Niełatwe przetarcie z poważną piłką mają za sobą trampkarze starsi Akademii. Młodzi Portowcy pewnie utrzymali się w Centralnej Lidze Juniorów U15, ale jesienią częściej zaznawali goryczy porażki, niż schodzili z boiska w roli zwycięzców. – Czujemy delikatny zawód i niedosyt. Jesień była jednak okresem przejściowym, w którym wyniki schodziły na drugi plan. Przez całą rundę graliśmy fajną piłkę i z tego się cieszymy – mówi trener Robert Skok.
Granatowo-bordowi do sezonu przystępowali z przekonaniem o dużym potencjale i jakości piłkarskiej. Mecze na poziomie wojewódzkim, jak również spotkania kontrolne w okresie przygotowawczym, wygrywali bowiem w cuglach. Premierowy pojedynek w Centralnej Lidze Juniorów U15 poważnie zachwiał jednak ich pewnością siebie – w starciu z Lechem Poznań ulegli aż 1:7. Morale nie udało się poprawić również tydzień później, gdy lepszy od młodych Portowców okazał się Lotos Gdańsk. – To był bardzo trudny moment. Trzeba było dotrzeć do chłopaków, odbudować ich mentalnie, przywrócić wiarę we własne możliwości – mówi trener Skok.
To właśnie na barkach nowego szkoleniowca spoczęła misja odbudowy zespołu po ligowym falstarcie. Pod koniec sierpnia z drużyną pożegnał się bowiem dotychczasowy trener – Przemysław Jasiński – który trafił do sztabu Kosty Runjaica, gdzie pełni dziś rolę analityka. – Potrzebowaliśmy z zawodnikami i sztabem trochę czasu, żeby zaadaptować się do nowej rzeczywistości. W Akademii mamy wspólną wizję pracy, ale charaktery trenerów czy sposoby coachingu są zupełnie inne. Myślę jednak, że szybko złapaliśmy wspólny język – tłumaczy Robert Skok.
Zmiana trenera podziałała mobilizująco na młodych Portowców, którzy w kolejnych tygodniach zaczęli solidnie punktować. Pierwsze ligowe zwycięstwo mogli odnieść już w Opalenicy, ale po bramce straconej w doliczonym czasie gry wrócili z wyjazdowego pojedynku z AP Reissa tylko z jednym oczkiem. Kolejne spotkania to już jednak strzelecka kanonada – 7:0 z Chemikiem Bydgoszcz, 4:1 z CWZS-em Bydgoszcz i okazałe 5:0 w Trójmieście z Lechią Gdańsk.
Po meczach tłustych ponownie przyszły jednak chude. Rozpędzonych Portowców najpierw w derbowym starciu powstrzymało FASE Szczecin, a następnie swoją wyższość potwierdziły ekipy Lecha i Lotosu. W rundzie rewanżowej lepsi od podopiecznych trenera Skoka okazali się również zawodnicy AP Reissa i Lechii.
– Były mecze, w których graliśmy po prostu słabo. W większości spotkań – nawet jeśli nie zdobywaliśmy punktów – to prezentowaliśmy fajną piłkę. I z tego się cieszymy. Na tym etapie wolimy przegrać w swoim stylu, niż wygrać, ale zdradzić swoje ideały – tłumaczy szkoleniowiec Pogoni. – Na pewno sporo punktów uciekło nam przez błędy indywidualne. Czasem zabrakło koncentracji, doświadczenia, odrobiny szczęścia. Największym naszym problemem były jednak aspekty fizyczne – większość zespołów była po prostu silniejsza. Nie przejmujemy się tym jednak, bo wierzymy w naszych chłopaków. Są piłkarzami, mają wysokie umiejętności i warto na nich poczekać – dodaje.
