Walencja. Miasto słynące z piaszczystych plaż, gorącego klimatu, doskonałej kuchni, rosnących na każdym kroku owoców tropikalnych oraz miłości do futbolu. To właśnie tutaj – do turystycznego i piłkarskiego raju – trafił latem wychowanek Akademii Pogoni, Mateusz Łęgowski. – Pobyt w Hiszpanii to dla mnie fantastyczne doświadczenie. Czuję, że przez ostatnie pół roku wiele się nauczyłem – zarówno sportowo, jak i życiowo – opowiada.
Dotychczasowa kariera piłkarska Mateusza Łęgowskiego to prawdziwy american dream. Utalentowany pomocnik jeszcze przed czterema laty grał bowiem w barwach UKS-u GOL Brodnica i nawet nie marzył, że w przyszłości będzie bronił barw jednego z najbardziej uznanych klubów w Europie. Trampoliną do wielkiej piłki stała się dla niego Akademia Pogoni. – Gdybym nie trafił wówczas do Szczecina, dziś prawdopodobnie nawet nie grałbym w piłkę. A już na pewno nie byłbym w tym miejscu. Bardzo wiele zawdzięczam wszystkim trenerom, którzy każdego dnia pomagali mi się rozwijać. Mam u nich ogromny dług wdzięczności – mówi siedemnastolatek.
Kluczową dla swoich dalszych losów decyzję utalentowany pomocnik podjął w wieku… czternastu lat. Wówczas – razem z bratem Łukaszem – zdecydował się na przenosiny do Szczecina i dołączenie do zespołu Dumy Pomorza. Początkowo jego mentorem i przewodnikiem po piłkarskim świecie był trener Patryk Dąbrowski. Największą cegiełkę do rozwoju Łęgowskiego dołożył jednak trener Piotr Łęczyński, który najpierw prowadził go na poziomie trampkarza starszego, a następnie wprowadził do Centralnej Ligi Juniorów U18. – Wymagał naprawdę dużo, zaszczepiając w nas niejako etos ciężkiej pracy. Do tego przekazywał również wiele cennych rad i wskazówek. Niekiedy byłem zmęczony i miałem dość, ale wiedziałem, że warto zaufać trenerowi – opowiada.
Ciężka praca na treningach przyniosła efekty. Mateusz Łęgowski szybko stał się wiodącą postacią w roczniku 2003, z którym sięgnął po brązowy medal klubowych mistrzostw Polski i złoto w rywalizacji kadr wojewódzkich. W poprzednim sezonie młody pomocnik najpierw przebojem wdarł się natomiast do zespołu U17, by wiosną rywalizować już w kategorii juniora starszego.
Intensywny rozwój Mateusza Łęgowskiego nie umknął również uwadze selekcjonerów reprezentacji Polski. Zawodnik Dumy Pomorza regularnie pojawiał się na zgrupowaniach kadry, rywalizując również w starszym roczniku o wyjazd na mistrzostwa Europy. To właśnie grając z orzełkiem na piersi skupił na sobie uwagę zachodnich klubów. – Podczas jednego z meczów międzynarodowych trafiłem do notesu skautów Valencii CF. Po jakimś czasie otrzymałem zaproszenie na testy, w których uczestniczyłem razem z Filipem Balcewiczem i Hubertem Turskim. Przyjechałem, pokazałem się, a dwa miesiące później przyszło zapytanie, czy nie chciałbym dołączyć do drużyny na stałe. Trochę się wahałem, ale ostatecznie powiedziałem „tak” – wspomina.
Kilka chwil spędzonych w hiszpańskiej metropolii wystarczy, by w pełni zrozumieć decyzję młodego zawodnika. Walencja to bowiem doskonałe miejsce do życia, które od progu wita wspaniałą architekturą, doskonałą pogodą oraz uśmiechem mieszkających tam ludzi. – Miasto jest naprawdę piękne. Kiedy mamy w klubie wolny dzień, lubię przyjechać do centrum, pospacerować głównymi ulicami. Niektóre miejsca są naprawdę niezwykłe – opowiada Łęgowski. – Niebywały wpływ na codzienne życie ma również pogoda. Przez całą zimę temperatura nigdy nie spadła poniżej 10 stopni. Kończy się luty, a mamy piękne słońce i dwadzieścia kresek – dodaje.
Najważniejszym argumentem za przeprowadzką była jednak możliwość sportowego rozwoju. Jeden z najbardziej uznanych klubów w Europie od lat może chwalić się znakomitą jakością szkolenia, wychowując m.in. Paco Alcacera, Isco czy Juana Bernata. – Już podczas testów czułem, że mogę się wiele tutaj nauczyć. Gra jest na dużo wyższym poziomie, jeśli chodzi o tempo, ustawienie czy myślenie na boisku. Po ponad pół roku w Valencii czuję dużo większą swobodę w grze. Bez wątpienia wiele zyskałem i jestem dzisiaj lepszym zawodnikiem – opowiada.
