskiego. W granatowo-bordowych barwach – pod wodzą trenera Ryszarda Reczki – występował na poziomie Centralnej Ligi Juniorów U19. Jego przygoda z Pogonią nie trwała jednak długo. – Wtedy na poziomie juniora starszego grały jeszcze dwa zespoły. Po sezonie doszło do połączenia i wielu zawodnikom, w tym mnie, podziękowano – opowiada Przemysław Jasiński. – Wtedy trafiłem pod skrzydła trenera Pawła Ozgi do Vinety Wolin. Nie czułem już wtedy jednak radości z piłki. Niewiele grałem, męczyłem się dojazdami. Dotarło do mnie, że przyszedł czas, by podjąć męską decyzję, odkreślić dwanaście lat grubą linią i zacząć wszystko od nowa – wspomina.
W kryzysowym momencie na jego drodze ponownie stanął trener Łazowski. Doświadczony szkoleniowiec prowadził wówczas w Pogoni rocznik 2001 i szukał osób do swojego sztabu. – Często wyjeżdżałem wtedy na zgrupowania reprezentacji Polski i potrzebowałem drugiego trenera do sztabu. Nie szukałem kogoś z doświadczeniem, ale raczej osoby młodej, która chciała się uczyć. Przemek idealnie wpisał się w ten profil. Dostałem zielone światło od Macieja Stolarczyka, napisałem do Przemka i tak się to wszystko na nowa zaczęło – tłumaczy trener Łazowski. – Jestem bardzo wdzięczny trenerowi Łazowskiemu za zaufanie. Wiem, że gdyby nie on, nie byłoby mnie obecnie w tym miejscu – mówi trener Jasiński.
Cały tekst ukazał się w „Przewodniku Kibica”, który można znaleźć TUTAJ