Wpływ na słabszą postawę w meczach ligowych miały również problemy kadrowe. Wysoka intensywność meczów i presja z nimi związana sprawiła bowiem, że z tygodnia na tydzień w drużynie przybywało kontuzji. Całą rundę stracił Axel Holewiński, przez dłuższy czas nieobecny był Mateusz Kaczorek, a część spotkań z perspektywy trybun musieli oglądać Marcel Broniewski, Maksymilian Bogusławski czy Mateusz Stolarczyk. – Sporo było tych niesprzyjających czynników. Kontrowersje sędziowskie, sprezentowane rywalom bramki, a przede wszystkim kontuzje, które czasami burzyły nam plany dzień przed meczem. Nie było weekendu, żebyśmy przystępowali do spotkania bez problemów – tłumaczy
Trampkarze starsi Akademii z uśmiechami na twarzy zakończyli jednak jesienną część ligowej rywalizacji. W ostatnim meczu przed zimową przerwą Portowcy pokonali bowiem FASE Szczecin 2:1, rewanżując się tym samym za porażkę w pierwszym spotkaniu. – Wiedzieliśmy, że chłopacy potrafią wygrywać z ciut słabszymi jakościowo zespołami. Gdy naprzeciwko pojawiał się równorzędny rywal, bywało z tym różnie. W ostatnim meczu pokazali jednak charakter, a co najważniejsze – zdołali odwrócić losy pojedynku. Sporo pracowaliśmy nad tym aspektem mentalnym, bo we wcześniejszych meczach stracona bramka podcinała nam skrzydła. Jak widać, mamy tego pozytywne efekty – mówi trener Skok.
Ostatecznie młodzi Portowcy ligową jesień zakończyli na piątej lokacie. Za plecami granatowo-bordowych znalazła się Lechia Gdańsk i dwa zespoły z Bydgoszczy, a tuż przed nimi FASE Szczecin i AP Reissa Poznań. Dwa najwyższe stopnie podium przypadły natomiast w udziale Lechowi Poznań i Lotosowi Gdańsk.
– Liga jest trudna i bardzo wymagająca. Każda akademia się rozwija, dzięki czemu ten ogólny poziom również idzie do góry. Bardzo się cieszymy, że mamy z kim rywalizować, bo tylko w takim otoczeniu możemy się dalej uczyć i rozwijać – tłumaczy szkoleniowiec Pogoni. – Jeśli chodzi o wyniki poszczególnych meczów i ostateczną pozycję w tabeli, to jest delikatny zawód i niedosyt. Jesień była jednak okresem przejściowym, w którym wyniki schodziły na drugi plan. Oczywiście – mogliśmy zdobyć więcej punktów, ale nie przywiązujemy do tego aż takiej wagi. Przez całą rundę graliśmy fajną piłkę i z tego się cieszymy – dodaje.
Zakończenie ligowych rozgrywek nie oznacza dla Portowców wakacji. Wprost przeciwnie – najbliższe miesiące przepełnione będą pracą na najwyższych obrotach. Wszystko po to, by w marcu – gdy walka o punkty rozgorzeje na nowo – włączyć się do walki o coś więcej, niż tylko środek tabeli. – Na razie jesteśmy na etapie podsumowywania tego, co działo się jesienią. Chcemy złapać trochę oddechu, a potem usiąść do ocen poszczególnych zawodników, określania ich potencjału, wytyczania ścieżek dalszego rozwoju – wyjaśnia Robert Skok. – Równolegle cały czas jednak trenujemy. Osobiście bardzo cieszę się z tego czasu. Do zespołu wchodziłem w trakcie sezonu, więc okazji na spokojną pracę było trochę mniej. Myśleliśmy z tygodnia na tydzień, reagowaliśmy na bieżąco, szukaliśmy zmian, łataliśmy dziury. Teraz będziemy mogli działać bardziej kompleksowo, żeby budować jakość piłkarską chłopaków, relacje z nimi i wzajemne zaufanie. Liczę, że będzie to owocny okres, który pozwoli nam wiosną wejść na jeszcze wyższy poziom – podsumowuje.