Pierwszy rzut oka na plan treningowy nie wywołuje ekscytacji. Każde przedpołudnie zawodnicy Valencii CF mają wolne i skupiają się wyłącznie na nauce w szkole. Zajęć nie ma również we wtorki, które są dniami na regenerację, odpoczynek i rozwijanie pasji pozasportowych. W ciągu tygodnia adepci hiszpańskiego giganta mają więc zaledwie pięć treningów. – Na początku byłem tym zdziwiony. W Pogoni przyzwyczaiłem się do większej intensywności. Jakość wykonywanej pracy jest jednak ogromna. Zajęcia trwają niekiedy trzy godziny – najpierw pół godziny na siłowni, a pozostały czas na boisku. Kiedy schodzi się do szatni, ma się poczucie dobrze wykonanej roboty – tłumaczy Łęgowski.
W parze z bardzo dobrą pracą szkoleniową idą również warunki infrastrukturalne. Młodzi zawodnicy Valencii – podobnie jak ich koledzy z I zespołu – na co dzień przebywają w bazie treningowej, położonej na obrzeżach miasta. Do swojej dyspozycji mają czternaście boisk treningowych, z czego aż sześć pełnowymiarowych. Sercem całego kompleksu jest natomiast stadion, na którym swoje mecze rozgrywają zawodnicy II zespołu oraz juniorzy starsi. – Cały kompleks robi ogromne wrażenie. Boiska, siłownia, budynek z internatem. Jest tu praktycznie wszystko, czego potrzeba do szczęścia – mówi siedemnastolatek.
Wychowanek Akademii Pogoni nie musi martwić się również o aspekty pozasportowe. Po przyjeździe do Walencji od razu otrzymał bowiem klucz do swojego pokoju w internacie, w którym mieszka z dwoma kolegami: Anglikiem oraz Hiszpanem. – Szybko złapaliśmy kontakt. Kiedy mamy wolne dni, często wychodzimy wspólnie do kina, salonu gier czy po prostu coś zjeść – opowiada. – Wszyscy są zresztą dla mnie bardzo pomocni. Początkowo obawiałem się tego, jak mnie przyjmą, ale od pierwszego dnia czuję się jak członek rodziny. Gdy tylko wszedłem do szatni, usłyszałem: „Jak tylko będziesz czegoś potrzebował, mów!” – dodaje.
Komunikacja z trenerami i kolegami z zespołu przez długi czas była jednak dużym problemem dla młodego zawodnika. Chociaż w języku angielskim rozmawia biegle, w relacjach z Hiszpanami na niewiele się to zdaje. – Już po testach wiedziałem, że bez znajomości języka hiszpańskiego będzie bardzo trudno. Dlatego jeszcze w Szczecinie zacząłem przyswajać podstawowe słówka i zwroty, żeby przyjechać do Walencji z pewnymi podstawami – opowiada. – Dzisiaj mówienie po hiszpańsku nie sprawia mi już problemów. O gospodarce czy polityce może nie pogadam, ale w codziennych kwestiach nie mam bariery językowej – dodaje.
Mateusz Łęgowski po hiszpańsku rozmawia nie tylko z trenerami i kolegami, ale również… z nauczycielami. Siedemnastolatek w Walencji uczęszcza bowiem do szkoły, patronacko powiązanej z klubem. – Cały plan mam zindywidualizowany i dostosowany do treningów. Uczę się trzech przedmiotów – matematyki, języka hiszpańskiego oraz angielskiego. Na pewno nie jest łatwo, ale daję sobie radę. Jeżeli zostałbym jednak w Valencii na dłużej, chciałbym uczyć się również przez Internet – podobnie jak Hubert Idasiak w Neapolu. W końcu za rok matura – opowiada Łęgowski.
Chociaż Mateusz dobrze zaaklimatyzował się w nowych warunkach, to cały czas nie zapomina o dawnym klubie, przyjaciołach oraz rodzinie. Młody pomocnik regularnie ogląda mecze I zespołu, a także śledzi wyniki grup młodzieżowych. – Jestem w stałym kontakcie z Filipem Balcewiczem, Kacprem Kozłowski, a przede wszystkim bratem – Łukaszem. Dzisiejsza technologia jest dużym ułatwieniem. Wiadomo – czasami chciałoby porozmawiać w cztery oczy, ale lepsze to niż nic – mówi Łęgowski. – Czasami tęsknię za rodziną czy kolegami. Miałem również chwilę zwątpienia. Ale wiem, że Walencja to bardzo dobre miejsce do rozwoju i czuję, że się rozwijam. Coś za coś – dodaje.
Obecnie siedemnastoletni pomocnik przebywa w Hiszpanii na rocznym wypożyczeniu. Najpóźniej do końca czerwca zapaść muszą więc ostateczne decyzje, co do jego przyszłości. – Rozmowy jeszcze się nie rozpoczęły. Możliwości są dwie – powrót do Pogoni albo pozostanie w Valencii na dłużej. Zobaczymy, jak to wszystko się dalej potoczy – podsumowuje.