Blisko 15 lat temu kibice Pogoni Szczecin ukuli hasło „Pogoń szczecińska albo żadna”, będące odpowiedzią na brazylijskie zapędy ówczesnego właściciela, Antoniego Ptaka. Dziś tamten postulat – także dzięki rozwojowi Akademii – zaczyna przeistaczać się w rzeczywistość.
Tradycje szkoleniowe w Szczecinie są bardzo bogate. Przez lata wychowankowie Dumy Pomorza regularnie dokładali do klubowej gabloty medale mistrzostw Polski juniorów oraz przebojem wdzierali się do seniorskiej piłki. Wraz z nadejściem nowego tysiąclecia myśl o szkoleniu zaczęła jednak zanikać. Najstarsze grupy juniorskie nie potrafiły przebić się do turniejów finałowych mistrzostw Polski, a wyróżniający się zawodnicy z rzadka trafiali do pierwszego zespołu Pogoni Szczecin.
– Niemal cała pierwsza dekada XXI wieku to trudny czas dla naszych wychowanków. W rocznikach 79-88 naprawdę nie brakowało utalentowanych chłopców, jednak ich rozwój ograniczały obowiązujące wówczas w klubie zasady. Najpierw pierwszeństwo mieli zawodnicy ściągani z innych klubów za olbrzymie pieniądze, a później ci, którzy urodzili się w Brazylii. Dochodziło do paradoksu: cała Polska zazdrościła nam juniorów, a oni nie mogli liczyć na grę w klubie – opowiada prezes honorowy Akademii, Kazimierz Biela.
Rewolucja w myśleniu o szkoleniu i roli wychowanków nastąpiła wraz z nadejściem okresu odbudowy. Motorem napędowym zmian stał się wychowanek Dumy Pomorza, srebrny medalista Igrzysk Olimpijski w Barcelonie i jedenastokrotny reprezentant Polski – Dariusz Adamczuk. To właśnie z jego inicjatywy w 2011 roku powstała Akademia Pogoni, która dziś – po niespełna dekadzie – zaliczana jest do grona najlepszych akademii piłkarskich w Polsce i wymieniana jednym tchem z akademiami Lecha Poznań, Legii Warszawa czy Zagłębia Lubin.
– Od samego początku naszym marzeniem było budowanie klubu w oparciu o wychowanków. Przez lata dokładaliśmy kolejne cegiełki do realizacji tej idei – rozbudowywaliśmy sztaby szkoleniowe, stworzyliśmy model szkolenia, wspólnie z Miastem rozpoczęliśmy budowę Centrum Szkolenia Dzieci i Młodzieży. Dziś cały czas się rozwijamy, ale możemy też zbierać pierwsze owoce naszej dotychczasowej pracy – mówi prezes Adamczuk.
Pierwsze oznaki podniesienia jakości szkolenia widać w postawie juniorskich zespołów Dumy Pomorza na arenie ogólnopolskiej. W ciągu ostatniej dekady młodzi Portowcy zdobyli łącznie aż siedem medali mistrzostw Polski – najpierw trzykrotnie stawali na najniższym stopniu podium, by przez ostatnie cztery lata zdobywać tytuły wicemistrzowskie. Granatowo-bordowi zdobyli także medale w rywalizacji kadr wojewódzkich oraz szeroką falą popłynęli do młodzieżowych reprezentacji.
Dla włodarzy Pogoni zdecydowanie ważniejsi od medali są jednak wychowankowie, którzy od kilku lat przebijają się do pierwszego zespołu. Szlaki młodszym kolegom przetarł Łukasz Zwoliński, a w ślad za nim wyruszyli zawodnicy z rocznika 1995 – Dawid Kort, Robert Obst, Hubert Matynia i Sebastian Rudol. Sukces dzisiejszych dwudziestokilkulatków był jednak bardziej efektem wytężonej pracy u podstaw oraz wiedzy i doświadczenia poszczególnych trenerów niż modelowego i usystematyzowanego szkolenia. – Skąd tak wielu graczy w I zespole? Czynników z pewnością było wiele – piłkarska świadomość, pracowitość, wspólna rywalizacja w szkole. Kluczowa bez dwóch zdań jest tutaj także postać śp. trenera Włodzimierza Obsta, bo bez niego nie byłoby tego rocznika i tych zawodników – mówi trener-koordynator, Marcin Łazowski.
Sukcesy młodych Portowców sprzed kilku lat były jednak zaledwie zapowiedzią tego, co dzieje się w Pogoni Szczecin obecnie. Zaczynając od Marcina Listkowskiego i Sebastiana Kowalczyka, przez Adriana Benedyczaka, Macieja Żurawskiego i Marcela Wędrychowskiego, aż po siedemnastoletnich Huberta Turskiego i Kacpra Kozłowskiego – tak dziś wygląda grono wychowanków szczecińskiej Akademii, którzy w ostatnich latach przebili się na poziom PKO Ekstraklasy. I na samych debiutach nie poprzestali.
Kowalczyk? Blisko 70 występów na najwyższym poziomie rozgrywkowym i cztery trafienia. Listkowski? Blisko 100 ekstraklasowych spotkań i niedawna bramka w starciu z Wisłą Płock. Żurawski? Krótki debiut przeciwko Cracovii, a potem cztery występy w wyjściowej jedenastce, okraszone asystą w meczu z Lechią Gdańsk. Kozłowski i Wędrychowski? Ze względów zdrowotnych łącznie nieco ponad 100 minut, które – przy większej skuteczności starszych kolegów – mogły przełożyć się na aż pięć asyst. Turski? Sześć ekstraklasowych występów i kilka okazji do zdobycia bramki. Liczby nie kłamią – wychowankowie szczecińskiej Akademii nie tylko debiutują na poziomie PKO Ekstraklasy, ale również wnoszą do I zespołu nową jakość.
Do grona zawodników, którzy swój ekstraklasowy debiut zaliczyli w starciu przeciwko Cracovii, w poniedziałek dołączył ósmy z wychowanków Dumy Pomorza – Kacper Smoliński. I choć do widoku szczecińskiej młodzieży w I zespole można było się już przyzwyczaić, to dziewiętnastolatek otworzył w historii Akademii zupełnie nowy rozdział. Jest bowiem pierwszym – od czasu Dawida Korta i Roberta Obsta – wychowankiem z krwi i kości, który przeszedł przez wszystkie poziomy szkolenia. A w ślad za nim kroczą już kolejni. – Nie ma nic piękniejszego w Akademii niż przyglądanie się chłopakom, którzy przechodzą od skrzata aż na poziom ekstraklasy. Dlatego właśnie tak duży nacisk położyliśmy na szkolenie w grupach dziecięcych, żeby kolejni zawodnicy kroczyli drogą wyznaczoną przez starszych kolegów. Patrząc na to, co dzieje się w młodszych rocznikach, kilku zawodników ma na to sporą szansę – podsumowuje trener Marcin Łazowski.