– Filozofia prowadzenia zespołu na poziomie U18 jest jak droga na Kasprowy Wierch. Można dojechać na górę kolejką linową, czyli pójść na łatwiznę i zagrać wyrośniętymi osiemnastolatkami albo postawić na indywidualny rozwój zawodników i mozolnie się wspinać. Widok z góry pozornie jest identyczny, ale jedynie w przypadku wyboru drugiej drogi można mówić o sukcesie i satysfakcji. Władze Pogoni na szczęście zrezygnowały z zakupu biletów na kolejkę – ocenia rundę jesienną w wykonaniu juniorów starszych Pogoni dziennikarz Gazety Wyborczej Szczecin, Mateusz Kasprzyk.
Wojciech Parada, Kurier Szczeciński
Tak jak w drużynie III-ligowych rezerw powinni ogrywać się najzdolniejsi juniorzy, tak w zespole juniorów powinni występować najbardziej utalentowani zawodnicy z młodszych roczników. Jesienią tak się właśnie działo, choć moim zdaniem nie wynikało to z obranej strategii, ale faktu, że ci najmłodsi byli po prostu najlepsi.
Piłkarze z rocznika 2003: Turski i Kozłowski byli nie tylko najlepszymi zawodnikami w drużynie, absolutnie dominującymi, ale też zdobywali najwięcej goli, praktycznie ciągnęli tę drużynę, która przecież w dużej większości składała się z wicemistrzów Polski juniorów młodszych.
W tym przypadku mówienie o odważnym stawianiu na młodszych piłkarzy jest uproszczeniem, gdyż ci najmłodsi byli zdecydowanie najlepsi. W drugiej części sezonu dołączyli do nich również Mateusz Łęgowski i Filip Balcewicz, a w końcówce szansę debiutu otrzymali Sujecki oraz Korczakowski. Mam nadzieję, że każdy z nich wiosną będzie dostawał więcej szans.
Trzon drużyny tworzyli piłkarze z rocznika 2001, wicemistrzowie Polski juniorów młodszych z czerwca tego roku, ale nie zauważyłem w tym gronie piłkarzy wybijających się, choćby różniących się sposobem grania. Przeważają raczej piłkarze dobrze wyszkoleni, dobrze orientujący się w przestrzeni, ale raczej bez potencjału na grę w ekstraklasie, a takich piłkarzy powinna Pogoń szkolić.
Piłkarzem nie zawsze mającym miejsce w podstawowym składzie był Rybicki, który jednak był jednym z nielicznych, pokazujących charakterystyczny styl, szybkość, odwagę, umiejętność dryblingu, gry jeden na jeden. Próbował rozwiązań niekonwencjonalnych, u pozostałych poza wspomnianymi: Turskim i Kozłowskim nie dostrzegłem tego. Przeważała raczej gra bezpieczna.
Pogoń miała znakomity początek i bardzo słabą drugą część sezonu. Wtedy na dziesięć meczów wygrała zaledwie dwa, miała kłopot z pokonaniem najsłabszych drużyn, mecze stały na słabym poziomie. Miało się nieodparte wrażenie, że dyspozycja drużyny jest pochodną indywidualnej formy Turskiego i Kozłowskiego.
Oczywiście w rywalizacji juniorów nie wynik jest najważniejszy. Usprawiedliwieniem dla słabszych rezultatów powinno być jednak próbowanie nowych rozwiązań taktycznych, innego ustawienia, odważnego wprowadzania coraz młodszych piłkarzy. A tego mi odrobinę zabrakło.
Mateusz Kasprzyk, Gazeta Wyborcza Szczecin
Filozofia prowadzenia zespołu na poziomie U18 jest jak droga na Kasprowy Wierch. Można dojechać na górę kolejką linową, czyli pójść na łatwiznę i zagrać wyrośniętymi osiemnastolatkami albo postawić na ogrywanie młodszych roczników i mozolnie wspinać się na górę – niejednokrotnie w trudnych warunkach. Widok z góry pozornie jest identyczny, ale jedynie w przypadku wyboru drugiej drogi można mówić o sukcesie i satysfakcji.
Władze Pogoni na szczęście zrezygnowały z zakupu biletów na kolejkę i powoli, krok po kroku, zmierzają na szczyt. Jesienią trener Łęczyński postawił w dużej mierze na zawodników z młodszych roczników. Absolutnym objawieniem jest piętnastoletni duet Kozłowski-Turski, który nie dość, że zdobył prawie połowę bramek, to jeszcze zdążył zadebiutować w III lidze i zapewnić sobie uwagę trenera Runjaica. Ważnymi ogniwami w zespole juniorów starszych byli również Oskar Potoczny i Krystian Rybicki (obaj z rocznika 2002), a swoje występy zaliczyli również młodsi o rok Balcewicz, Sujecki i Korczakowski. Pewne miejsce w drużynie trenera Łęczyńskiego miałby z pewnością również Marcel Wędrychowski, ale dla szesnastoletniego skrzydłowego poziom juniorski to już zbyt nisko zawieszona poprzeczka.
