Odwołane treningi, przełożone spotkania ligowe i niepewność dokończenia sezonu – tak wyglądały ostatnie tygodnie w przypadku zespołów młodzieżowych Dumy Pomorza. Po blisko miesięcznej przerwie granatowo-bordowi wrócili jednak na boisko i zaczynają nadrabiać zaległości. – Wszyscy jesteśmy stworzeni do sportowej rywalizacji. Bez niej żyło nam się jak bez tlenu. Radość z powrotu jest więc ogromna. Uśmiechy wreszcie wróciły na nasze twarze – mówi trener Robert Skok.
Młodzi Portowcy do rundy wiosennej przystąpili ze sporymi nadziejami. Zanim jednak na dobre weszli w meczowy rytm, musieli udać się na przymusową przerwę. Obostrzenia wydane przez Radę Ministrów nie pozwalały bowiem ani na codzienne treningi, ani na rozgrywanie meczów ligowych. Wraz z upływem czasu coraz realniejszy stawał się scenariusz, że – podobnie jak w ubiegłym sezonie – w ogóle nie uda się powrócić do rozgrywek.
– Myślę, że gdyby obostrzenia zostały przedłużone o kolejne dwa tygodnie, to nie zdołalibyśmy już wrócić do ligowej rywalizacji. Fizycznie nie byłoby możliwości, żeby w miesiąc rozegrać jedenaście meczów. Zostałoby nam wyłącznie trenowanie i ewentualnie rozgrywanie meczów kontrolnych. A nie to jest przecież kwintesencją sportu – mówi szkoleniowiec trampkarzy starszych. – Przygotowywaliśmy się na różne scenariusze. Była oczywiście obawa, że powtórzy się historia z ubiegłego roku, kiedy rozgrywki zostały odwołane. W głębi duszy wierzyliśmy jednak, że pojawi się światełko w tunelu i uda nam się wrócić na boisko. Cieszę się, że ten najbardziej optymistyczny scenariusz się sprawdził – wtóruje mu trener Bielecki.
Ostatnie tygodnie upłynęły Portowcom pod znakiem pracy indywidualnej. Sztaby szkoleniowe odkurzyły przygotowane wcześniej rozpiski indywidualne, a zawodnicy szybko przypomnieli sobie hasła do internetowych komunikatorów. – To nie była dla nas żadna nowość. Wszystkie zasady mieliśmy już wypracowane i tylko powielaliśmy sprawdzony schemat. Mamy jednak nadzieję, że w przyszłości nie będziemy już musieli przechodzić na tryb pracy zdalnej. Nic nie zastąpi bowiem codziennych spotkań i pracy na boisku – mówią szkoleniowcy Pogoni.
Po blisko miesiącu spędzonym w blokach startowych granatowo-bordowi w końcu zobaczyli zielone światło. Nowe rozporządzenie umożliwiło bowiem dzieciom i młodzieży powrót do regularnych treningów, a władzom związkowym pozwoliło wznowić zawieszone rozgrywki. – Wszyscy jesteśmy stworzeni do sportowej rywalizacji. Bez niej żyło nam się jak bez tlenu. Radość z powrotu jest więc ogromna. Uśmiechy wreszcie wróciły na nasze twarze – mówi trener Skok. – Cała nasza pasja i praca polega na tym, żeby trenować, grać, rywalizować. To jest kwintesencja sportu. Cieszymy się, że znowu spotkaliśmy się na boisku i już nie możemy się doczekać, kiedy znowu wejdziemy w ten ligowy rytm – dodaje Tomasz Bielecki.
Dla juniorów młodszych Pogoni przerwa w rozgrywkach była szczególnie bolesna. Granatowo-bordowi pierwszą część wiosennej rywalizacji zakończyli bowiem triumfem nad Lechem Poznań, który pozwolił im zasiąść na pozycji lidera Centralnej Ligi Juniorów U17. Entuzjazm związany tamtym zwycięstwem dawno już jednak wygasł. – To już historia. Mieliśmy dobry moment, chcieliśmy na tej fali ruszyć po kolejne punkty, ale nie było nam to dane. Teraz nie myślimy już o Lechu, tylko skupiamy się na tym, co nas czeka w przyszłość. Oczywiście – tamto spotkanie pozostaje w naszych głowach, a nie karmimy się nim i nie nakręcamy przed kolejnymi meczami– tłumaczy Bielecki.
Powrót do ligowych rozgrywek oznacza dla Portowców początek ligowego maratonu. Do zakończenia rywalizacji w fazie grupowej – po której nastąpi walka o medale mistrzostw Polski – zostało bowiem zaledwie sześć tygodni. W tym czasie zawodnicy Dumy Pomorza będą musieli rozegrać… jedenaście meczów! – Na pewno będzie to trudny okres. Ale robimy to, co lubimy, więc nie zamierzamy narzekać. Musimy tylko mądrze to tego podejść i odpowiednio rozłożyć siły. Mamy jednak w sobie na tyle dużo mądrości, że właściwie to poukładamy – mówi trener Bielecki. – Dla mnie moglibyśmy grać nawet co dwa dni. Ważne, żebyśmy w ogóle mogli wyjść na boisko. W piłce seniorskiej – gdzie obciążenia są większe, a organizmy wolniej się regenerują – gra systemem środa-sobota jest czymś normalnym. Skoro oni mogą, to my też – podsumowuje trener Skok.