Trzy porażki z rzędu – tak wygląda seria drugiego zespołu Pogoni Szczecin w trzecioligowych rozgrywkach. Po dobrym początku sezonu Portowcy złapali małą zadyszkę, której uosobieniem była klęska 7:0 w starciu z Sokołem Kleczew. – Wiele czynników złożyło się na to, że teraz wyniki są słabsze. Cały czas jednak ciężko pracujemy i głęboko wierzę, że w najbliższych spotkaniach zagramy na miarę potencjału – mówi trener Paweł Ozga.
Granatowo-bordowi sezon rozpoczęli z wysokiego „C”. Po wysokim zwycięstwie nad Nielbą Wągrowiec i remisie z Flotą Świnoujście przyszła co prawda porażka ze znakomicie spisującą się Polonią Środa Wielkopolska (komplet punktów w siedmiu kolejkach), ale tydzień później nastroje Portowców poprawił triumf nad Pomorzaninem Toruń. Przełom sierpnia i września to jednak zdecydowanie trudniejszy czas dla podopiecznych trenera Pawła Ozgi – najpierw górą z bezpośredniego pojedynku wyszedł Bałtyk Gdynia, a następnie strzelecką kanonadę w starciu z Portowcami urządziły sobie Sokół Kleczew i Unia Janikowo.
– Mecz w Gdyni był w naszym wykonaniu więcej niż przyzwoity. Mieliśmy w nim swoje sytuacje i myślę, że byliśmy dla rywali jednym z najtrudniejszych rywali do pokonania. Starcie z Unią długimi fragmentami również toczyło się pod nasze dyktando. Jeśli ktoś oglądał mecz – zwłaszcza jego drugą połowę – to raczej stawiałby, że to my wygraliśmy, a nie odwrotnie – tłumaczy trener Ozga. – Mecz z Kleczewem to natomiast totalna kompromitacja i nie zamierzam szukać wymówek. Rywal wykorzystał wszystkie nasze błędy, których w tym meczu skumulowało się bardzo dużo. Nie przystoi nam tracić tylu bramek na żadnym poziomie. Nie ma naszej zgody na to, by dostawać takie baty od drużyn, z którymi możemy walczyć jak równy z równym. Zawodnicy podczas odpraw z pewnością odczuli, że nie będzie na to akceptacji. Liczę na to, że ostatnie niepowodzenia wyzwolą w nich sportową złość i pokażą, na co naprawdę ich stać – dodaje.
Brak doświadczenia – to od lat największy problem Portowców na trzecioligowym froncie. Na początku sezonu liderami drużyny – poza Jakubem Kuzko i Fabianem Pachem – byli Oskar Kalenik, Michał Graczyk i Błażej Starzycki. Dziś całe trio rywalizuje na drugoligowym froncie, a drugi zespół Dumy Pomorza potrzebuje czasu, by wykształcić nowych liderów. – Zawodnicy, którzy udali się na wypożyczenia, już przed rokiem kreowali się na liderów, a w obecnym sezonie – patrząc na nasz start – byli absolutnie wiodącymi postaciami. Są jednak 2-3 lata starsi od chłopaków, którzy dzisiaj wychodzą na boisko. Musi minąć trochę czasu, by zespół złożony z osiemnastolatków wykreował postaci, które wezmą na siebie odpowiedzialność i pociągną ten wózek. Często gramy bardzo dobre mecze, ale brakuje osoby, która podpowie, uspokoi – wyjaśnia szkoleniowiec Pogoni.
