Po raz pierwszy zrobiło się o nim głośno, gdy jako jedenastolatek zanotował „asystę” w meczu Lotto Ekstraklasy. W kolejnych sezonach – głównie na skutek licznych kontuzji – piłkarsko stał jednak w drugim szeregu. Ponownie przypomniał o sobie dopiero wiosną tego roku – tym razem za sprawą świetnej gry w drużynie U15 oraz powołania do reprezentacji Polski. – Czuję, że to mój czas. Chciałbym jak najlepiej go wykorzystać i – wspólnie z kolegami – sięgnąć po mistrzostwo Polski – mówi pomocnik Dumy Pomorza, Dawid Fornalik.
Cały tekst ukazał się w „Przewodniku Kibica”, który można znaleźć TUTAJ
Drogę do szatni pierwszego zespołu Fornalik pokonał w błyskawicznym tempie. Trafił do niej w wieku jedenastu lat, na zaproszenie ówczesnego trenera Pogoni – Czesława Michniewicza. Wszystko za sprawą „asysty”, którą wychowanek Dumy Pomorza popisał się w meczu przeciwko Śląskowi Wrocław. Stojąc za linią autową szybko podał do Adama Frączczaka, ten dalekim wrzutem uruchomił Łukasza Zwolińskiego, który mocnym uderzeniem wyprowadził Portowców na prowadzenie.
– Doskonale pamiętam tamto wydarzenie. Zarówno trener, jak i zawodnicy, bardzo miło mnie przywitali. Dostałem też od nich pamiątkową koszulkę. W planie był również wspólny trening, ale ostatecznie do niego nie doszło – opowiada Fornalik.
Po pewnym czasie historia dziecięcej asysty otrzymała jednak dodatkowy rozdział. Okazało się bowiem, że asystentem przy trafieniu Łukasza Zwolińskiego nie był Dawid Fornalik, ale jego ówczesny kolega z drużyny – Bartosz Wieczorek. – Trenerzy zostali zapytani, który z zawodników podawał piłkę i błędnie wskazali mnie. Gdy szedłem na spotkanie z pierwszym zespołem, w ogóle nie wiedziałem o co chodzi. To miała być niespodzianka. Po raz pierwszy sytuację na wideo zobaczyłem w szatni i – chociaż nie pamiętałem tej akcji – byłem w stanie uwierzyć, że to ja. Dopiero później ustaliliśmy, że to Bartek – tłumaczy skrzydłowy Pogoni.
Przez kolejne lata Dawid Fornalik pokonywał kolejne szczeble piłkarskiej drabiny – najpierw pod okiem trenera Leszka Pokładowskiego, a następnie Marcina Łazowskiego. Chociaż w grupach dziecięcych był jedną z wyróżniających się postaci, to z czasem przestał pełnić tak istotną rolę w drużynie. – Przez ostatnie miesiące miałem kilka kontuzji, przez co nie mogłem grać tyle, ile bym chciał. A nawet, jak byłem zdrowy, to trudno było mi odzyskać formę i wejść na odpowiedni poziom. Sporo przez to straciłem – zarówno meczów ligowych, jak i na poziomie kadry województwa – opowiada Fornalik.
Obecny sezon pomocnik Akademii Pogoni rozpoczął w podstawowej jedenastce, ale po zaledwie pięciu spotkaniach zniknął z orbity zainteresowań sztabu szkoleniowego. W rundzie jesiennej rozegrał łącznie zaledwie sześć spotkań, z czego dwukrotnie wchodził na boisko z ławki rezerwowych. – Potrzebowałem trochę czasu – myślę, że podobnie jak koledzy – żeby dostosować się do wymogów nowej ligi. W poprzednim sezonie wszystko przychodziło nam łatwiej, wiele meczów wygrywaliśmy wysoko. Teraz na każde zwycięstwo musimy ciężko zapracować. Rywale są trudniejsi, bardziej waleczni, lepiej operują piłką – opowiada 15-latek. – Swoje, po raz kolejny, zrobiły też kontuzje. Teraz zdecydowanie częściej się rozciągam, roluję i widzę pozytywne efekty – dodaje.
Wiosną Dawid Fornalik ponownie otrzymał kredyt zaufania od sztabu szkoleniowego i wrócił do podstawowego składu. Decyzja trenera Jasińskiego okazała się strzałem w dziesiątkę – skrzydłowy Dumy Pomorza szybko stał się jednym z liderów zespołu, notując w dwunastu meczach 4 bramki i 4 asysty. – U Dawida od jakiegoś czasu widziałem wiele mocnych stron. Imponował pewnością siebie, umiejętnościami technicznymi, motoryką, a przede wszystkim rozumieniem gry. Dawał na tyle dużo argumentów, że wywalczył sobie miejsce w składzie – tłumaczy szkoleniowiec Pogoni.
Cały tekst ukazał się w „Przewodniku Kibica”, który można znaleźć TUTAJ