Zawodnicy rezerw Pogoni w ponurych nastrojach wracają z ligowej wyprawy do Gniezna. Podopieczni trenera Crettiego przegrali w tamtejszym Mieszkiem aż 0:4. – Rywal ma w swoich szerach zawodników doświadczonych, którzy na profesjonalnej piłce zjedli zęby. A my wciąż mamy mleczaki, które w takich meczach czasami muszą wypaść – mówi szkoleniowiec Dumy Pomorza.
Spotkanie rozpoczęło się od wymiany ciosów. Po kilkudziesięciu sekundach od pierwszego gwizdka gospodarze mogli objąć prowadzenie, ale po strzale Bzdęgi piłka zatrzymała się na słupku. Chwilę później zakotłowało się pod polem karnym Mieszka – po dobrej akcji Benedyczaka piłkę na szesnastym metrze otrzymał Błażej Starzycki, ale jego uderzenie – w sobie tylko znany sposób – obronił Sławomir Janicki. – Myślałem, że Dante Stipica jest w Ekstraklasie. Ale jak widać, jest również w III lidze. I dzisiaj właśnie na niego trafiliśmy – komplementuje bramkarza rywali trener Cretti.
Zdecydowanie wyższą skutecznością popisali się gracze Mieszka, którzy po kwadransie rozpoczęli strzelecki festiwal. Najpierw – strzałem z narożnika pola karnego – piłkę do siatki posłał Sebastian Golak, chwilę później kapitalnym uderzeniem z dystansu popisał się Krzysztof Biegański, a chwilę przed zejściem na przerwę swoje pięć groszy wtrącił również Tomasz Bzdęga, który dwukrotnie pokonał Jędrzeja Grobelnego strzałami z jedenastu metrów.
– Czasami, kiedy słyszę, że „rywal miał cztery akcje i strzelił cztery bramki”, to się uśmiecham pod nosem. Ale dzisiaj faktycznie tak było. Rywal dał nam srogą lekcję i pokazał, na czym polega trzecioligowa piłka – mówi szkoleniowiec Pogoni.
Wysoki rezultat nie zniechęcił jednak Portowców, którzy w drugiej odsłonie rzucili się na przeciwnika i starali się odrobić przynajmniej część strat. Na skrzydłach szalał duet Starzycki-Wędrychowski, w środku pola rządzili Michał Graczyk i Kacper Kozłowski, a wszelkie zrywy w wykonaniu Mieszka w zarodku dusili defensorzy, kierowani przez Jakuba Kuzko i Kryspina Szcześniaka. – W przerwie było dziś emocjonalnie. Rzadziej prezentuję ten styl, ale chodziło mi o to, żeby przywrócić w zespole życie. Dobrze zaczęliśmy ten mecz, ale każda kolejna bramka mentalnie nas zabijała – tłumaczy trener Cretti.
Po przerwie zawodnicy Dumy Pomorza mieli kilkanaście okazji, by wpisać się na listę strzelców. Michał Graczyk i Błażej Starzycki – stojąc oko w oko z bramkarzem Mieszka – posłali jednak piłkę nad poprzeczką, a strzały Marcela Wędrychowskiego, Kacpra Kozłowski i Adriana Benedyczaka świetnie bronił Sławomir Janicki. Ostatecznie – mimo sporej przewagi – Portowcy do Szczecina wrócili bez punktów i z zerowym dorobkiem bramkowym.
– Czego bym po takim meczu nie powiedział, chcąc być obiektywnym, zabrzmię niewiarygodnie. Wynik jest bowiem brutalny. Przyznam szczerze – nie spodziewałem się, że coś takiego może się wydarzyć. Zabrakło nam dzisiaj wyrachowania i cwaniactwa – czyli broni, którą pokonał nas dzisiaj przeciwnik. Ale z czasem chłopacy się tego nauczą. Meszko ma w swoich szerach zawodników doświadczonych, którzy na profesjonalnej piłce zjedli zęby. A my wciąż mamy mleczaki, które w takich meczach czasami muszą wypaść – podsumowuje szkoleniowiec Pogoni.
2. kolejka III ligi
Mieszko Gniezno – Pogoń II Szczecin 4:0 (4:0)
1:0 Sebastian Golak 13′
2:0 Krzysztof Biegański 25′
3:0 Tomasz Bzdęga 35′
4:0 Tomasz Bzdęga 39′
Pogoń II Szczecin: Grobelny – Pach (66′ Hołota), Kuzko, Szcześniak, Kwiecień (63′ Cichoń) – Smoliński, Kozłowski – Wędrychowski, Graczyk (71′ Krzysztofek), Starzycki (89′ Ładny) – Benedyczak