Z piekła do nieba – tak najkrócej można opisać piłkarską jesień w wykonaniu zawodników rezerw Pogoni Szczecin. Podopieczni trenera Tychowskiego przez dwa miesiące byli na dnie ligowej tabeli, ale tuż przed zimową przerwą włączyli wyższy bieg i seryjnie zaczęli zdobywać punkty. – Wierzę, że najgorsze już za nami. Końcówka rundy pokazała, że misja „III liga dla rezerw Pogoni” jest realna – mówi szkoleniowiec Dumy Pomorza.
Przed rozpoczęciem obecnego sezonu zespół rezerw został solidnie przebudowany. Trzynastu zawodników – którzy w poprzednim sezonie byli głównymi motorami napędowymi – zostało wypożyczonych do klubów z I, II i III ligi, żeby zdobyć niezbędne doświadczenie. W ich miejsce przyszli natomiast młodzi gracze, którzy dotychczas występowali w zespołach juniorskich. Przez ostatnie miesiące na boisku wielokrotnie oglądaliśmy zawodników nie tylko z rocznika 2000, ale także 2002 czy nawet 2003. – Podejrzewam, że jest to najmłodszy zespół rezerw – nie tylko w III lidze, ale również w ostatniej historii Pogoni. Mieliśmy świadomość, że rzuciliśmy tych zawodników na głęboką wodę. Byliśmy jednak przekonani, że nie utoną. Czas pokazał, że mieliśmy rację – mówi trener-koordynator, Maksymilian Rogalski.
O skali przebudowy zespołu świadczą statystyki Pro Junior System. Trener Andrzej Tychowski – ze wszystkich szkoleniowców w III lidze – najchętniej korzystał bowiem z młodzieżowców, wychowanych w szczecińskiej Akademii. Zawodnicy, którzy nie ukończyli jeszcze 21 roku życia, spędzili na boisku blisko 9000 minut. Miejsce na szczycie rankingu odbiera nam jedynie sposób organizacji klubu oraz współpracy pomiędzy Pogonią i Akademią. – Ranking prowadzony przez Polski Związek Piłki Nożnej nie uwzględnia lat spędzonych w Akademii do czasu wyszkolenia w klubie. Oznacza to, że np. Marcel Wędrychowski nie jest traktowany jako nasz wychowanek, bo – choć w klubie jest już od wielu lat – to w zespołach podlegających pod Pogoń trenuje dopiero drugi sezon – tłumaczy prezes Akademii, Dariusz Adamczuk.
Prawdziwym ewenementem na skalę ogólnopolską są również występy na poziomie seniorskich zawodników z rocznika 2003. Żaden innych zespół w lidze nie zdecydował się, by postawić na wyróżniających się piętnastolatków. Trener Andrzej Tychowski na tym poziomie sprawdził natomiast Filipa Balcewicza, Huberta Turskiego i Kacpra Kozłowskiego. – To bardzo dobra droga, obrana przez szefostwo klubu. Jeśli dajemy zagrać na poziomie seniorskim trzem piętnastolatkom to znaczy, że mamy na nich swój plan. Bardzo się cieszę, że mamy w tym swój udział i wpływ na to, co się dzieje w Akademii. Obiema rękoma podpisuję się pod tym, by promować nastolatków w III lidze – mówi szkoleniowiec Pogoni.
Odmłodzony zespół Dumy Pomorza sezon rozpoczął jednak od poważnego falstartu. W pierwszych dziesięciu spotkaniach Portowcy nie zdołali bowiem odnieść ani jednego zwycięstwa i z miejsca stali się jednym z kandydatów do opuszczenia III ligi. Przełamanie przyszło dopiero w starciu z Gwardią Koszalin, wygrane przez rezerwistów 3:1. – Po tym zwycięstwie czułem się lżejszy o jakieś 10 kg. Przyznaję, że był to najtrudniejszy okres w mojej zawodniczej i trenerskiej przygodzie. Jestem wdzięczny władzom klubu – z prezesem Darkiem Adamczukiem na czele – że przez cały czas mnie wspierali i nie podejmowali gwałtownych ruchów. Mam świadomość, że w wielu klubach byłbym już bez pracy – mówi trener Tychowski.
Triumf nad derbowym rywalem okazał dla Portowców kołem zamachowym. W kolejnych sześciu kolejkach podopieczni trenera Tychowskiego czterokrotnie schodzili z boiska w roli zwycięzców, co pozwoliło im opuścić strefę spadkową i zająć bezpieczną pozycję w środku tabeli. – Moim osobistym celem było zdobycie 24 punktów. Co prawda nie odbieraliśmy sobie prawa, by walczyć o wyższe cele, ale miałem świadomość, że nie mamy na tyle doświadczonego zespołu, by bić się o awans. Trochę do realizacji tego celu zabrakło, ale – biorąc pod uwagę jak wyglądał początek sezonu – należy się cieszyć z tego co mamy – podsumowuje szkoleniowiec Pogoni.