Stawianie na młodszych zawodników – nawet tych najzdolniejszych – nie zawsze pozwalało osiągać satysfakcjonujące wyniki. Portowcy bardzo dobrze wystartowali, ale na finiszu rundy niestety złapali zadyszkę, zgubili kilka punktów i zimują na piątym miejsce. Na szczęście – z niewielką stratą do miejsca na podium, a nikt w Szczecinie nie ukrywa, że taki jest właśnie cel sportowy Pogoni w tym (i każdym) sezonie. Trwające rozgrywki można poniekąd określić mianem eksperymentalnych, ponieważ po reformie, po raz pierwszy w jednej lidze, spotkała się cała 16 najlepszych drużyn w kraju. Portowcy jesienią w pokonanym polu pozostawili m.in. Lecha Poznań i Legię Warszawa, więc nikt nie ma wątpliwości, że zespół ze Szczecina jest w stanie wygrać z każdą drużyną w kraju.
Wiosną trzeba będzie ruszyć w pogoń za resztą stawki, ale nie wiadomo, czy w najsilniejszym zestawieniu personalnym, ponieważ tacy zawodnicy, jak Turski i Kozłowski mogą zacząć przygotowania z pierwszą drużyną Kosty Runjaicia. Taka jest jednak filozofia klubu – międzynarodowa kariera nawet jednego zawodnika będzie cenniejsza od worka medali z najbardziej prestiżowych rozgrywek młodzieżowych. Pogoń ma teraz świetny okres i chce jak najszybciej pokazać światu kolejnych kandydatów do wyjazdu na zachód za miliony euro. A żelazo trzeba kuć póki gorące. Szczególnie, jeśli w swojej stajni ma się takie diamenty.
Jakub Lisowski, Głos Szczeciński
Najłatwiej byłoby pochwalić zespół juniorów starszych za jesienną część rozgrywek. Jest za co, bo przecież mówimy o drużynie, która w ostatnich trzech latach dwukrotnie sięgała po wicemistrzostwo Polski. W poprzednim sezonie apetyty były równie duże, ale wówczas zabrakło paru punktów. Owszem, to byli inni zawodnicy, inny sztab trenerski, ale skoro akademia wbiła się na poziom krajowej czołówki, to teoretycznie kolejnym rocznikom łatwiej jest dorównać do starszych kolegów. Jesienią się to udało – Pogoń jest w czołówce, a przecież jest nowy trener, a skład opiera się głównie na młodszych zawodnikach. Chęci pozostały na szczęście te same, apetyty wciąż ogromne. Dobra to wróżba na wiosnę.
Gdyby zadać pytanie, o co gracie, to od zdecydowanej większości osób w akademii usłyszelibyśmy, że najważniejszy jest rozwój zawodników. Piotr Łęczyński faktycznie ma w składzie kilku zawodników, którzy świetnie rokują, a wiekiem daleko im jeszcze do pełnoletniości. I otwierają się przed nimi drzwi do pierwszego zespołu. A gdzie wynik zespołu w CLJ U18? Pewnie usłyszelibyśmy, że nie jest aż tak ważny. Mam jednak nadzieję, że to tylko filozofia władz klubu, a nie samych zawodników. Bądźcie pazerni, nauczcie się wygrywać pod presją. Mobilizujcie się wzajemnie do osiągnięcia jak najlepszego wyniku, bo nawet walka o mistrzostwo – mimo sporej straty do Korony Kielce – nie jest poza Waszym zasięgiem. Pielęgnujcie w sobie mentalność zwycięzców, bo tylko dzięki niej dotrzecie na szczyt i przebijecie się do dorosłej piłki.
Adam Delimat, Łączy Nas Piłka
Patrząc przez pryzmat wyników z drugiej części rundy jesiennej, trudno nie mówić o niedosycie. Dla mnie kluczowym momentem tej rundy był wrześniowy mecz w Kielcach, który miałem przyjemność komentować. Wybitny dla Pogoni początek – rzut karny zmarnowany przez rywala w 2. minucie, gol Huberta Turskiego w 4. – a potem dwie stracone bramki i niespodziewana porażka, która zdeterminowała tę rundę dla obu drużyn. Mówię „niespodziewana”, bo przed meczem zakładaliśmy raczej, że to Pogoń będzie stawiać warunki. Ten mecz był też zresztą świetnym impulsem dla Korony, która zaczęła rozdawać w tej lidze karty, wygrywając później z Lechem, Śląskiem czy Legią. Jasne, że potem Pogoni udało się jeszcze dwa mecze wygrać, no ale ten mecz z Koroną był zmarnowaną szansą na przeskoczenie Korony w tabeli.