Brak doświadczenia jest pokłosiem wieku zawodników, którzy na co dzień rywalizują na trzecioligowym froncie. Obecna druga drużyna Dumy Pomorza jest bowiem jedną z najmłodszych, jakie kiedykolwiek występowały na seniorskim poziomie. W wyjściowej jedenastce na mecz z Unią Janikowo znalazło się aż pięciu siedemnastolatków, a średnia wieku nieznacznie przekroczyła osiemnaście lat. Kapitan i najstarszy w drużynie Jakub Kuzko (rocznik 1997) w większości zespołów traktowany byłby jako żółtodziób. – Jakość piłkarska chłopaków jest duża, natomiast kluczową rolę w decydujących momentach odgrywa wiek i podejmowane decyzje. Często doświadczony zawodnik rywali wie kiedy przyspieszyć, zagrać ciałem, zrobić wślizg czy nawet sfaulować i zarobić żółtą kartkę. Natomiast nasi chłopacy cały czas się tego uczą – wyjaśnia Ozga. – Mamy w kadrze zawodników o olbrzymim potencjale, który prędzej czy później się ujawni. Maciej Żurawski czy Kacper Smoliński jeszcze w zeszłym roku grali w III lidze i w niektórych meczach również musieli przyjąć solidną lekcję pokory. Dzisiaj natomiast są ważnymi postaciami I zespołu. Jestem przekonany, że chłopaków, którzy dzisiaj dostają lanie od Sokoła Kleczew, czeka podobna przyszłość. Doskonale wiemy, że mają potencjał. Muszą jednak zacząć pokazywać to nie tylko na treningach, ale również w meczach. Droga do I zespołu prowadzi bowiem właśnie przez dobre występy w III lidze – dodaje.
Jakościowym wsparciem w ligowych potyczkach drugiego zespołu niejednokrotnie są piłkarze, którzy na co dzień trenują pod okiem trenera Kosty Runjaica. Obecność zawodników aspirujących do gry w I zespole nie sprawia jednak, że granatowo-bordowi z automatu stają się ligowym potentatem. – W dotychczasowych meczach schodzili do nas wyłączenie młodzi zawodnicy. Raz są w bardzo dobrej dyspozycji – jak w spotkaniu z Pomorzaninem Toruń, raz w gorszej – jak w starciu z Sokołem Kleczew. W tym wieku jest to zupełnie normalne – mówi szkoleniowiec Pogoni. – Trafiają do nas zawodnicy są w różnej sytuacji. Jedni wracają po kontuzji, inni po zgrupowaniach reprezentacji, jeszcze inni po prostu nie załapali się do kadry I zespołu, muszą odbudować formę i potrzebują minut. To, że ktoś na co dzień trenuje w pierwszej drużynie nie oznacza, że schodząc do nas zawsze będzie w najwyższej dyspozycji – dodaje.
Jakość indywidualna poszczególnych zawodników nie zawsze przekłada się na funkcjonowanie zespołu jako całości. Część graczy sztab szkoleniowy drugiego zespołu widzi bowiem jedynie na przedmeczowym rozruchu, a – w niektórych wypadkach – dopiero 2 godziny przed ligowym występem podczas odprawy. Nic więc dziwnego, że w niektórych poczynaniach Portowców brakuje automatyzmów. – Nasza rola jest dość specyficzna. Z jednej strony wspieramy I zespół, z drugiej natomiast jesteśmy łącznikiem między Akademią i ekstraklasą. Trafiają do nas zawodnicy młodzi, którzy uczeni byli funkcjonowania w modelu Akademii, u nas mają czas na dostosowanie się do wymagań stawianych przez pierwszą drużynę – wyjaśnia trener Ozga. – Bywają mikrocykle, że trenujemy z 10-11 zawodnikami, skupiając się na indywidualnym postępie poszczególnych zawodników, dokładamy zawodników z pierwszej drużyny i wychodzimy na mecz. Zgodnie z mottem Akademii zawodnik zawsze będzie jednak dla nas ważniejszy niż drużyna i tym będziemy się kierować w naszych działaniach – dodaje.
Chociaż ostatnie wyniki drugiego zespołu Pogoni dalekie były od ideału, wśród zawodników i członków sztabu szkoleniowego nie brakuje optymizmu. Wszyscy są bowiem przekonani, że ciężka praca przyniesie efekty i pozwoli Portowcom ruszyć w górę tabeli. – Recepta jest prosta: praca, praca i jeszcze raz praca. Oglądamy wszystkie mecze, analizujemy naszą grę pod kątem zespołowym, ale tez indywidualnym. Pokazujemy chłopakom co i dlaczego nie funkcjonuje, nad czym muszą pracować aby robić postępy. Teraz przed nami spotkania z Bałtykiem Koszalin oraz Mieszkiem Gniezno i głęboko wierzę, że w nich zapunktujemy – mówi szkoleniowiec Pogoni. – Naszym celem nadal jest awans do górnej ósemki – nie po to, by się utrzymać, ale żeby wiosną zagrać czternaście meczów z najlepszymi zespołami. Tylko takie pojedynki gwarantują bowiem szybki progres zawodników – podsumowuje.