Sierpień 2015 roku. Zawodnicy Akademii Pogoni z rocznika 2001 ruszają do Łodzi, by powalczyć z najlepszymi zespołami w kraju o nieoficjalne mistrzostwo Polski. Na boisku nie mają sobie równych – wygrywają praktycznie wszystkie spotkania i stają na najwyższym stopniu podium. Trzy lata później ponownie mają szansę zapisać się na kartach historii Dumy Pomorza i zawiesić na swoich szyjach złote medale. – Wiara i determinacja jest zapisana w ich DNA. Jestem przekonany, że są w stanie odnieść zwycięstwo – mówi były trener zespołu, Marcin Łazowski.
Przed trzema laty zawodnicy Akademii Pogoni nie byli faworytami do końcowego zwycięstwa. W składzie brakowało reprezentantów Polski i wybitnych indywidualności, które mogłoby poprowadzić zespół do triumfu. Młodzi Portowcy mieli jednak broń, której rywale nie potrafili się oprzeć – kolektyw. – Ten zespół cechowała skromność, pokora i konsekwencja w działaniach. Każdy z zawodników miał zaszczepiony etos ciężkiej pracy. Indywidualnie nie byliśmy mocni, ale tworzyliśmy drużynę, w której jeden umierał za drugiego – wspomina trener Łazowski.
Zanim przyszły sukcesy w postaci mistrzostwa Polski i wicemistrzostwa Europy, zawodnicy Dumy Pomorza musieli jednak przejść długą i krętą drogę. O ile na lokalnym podwórku podopieczni trenera Łazowskiego nie mieli sobie równych, o tyle w starciach z najlepszymi nie potrafili pokazać jakości. Wysokie porażki w zimowych sparingach z Lechem Poznań, Legią Warszawa i HSV Hamburg nie podłamały jednak zespołu, a jeszcze bardziej go scementowały.
– Byliśmy wtedy w kryzysie. Udało nam się jednak z niego wyjść, co tylko wzmocniło tych chłopaków. Uzmysłowili sobie, że życie piłkarza to nie tylko radość po zwycięstwach, ale również gorzki smak porażek. Patrzę na nich dzisiaj i widzę, że tamta lekcja okazała się bardzo wartościowa. Niesamowicie trudno ich złamać, co pokazał choćby półfinałowy mecz z Koroną Kielce – ocenia szkoleniowiec Pogoni.
Misja trenera Marcina Łazowskiego zakończyła się przed dwoma laty. Doświadczony szkoleniowiec przejął wówczas rocznik 2004, a stery w drużynie juniorów młodszych objął były zawodnik Dumy Pomorza, a później trener Hutnika Szczecin i Chemika Police – Andrzej Tychowski. – Zanim jeszcze zakończyłem treningi z zespołem wiedziałem, że trafi w dobre ręce. Trener Tychowski pracę w Pogoni rozpoczynał w lipcu, ale już od połowy kwietnia pojawiał się na naszych zajęciach, by poznawać chłopaków. Dzięki temu to przejście było bardzo płynne – wspomina trener Łazowski.
Przez blisko dwa lata pracy trener Tychowski zdołał postawić na zespole swój stempel. Zawodnicy, którzy nie sprostali jego wymaganiom, otrzymali szansę rozwoju w innych klubach. Na ich miejsce pojawili się natomiast wyróżniający się zawodnicy z całej Polski oraz wychowankowie Akademii Pogoni z rocznika 2002 – Marcel Wędrychowski, Jakub Iskra czy Oskar Potoczny. – Każda zmiana trenera ubogaca zespół. Ja na pewne ruchy pewnie nigdy bym się nie zdecydował. Patrząc dziś np. na Marcela Wędrychowskiego, trener Tychowski może być dumny. To to jego dziecko – on go zbudował i wykrzesał z niego potencjał – mówi Marcin Łazowski.
Trzon zespołu, zbudowany na przestrzeni lat przez trenerów Pokładowskiego i Łazowskiego, wciąż jest jednak niezmienny. Z szesnastoosobowej kadry, która przed dwoma laty walczyła w Finlandii o mistrzostwo Europy, w obecnym zespole pozostało aż dziewięciu zawodników. Nie zmienił się również kapitan – od kilku lat opaskę niezmiennie nosi Kacper Smoliński. – Cieszy mnie, że Kacper jest wiodącym zawodnikiem w tym zespole. Przechodził w klubie trudne momenty, kiedy zmagał się z kontuzją. Wrócił jednak silniejszy i znów układa grę w środku pola – mówi szkoleniowiec Pogoni.
Największym odkryciem obecnego zespołu jest jednak Kryspin Szcześniak. Młody obrońca, który w drużynie trenera Łazowskiego był jedynie rezerwowym, w ciągu kilku miesięcy wyrósł na czołową postać zespołu juniorów młodszych, a przez ostatnie pół roku z powodzeniem rywalizował na poziomie Centralnej Ligi Juniorów U19. – Kryspin zawsze był ważną postacią tego zespołu. Rywalizacja jednak była na tyle duża, że nie miał szans na większą liczbę minut. Zrobił jednak ogromny postęp i dziś jest filarem defensywy w starszym roczniku. Doszedł do tego pokorą, skromnością i zaangażowaniem – opowiada Marcin Łazowski.
Po dwóch latach od jednego z największych sukcesów w dziejach szczecińskiej Akademii, zawodnicy Pogoni Szczecin znów staja przed szansa, by zapisać się złotymi zgłoskami na kartach historii klubu. W środowe popołudnie Portowcy stoczą z Jagiellonią Białystok pojedynek, którego stawką będzie mistrzostwo Polski juniorów młodszych. – Patrzenie na sukcesy swoich byłych podopiecznych to ogromna radość, duma i satysfakcja. Daleki jestem od przypisywania sobie zasług, bo to efekt kapitalnej pracy Andrzeja Tychowskiego i jego sztabu. Cieszę się jednak, że dołożyliśmy do tego swoją cegiełkę. Przed finałem jestem pełen optymizmu. Znam tych chłopaków i wiem, że wiara i determinacja są zapisane w ich DNA. Stawiam na zwycięstwo 1:0 po bramce w końcowych minutach meczu. Może będzie to skromne zwycięstwo, ale jakże cenne! – podsumowuje trener Łazowski.