Po blisko dziewięciomiesięcznej przerwie Adam Frączczak powrócił na boisko! Kapitan Dumy Pomorza zagrał w meczu rezerw przeciwko Gwardii Koszalin i swój występ okrasił hat-trickiem. – Nie ukrywam, że czułem delikatny stres. Nie wiedziałem, jak będę wyglądał piłkarsko i fizycznie. Wszystko jednak fajnie się ułożyło. Cieszę się, że mogłem tak po prostu wyjść na boisko i pograć w piłkę – mówi napastnik Pogoni Szczecin.
Dla Adama Frączczaka niedzielne spotkanie było nowym otwarciem w piłkarskiej karierze. Ostatnie dziewięć miesięcy spędził bowiem nie tyle na myśleniu o piłce nożnej, co walce o swoje zdrowie. Na początku września ubiegłego roku w jego przysadce mózgowej wykryto bowiem guz, który wymagał usunięcia. Na szczęście operacja przebiegła bez komplikacji i Adam wrócił do pełni zdrowia. – Cieszę się, że ten okres mam już za sobą i mogłem dzisiaj tak po prostu pograć w piłkę. Nie ukrywam, że czułem delikatny stres, bo nie wiedziałem, jak będę wyglądał pod względem piłkarskim i fizycznym. Na szczęście wszystko fajnie się dla mnie ułożyło – mówi Frączczak.
Lepszego powrotu na boisko kapitan Dumy Pomorza nie mógł sobie wymarzyć. Po zaledwie trzech minutach zdołał bowiem wpisać się na listę strzelców, a jeszcze przed przerwą skompletował klasycznego hat-tricka. – Myślę, że zagrałem – podobnie jak cały zespół – niezłe spotkanie. Strzeliłem trzy bramki, przy czwartej też miałem swój udział. Każde trafienie – niezależnie czy to na treningu, w meczu rezerw, czy w ekstraklasie – sprawia mi dużo radości. Po to się wychodzi na boisko, żeby strzelać bramki – opowiada.
Napastnik Dumy Pomorza pojedynek z Gwardią mógł zakończyć z czterema trafieniami. Na początku drugiej połowy obrońca gości sfaulował go w polu karnym, zmuszając arbitra do podyktowania rzutu karnego. Jego wykonanie Frączczak oddał jednak Maciejowi Żurawskiemu. – Oczywiście mogłem strzelać, ale nie o to chodzi, żeby się na siłę pchać i brać wszystko, co możliwe. W zespole rezerw też jest pewna hierarchia, którą dzisiaj nieco zaburzyłem. Wykorzystałem dwa rzuty karne w pierwszej połowie, więc postanowiłem, że trzeciego wykona Maciek. Cieszę się, że trafił i też zapisał trafienie na swoim koncie – tłumaczy Frączczak.
W pierwszym meczu po powrocie do zdrowia kapitan Pogoni rozegrał sześćdziesiąt minut. Po godzinie gry – przy owacji szczecińskiej publiczności – opuścił boisko, a jego miejsce zajął strzelec piątej bramki, Oskar Fürst. – Myślę, że śmiało wytrzymałbym całe spotkanie. Jak na tak długą przerwę, fizycznie czułem się nie najgorzej. Chociaż wiadomo, że w III lidze tempo meczu jest mniej intensywne niż w ekstraklasie – opowiada.
Dla młodych zawodników, którzy dopiero pukają do seniorskiej piłki, możliwość gry w jednym zespole z Adamem Frączczakiem była przyjemnym doświadczeniem i sporym przeżyciem. Większość z nich ma nadzieję, że już niedługo spotka się z nim w I zespole. – Pod kątem wyszkolenia technicznego wszyscy są już na poziomie Ekstraklasy. Teraz muszą zrobić jednak ważny krok i przeskoczyć do piłki seniorskiej. Takie spotkania, jak to dzisiejsze, mają im w tym pomóc. To utalentowani chłopacy, którzy są na dobrej drodze, by w niedługim czasie trafić do pierwszej drużyny i naciskać na grę w wyjściowym składzie. Jeśli zachowają pokorę i cały czas będą ciężko pracować, mogą stanowić o sile naszego klubu – ocenia kapitan Pogoni.
Ważny krok musi wykonać również sam Frączczak. Występ w zespole rezerw ma być bowiem jedynie przystawką przed daniem głównym, czyli powrotem na boiska Lotto Ekstraklasy. – Na pewno czekam na ten powrót. Nawet minuta spędzona na boisku będzie dla mnie olbrzymią przyjemnością. Zobaczymy, czy uda się zagrać jeszcze w tym sezonie. Jeśli tak, to będę bardzo szczęśliwy. A jeśli nie, to przepracuję okres przygotowawczy na 120%, by mocno powalczyć o miejsce w składzie w nowym sezonie – podsumowuje Adam Frączczak.