To, co na pewno napawa ogromnym optymizmem to jeden z najmłodszych składów w lidze. Nikt tak odważnie nie stawia na rocznik 2003, chociaż z drugiej strony trudno nie stawiać na takich chłopaków, jak Hubert Turski czy Kacper Kozłowski, co udowadnia też selekcjoner kadry U17, Przemysław Małecki. Coraz śmielej do gry wkraczają Mateusz Łęgowski czy Filip Balcewicz, a w kolejce czekają już następni, być może równie utalentowani.
Przed Pogonią – już na samym starcie wiosny – wysokie schody do pokonania. W pierwszych czterech meczach Pogoń zmierzy się z bezpośrednimi rywalami z górnej części tabeli – Legią, Lechem, Wisłą oraz Śląskiem. Po tych czterech meczach będziemy zdecydowanie mądrzejsi w kwestii realnych możliwości zespołu i celów na ten sezon.
Daniel Trzepacz, PogonSportNet.pl
Określenie zespołu juniorów starszych Pogoni mianem „U18” jest nieco paradoksalne. Zawodników zbliżających się do pełnoletniości można tam bowiem policzyć na palcach dwóch rąk. Nie wspominając już o tych, którzy dowód osobisty mają już w portfelu, bo z ich usług trener Łęczyński korzystał bardzo niechętnie. To kolejny ogromny plus, który można przyznać władzom klubu za te ostatnie pół roku. Cieszy fakt, że ogrywamy młodszych zawodników i otwieramy przed nimi drogę nie tylko do seniorskiej piłki, ale nawet I zespołu.
Szkoleniowiec Pogoni stał się niejako ofiarą swojej dobrej pracy. Najzdolniejsi zawodnicy końcówkę rundy spędzili bowiem w trzecioligowych rezerwach, co przełożyło się na gorsze wyniki w Centralnej Lidze Juniorów. A oczekiwania, biorąc pod uwagę medale zdobywane za kadencji trenera Crettiego, są niezwykle rozbudzone. Po poprzednim sezonie – kiedy faktycznie istotne było osiągnięcie dobrego wyniku i utrzymanie w elicie – obecnie pozycja w tabeli ma już jednak drugorzędne znaczenie. Nie patrzmy na medale, ale na indywidualne osiągnięcia. Prawdziwym sukcesem będzie bowiem, gdy któryś z tych młodych chłopaków zadebiutuje w I zespole, a za kilka lat zostanie sprzedany na zachód – miejmy nadzieję za rekordowe pieniądze.
Bartosz Witkowski, DumaPomorza.pl
Forma najstarszych zespołów młodzieżowych Pogoni Szczecin przypomina krzywą popytu i podaży. Rezerwiści zaczęli fatalnie, ale z meczu na mecz powoli przesuwali się w górę – zarówno w tabeli, jak i na osi Y. W drugą stronę podążyli natomiast podopieczni trenera Łęczyńskiego – sezon zaczęli z wysokiego „C”, wygrali prestiżowe pojedynki z Legią, Lechem i Wisłą, a potem to nieco przygasło. Mam wrażenie, że gdyby jesień potrwała jeszcze kilka kolejek, obie drużyny spotkałyby się w punkcie równowagi, czyli środku tabeli.
Z pewnością cieszy fakt, że w drużynie juniorów starszych wyklarowały się wiodące postaci. Kacper Kozłowski i Hubert Turski przebojem wzięli Centralną Ligę Juniorów, a świetnymi występami, bramkami i asystami zapewnili sobie przepustkę do debiutu w III lidze.
Przed rundą wiosenną pozycja wyjściowa nie jest super optymistyczna. Trzeba mieć świadomość, że rozgrywki w tym sezonie toczone są w nowej formule i o tytuł walczy szesnaście najlepszych zespołów w Polsce. Mimo wszystko poprzednie lata rozbudziły apetyty i przyzwyczaiły nas do widoku Portowców na dwóch czołowych lokatach. Wierzę jednak, że nieco słabszy dorobek punktowy w obecnym sezonie nie przeszkodzi podopiecznym trenera Łęczyńskiego podtrzymać tradycji i włączyć się do walki o medale. A może nawet ten najcenniejszy.